Mieszkaniec Raciborza kradł w kopalni
Kilkunastu górników w czwartek 24 lutego wieczorem złapało pod ziemią byłego sztygara. Przyłapali go na gorącym uczynku odcinania trakcji pod napięciem, wykorzystywanej przez podziemną kolejkę. Mogło to doprowadzić do pożaru i wykolejenia się kolejki. 40-letniego mężczyznę, mieszkańca Raciborza zatrzymała policja. Prokuratura Rejonowa w Wodzisławiu wszczęła śledztwo.
Mężczyzna w zielonym stroju górnika – elektryka i kasku zjechał z grupą pracowników na głębokość 800 metrów. Poruszał się pewnie po zakładzie, gdyż wcześniej w nim pracował. Górnicy towarzyszący mu podczas zjazdu nabrali jednak podejrzeń. Mężczyzna nie miał osprzętu górniczego jak lampa czy aparat ucieczkowy, ani identyfikatora. Pod ziemią zabrał się za demontaż miedzianych przewodów. Górnicy przyłapali go, gdy zdejmował osłony z przewodów.
– Kiedy mężczyzna zorientował się, że został przyłapany, zaczął uciekać. Kilkunastu górników urządziło na niego obławę – powiedział nam Zbigniew Madej, rzecznik prasowy Kompani Węglowej SA.
Złodziej zdążył przygotować do wyniesienia z zakładu 60 metrów przewodów wartości około 6 tys. zł. Zbigniew Madej podkreśla, że gdyby nie wykryto w porę wyciętej trakcji, mogło dojść do wykolejenia się podziemnej kolejki.
Policja z komisariatu w Rydułtowach odebrała zgłoszenie o zatrzymaniu byłego pracownika kopalni kwadrans po godz. 22.00. – Swoje zachowanie mężczyzna tłumaczył tym, iż chciał tylko odwiedzić swój dawny zakład pracy – informuje mł. asp. Marta Czajkowska rzecznik wodzisławskiej policji. W piątek prokurator postawił mu zarzut usiłowania kradzieży, za który grozi do 5 lat pozbawienia wolności. – Prokurator nie podzielił natomiast sugestii policji postawienia zarzutu sprowadzenia niebezpieczeństwa wybuchu, co mogło zagrażać życiu i zdrowiu wielu osób albo mieniu wielu rozmiarów – mówi Witold Janiec prokurator rejonowy w Wodzisławiu. Wobec mężczyzny zastosowano również dozór policji. Kompania Węglowa wyjaśnia we własnym zakresie, jak mógł zjechać pod ziemię człowiek bez karty identyfikacyjnej i osprzętu. – Procedury są właściwe, ale należy zachować czujność, tak jak to zrobili górnicy w KWK Rydułtowy – Anna – mówi Zbigniew Madej.
40-letni raciborzanin pracował w przeszłości w KWK Rydułtowy – Anna. Potem przeszedł do KWK Chwałowice w Rybniku, skąd został dyscyplinarnie zwolniony za kradzież miedzi.
(tora)