Zawsze w zgodzie
– Musiał mi się podobać, skoro go sobie wybrałam – śmieje się jubilatka ze Starej Wsi pytana co ujęło ją w mężu, z którym spędziła 60 lat życia.
Paulinę i Alojza Krosnych odwiedzili 8 lutego, z okazji długoletniego pożycia, prezydent Raciborza i kierownik Urzędu Stanu Cywilnego.
Pani Paulina (z domu Franica) urodziła się w Markowicach, miała aż 14 rodzeństwa. Jej partner na całe dorosłe życie przyjechał do Raciborza spod Pszczyny, z miejscowości Studzionka.
Gdy wychodziła za mąż miała 24 lata, wybranek był o 3 lata starszy. Na wesele zeszło się „pół Markowic”, a młoda para jechała do kościoła bryczką. – To był 20 stycznia. Spadło wtedy dużo śniegu – wspomina Paulina Krosny. Wesele wyprawili dla 70 gości w domu rodzinnym panny młodej.
Gdy się „przekludzili” z Markowic na Starą Wieś, w czerwcu 1955 roku, nie była zadowolona. – Nie spodobało mi się tu – przyznaje.
Przyszłego męża poznała na budowie w Katowicach. Jeździła tam do pracy, wstając bladym świtem w poniedziałek i zostając przez tydzień w hotelu robotniczym. Najęła się tam za pomocnika murarza. Alojzy był cieślą, fachowcem najwyższej klasy. Jeszcze pięć lat temu proszono go by pomógł przy budowie dachu, mimo, że w maju skończy 88 lat. – On znał ino praca, wracał z roboty, zdrzemnął się chwilę i dalej szedł – opowiada małżonka.
Po budowie katowickich domów pan Alojzy znalazł zatrudnienie w zawodzie w Kędzierzynie – Koźlu. Następnie pracował w RPB Racibórz, skąd przeszedł na rentę. Ona sprzątała, m.in. w sklepie przy ul. Stalmacha i w biurach przy ul. Szewskiej.
Państwo Krosny dochowali się 5 dzieci, 8 wnucząt i 5 prawnucząt. – Szóste jest w drodze, jeszcze nie znamy płci, byle było zdrowe – uśmiecha się prababcia.
Za receptę na szczęśliwe i długie pożycie uznają wzajemną zgodę. – Trzeba drugiemu przebaczać. Nie można tracić cierpliwości – radzą innym.
(ma.w)