Strach przed podpalaczem
Raciborska policja prowadzi dochodzenie w sprawie podpalacza z Sudołu, który podkłada ogień pod stogi ze słomą. W ciągu pięciu dni spłonęło sto bali. Na zdjęciu poszkodowany gospodarz Jan Płaczek.
W ciągu pięciu dni nieznany sprawca dwukrotnie podłożył ogień na polu Jana Płaczka. Spłonęło łącznie sto beli słomy. – Ktoś się najwyraźniej na nas uwziął – mówi gospodarz z Sudołu.
Rodzina Płaczków na długo zapamięta noc z 22 na 23 stycznia. Około drugiej w nocy nieznany sprawca podpalił osiemdziesiąt bali słomy składowanej na polu. Łunę ognia wypatrzyli z drogi kierowcy samochodów i strażacy, którzy tego dnia bawili się w pobliskiej remizie. Na miejsce natychmiast wyjechał jeden z wozów, powiadomiono również państwową straż pożarną z Raciborza. – Na miejsce wysłaliśmy dwa zastępy strażaków – mówi Stefan Kaptur, dowódca Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej PSP w Raciborzu. – Cała akcja trwała blisko pięć godzin. Przez ten czas strażacy dogaszali tlącą się słomę. Wszystko wskazuje na to, że było to podpalenie – dodaje. – Prowadzimy dochodzenie w tej sprawie – potwierdza Edward Kowalczyk z Komendy Powiatowej Policji w Raciborzu.
Strażacy ruszyli z pomocą
– Jestem strażakiem, więc też tego dnia bawiłem się w remizie z kolegami. Gdy powiedzieli gdzie widać ogień, już wiedziałem, że to moje pole – mówi Jan Płaczek. Na polu spłonęła słoma o wartości blisko trzech tysięcy złotych. Obok stało kilka innych stogów od sąsiadów pana Jana, ogień podłożono jednak tylko pod jego stóg. – Ktoś ewidentnie robi mi na złość. Kilka dni wcześniej, w czwartek podpalono moją słomę w innym miejscu. Spłonęło 20 bali. Nie zgłaszałem tego, ale teraz zaczynam się bać. Hoduję zwierzęta a teraz zostałem bez słomy. Zapasu wystarczy mi na trzy miesiące – mówi gospodarz.
Sam będę potrzebował pomocy
Pan Jan nie jest w stanie wskazać żadnej osoby, która mogłaby mieć do niego jakiekolwiek pretensje. Rolnik jednak z sąsiadami żyje dobrze, nie sądzi się z nikim. Kto i po co miałby podpalać jego własność? – Brałem udział w wyborach na radnego, zabrakło mi odrobinę głosów i się nie dostałem. Gdybym kogoś wygryzł, wtedy bym zrozumiał ludzką zazdrość czy złość. Teraz boję się o gospodarstwo. Już planuję zamontowanie kamer dla bezpieczeństwa. Stogi były oddalone od zabudowań na polu o ponad sto metrów. Ognia w gospodarstwie już się boję. Chciałem być radnym i pomagać ludziom, teraz bez słomy sam będę potrzebował pomocy – mówi gospodarz.
(acz)