Dyrektor: to moje placki
– W naszym przedsiębiorstwie używamy metody łatania dziur na ciepło i na zimno – mówi dyrektor. – Gdybyśmy nie używali krytykowanej metody na zimno, to kierowcy by chyba oszaleli. W okresie zimowym innej metody po prostu nie ma. Wytwórnie mas asfaltowych są w tej chwili albo w remoncie albo w trakcie przeglądów technicznych. Taki surowiec można dostać sporadycznie – dodaje. PZD na wiosnę wycina ubytki prowizorycznie załatane zimą i uzupełnia je już ciepłą masą. Stąd na wiosnę na raciborskich drogach wysyp kwadratowych i prostokątnych wycinków w nawierzchni dróg. – To jak u stomatologa, najpierw się zakłada opatrunek a później się ząb plombuje. Na wiosnę wycinamy je piłą, kładziemy lepiszcze i wypełniamy je. Tak to staramy się robić. Pan profesor najwyraźniej nie wie, że istnieje takie urządzenie jak remonter drogowy, który ma w swoim zasobniku gryz bazaltowy jak również emulsję asfaltową. Po złączeniu obu substancji układa je w nieregularnych ubytkach. Powstają po tym charakterystyczne placki, ale mają to do siebie, że są o trwałości od trzech do pięciu lat. Moje placki są widoczne na Rudzkiej, na Bosackiej czy na Rybnickiej. Niestety teraz remonterem nie możemy wyjechać na drogi. Musimy czekać na temperaturę plusową – dodaje Szydłowski.
(acz)