Najwięcej pijaków trzeźwieje na Gamowskiej
„Niezłym hoteliskiem” nazwał radny Henryk Mainusz posyłanie pijanych osób z Raciborza do izby wytrzeźwień w Tychach.
2250 zł zapłacił w 2010 roku magistrat za 15 pijaków, którzy trafili do tyskiej Izby Wytrzeźwień. Jeden z nich nocował tam 5 razy. W Raciborzu takiej izby nie ma, więc urząd współpracuje z tyską placówką. Samorząd dokonuje na marcowej sesji formalności z podpisaniem nowej umowy z Izbą Wytrzeźwień w Tychach. Jednostka zmieniła formę organizacyjną i wymaga aktualizacji porozumienia. Podpisze je prezydent miasta.
– Rozumiem, że takiej izby nie ma bliżej, ale te koszty są duże. Prócz 2,2 tys. zł za 15 osób w ciągu roku, dochodzą koszty dowozu i czas pracy funkcjonariuszy. Wychodzi po około 400 zł i mamy następne 6 tys. zł – wyliczył Henryk Mainusz szef komisji gospodarki na marcowym posiedzeniu.
Wiceprezydent Wojciech Krzyżek wyjaśnił mu, że utrzymanie własnej izby wytrzeźwień byłoby dla miasta „horrendalnie kosztowne”. – Dlatego lepiej wynająć mercedesa i pijaka zawieźć – dodał. Jako były dyrektor szpitala rejonowego Krzyżek dodał, że w Raciborzu najwięcej nietrzeźwych trafia na Gamowską. – Tam jest pomieszczenie, gdzie świadomie nie domyka się drzwi, aby osoba po wytrzeźwieniu ze strachu przed wstydem uciekła. Takie są fakty – opowiadał radnym.
Poparł go radny Witold Ostrowicz, pracujący w raciborskiej lecznicy. – Jestem radiologiem i mogę potwierdzić, że najwięcej nagłych przypadków, jakie trafiają na izbę przyjęć, dotyczy osób pod wpływem alkoholu. Najwięcej pijanych trzeźwieje właśnie na izbie – stwierdził.
(ma.w)