Filmu u strażników nie obejrzysz, choć go sfinansowałeś
Komu służy zainstalowany z pieniędzy podatników monitoring miejski? Kto ma do niego wgląd i dlaczego warto dwa razy zastanowić się przed podpisaniem mandatu?
18 kwietnia w wydziale karnym Sądu Rejonowego w Raciborzu odbędzie się posiedzenie, na którym rozpatrywane będzie uchylenie mandatu, który jeszcze w lutym otrzymał raciborzanin Franciszek Zubrzycki.
Mieszkaniec Raciborza zgłosił się do naszej redakcji wyjaśniając, że starał się o nagranie z miejskiego monitoringu jednak odmówiono mu jego udostępnienia. Postanowiliśmy sprawdzić czy mieszkańcy Raciborza, z kieszeni których sfinansowano sieć kamer mogą korzystać z kosztownego monitoringu.
Mandat i pech
Pan Franciszek mieszka na ulicy Odrzańskiej. Siódmego lutego zawoził swoją żonę do lekarza. Kierowca włączył się do ruchu na ulicy Reymonta i czekał na wjazd na rondo na placu Mostowym. Dojeżdżając do skrzyżowania chciał przejechać przez przejście. – Upewniłem się, że na przejściu nikogo nie ma. Pech chciał, że musiałem stanąć na przejściu. W tym momencie na pasy weszły dwie młode, zagadane dziewczyny omijając mój samochód – wspomina kierowca. Pech chciał, że przy zjeździe na ulicę Odrzańską stał patrol policyjny legitymujący innego kierowcę. – W pewnym momencie odwrócił się i kazał mi zjechać na pobocze. Nie widział całego zdarzenia tylko końcówkę, gdy stałem na przejściu – mówi mężczyzna. Raciborzanin dostał mandat karny w kwocie 350 zł i 8 punktów karnych. – Nie miałem wyjścia, policjant zaczął się przyglądać moim oponom, sprawdzać luzy w kierownicy. Nie chciałem drugiego mandatu – dodaje.
Jest kamera
Następnego dnia pan Franciszek przypomniał sobie, że przy placu Mostowym jest kamera monitoringu miejskiego. Choć przyjął mandat postanowił zdobyć zapis z monitoringu, na którym, prawdopodobnie zostało zarejestrowane całe zdarzenie i starać się o uchylenie nałożonego mandatu, szczególnie, że policjant nie wypisał go prawidłowo wpisując słownie inną kwotę niż ta na mandacie. Pan Franciszek skierował swoje kroki do siedziby Straży Miejskiej w Raciborzu, gdzie zapytał o nagranie z monitoringu. – Usłyszałem, że mieszkańcom nie są udzielane żadne informacje na temat nagrań oraz nie można mi ich pokazać nawet na ekranie w komendzie – mówi Zubrzycki. Kierowca napisał dwa pisma do prezydenta prosząc o zabezpieczenie nagrań z kamery kierując wcześniej sprawę ukarania mandatem do sądu. Gdyby mieszkaniec nie poprosił o zabezpieczenie, nagranie z monitoringu zostałoby skasowane po 30 dniach.
Sąd zadecyduje
Pan Franciszek czeka na posiedzenie sądu a dziennikarze Nowin Raciborskich postanowili sprawdzić czy rzeczywiście strażnik miejski mógł odmówić mu udostępnienia lub pokazania zapisu monitoringu. Bezspornie monitoring pomaga policji w ściąganiu przestępstw choćby w przypadku kradzieży „na wyrwę” czy innych zdarzeń w zasięgu kamer. Jak się okazuje, nie istnieją żadne przepisy, które zabraniałyby udostępniania nagrań z miejskiego monitoringu. – Kierujemy się w tym przypadku bardziej rozsądkiem i praktyką niż konkretnym zapisem prawnym. Takie nagrania udostępniane są służbom a głównie policji – wyjaśnia Andrzej Szewczyk, zastępca komendanta straży miejskiej w Raciborzu.
Przepisów brak
Postanowiliśmy zapytać prezydenta jakimi przepisami kierują się urzędnicy w decydowaniu komu pokazać nagrania z monitoringu a komu nie. Wiadomo, że Rada Miasta w Raciborzu nie podejmowała żadnej uchwały, która regulowałaby w jakikolwiek sposób zasady udostępniania nagrań z monitoringu. – Na szczeblu gminnym nie mamy przepisów regulujących te sprawy, ale kierujemy się innym aktami prawnymi. Osobiście jestem niemal całkowicie przekonany, że takich nagrań nie można dawać każdemu. Nagranie w sprawie wspomnianego pana jest zabezpieczone i czeka – mówi nam Mirosław Lenk, prezydent Raciborza.
To informacja publiczna
– Nie mam wątpliwości, że pan ukarany mandatem miał prawo zobaczyć lub otrzymać takie nagranie – mówi Grzegorz Wójkowski prezes dbającego o przejrzystość życia publicznego Stowarzyszenia Pomocy Wzajemnej Bona Fides. – Dlaczego? Bo to informacja publiczna. Straż miejska podlega urzędowi miasta, monitoring również jest miasta czyli podatników. To instytucja publiczna, pieniądze są publiczne i informacja jest publiczna, a więc może ją otrzymać każdy mieszkaniec. Nie sądzę też, aby należało z jakiegokolwiek powodu formalnie wyłączyć jawność takiej informacji – dodaje Wójkowski.
(acz)