Prezydent zlikwiduje szkołę
Dwie wizyty dzielnicowe zaliczył prezydent Raciborza. Wpierw odwiedził rodziców uczniów z Sudołu, następnie ze Studziennej. Dla jednych miał hiobowe wieści, dla drugich radosne. Reakcje mieszkańców były dlań zaskoczeniem.
W sudolskiej szkole Mirosław Lenk w otoczeniu swych urzędników powiedział to, czego wszyscy tu się spodziewali: SP 6 trzeba zamykać, bo dzieci jest tu za mało. – Pieniądze nie mają tu znaczenia, miasto stać na utrzymanie takiej szkoły. Rocznie jest to kwota 400 tys. zł, jedna droga do remontu. Nie chodzi jednak o ekonomię, a rozsądek i dobro dzieci – tłumaczył miejscowym prezydent.
„Szóstka” ma tylko dwóch nauczycieli na etacie – dyrektorkę i jedną nauczycielkę. Reszta pedagogów dojeżdża. Dochodzi do „nienormalnych” zdaniem Lenka sytuacji, gdy w pierwszej klasie podstawówki dzieci naucza kilku nauczycieli, każdy innego przedmiotu.
Bo nie wyremontuję wcale
Gdy mieszkańcy Sudołu spytali gościa z magistratu dlaczego inwestuje 2 mln zł w szkołę w Studziennej usłyszeli, że „duży może więcej”. – Tam jest 70 dzieci, tu 23. Do remontu dołoży się fundacja niemiecka, która da 800 tys. zł – powiedział. Miejscowi wyrazili swe obawy, że budynek po szkole będzie niszczał. Urzędnik przyznał, że chętnie umieściłby w zlikwidowanej szkole uczniów ze Studziennej, na czas remontu ich placówki. – Przez rok mogłyby tu chodzić, ale decyzja należy do rodziców – zaznaczył. Pomysł spodobał się w Sudole, a prezydent pytany czym przekona sąsiednią dzielnicę oznajmił, że nie będzie wcale remontował SP 5 jeśli w Studziennej odmówią tymczasowej przeprowadzki.
Na koniec Mirosław Lenk doczekał się oklasków, po wzruszających podziękowaniach Ireny Seeman. Była przewodnicząca rady rodziców SP 6 była mu wdzięczna za to co zrobił aby sudolska placówka działała w ostatnich latach. Seeman zaznaczyła, że pomysł aby stowarzyszenie prowadzące przedszkole w Sudole przejęło podstawówkę z klasami 1–3, jak na razie przekracza możliwości miejscowych.
Mówię, co chcecie usłyszeć
Lenk ciepło pożegnany w Sudole, został chłodno przyjęty w Studziennej. Choć przywitał się tu informacją, że po 100 latach szkoła będzie kompleksowo remontowana, miejscowi zarzucili prezydentowi brak zaufania. – Mówi nam pan teraz, że dzieci nie mogą się uczyć na czas remontu, a jeszcze w październiku twierdził, że roboty na obiekcie nie będą kolidować z nauką – mieszkańcy przypomnieli Lenkowi słowa wypowiedziane przezeń podczas poprzedniej wizyty w dzielnicy. Jeszcze bardziej zirytowały ich tłumaczenia, że włodarz mówił wtedy „to, co chcieli usłyszeć, bo liczył na ich przychylność”.
Mieszkańcy nie kryli obaw, że przyjęcie nowej propozycji prezydenta – tymczasowa przeprowadzka ich dzieci do Sudołu – ich zdaniem skończy się likwidacją SP 5. Lenk i zespół urzędników starał się rozwiać te wątpliwości. Naczelnik wydziału inwestycji Mariola Matela tłumaczyła, że „piątka” będzie remontowana kompleksowo, od piwnic po dach. – Te dwa miliony złotych, nie damy rady przerobić tu w dwa miesiące wakacji, potrzebujemy roku. Dyrektor szkoły nie będzie w stanie zapewnić bezpieczeństwa dzieciom na czas prowadzenia robót budowlanych – opowiadała.
Radny koalicji rządzącej miastem Eugeniusz Wyglenda przypomniał, że starania o remont SP 5 trwały latami. – Przebyliśmy 80% drogi, nie zmarnujmy szansy kiedy zostało nam już tylko 20%. Przez rok dzieci pochodzą do Sudołu, zaprzyjaźnią się z tamtejszymi, a później wszyscy wrócą do Studziennej i będziemy mieli więcej uczniów – stwierdził i jako jedyny tego wieczoru dostał oklaski.
Spotkanie w Studziennej skończyło się bez ustaleń. Mirosław Lenk zaprosił do dialogu miejscowych, których będzie reprezentować rada rodziców i zapowiedział dyskusję na temat obu szkół z dzielnic na forum rady miasta.
(ma.w)