Pan Józef wygrał z gigantem energetyki
Dla Vattenfalla Józef Wolanowski został oszustem, firma zarzuciła mu, że grzebał przy liczniku. Raciborzanin po sprawiedliwość udał się do sądu.
Ponad dwa lata zajęło Józefowi Wolanowskiemu wybronienie się z absurdalnej sprawy, jaką wytoczył mu Vattenfall. Raciborzanin z dnia na dzień został uznany za oszusta. Opisywana na łamach Nowin Raciborskich walka raciborzanina o dobre imię znalazła wreszcie szczęśliwy finał. Pan Józef oczyścił swoje imię, stracił jednak czas, pieniądze i zdrowie.
Wiosną 2008 roku pan Józef jak co roku czekał na książeczkę opłat za energię elektryczną. – Zaczął się kwiecień, a rozliczenie nie przychodziło. Na telefonicznej infolinii poinformowano mnie, że książeczka opłat przyjdzie w późniejszym terminie, bo mam sporą niedopłatę. Zdziwiłem się bardzo. Od razu pobiegłem na klatkę sprawdzić, czy nie zaszła jakaś pomyłka – wspomina lokator bloku przy ulicy Chodkiewicza.
Pan Józef oszustem?
Podczas kontroli licznika pan Józef zauważył, że górna część licznika jest luźna i brakuje na niej plomby. Lokator od tego momentu zaczął się uważniej przyglądać pracy swojego licznika. Zużycie energii było bardzo duże, około 7–8 kWh na dobę przy zaledwie kilku działających w mieszkaniu urządzeniach. Po licznych interwencjach na progu mieszkania pana Józefa pojawił się monter z nowym licznikiem. Kłopoty lokatora miały się skończyć, jednak fachowiec zauważył brak plomb legalizacyjnych, ten sam fakt, który pan Józef zgłaszał kilka tygodni temu na infolinii. Licznika nie wymieniono. Lokator nadal zgłaszał, że płaci spore rachunki za prąd. Wreszcie 14 maja na klatce schodowej zjawili się przedstawiciele Vattenfall Distribution S.A. z licznikiem kontrolnym. Jak się okazało, licznik pana Józefa wykazywał uchybienie pomiaru wartości 117 procent! Wolanowskiemu założono nowy licznik, za który musiał jednak sam sobie zapłacić – koszt 137 zł. Stary licznik zapakowano do specjalnej torby, zaklejono i opatrzono numerem. Urządzenie trafiło do Biura Usług Kryminalistycznych „Ekspert” w Elblągu. Biegli 13 sierpnia otworzyli licznik pana Józefa. Na pięciu stronach opatrzonych szczegółowymi zdjęciami biegły udowadnia, że ktoś ingerował w mechanizmy urządzenia. Dla Vattenfalla pan Józef został oszustem, bo grzebał przy liczniku. Został z notą obciążeniową w wysokości 1500 zł za „nielegalnie pobraną energię” oraz sprawą w prokuraturze.
Odpowiada lokator?
Vattenfall wytoczył przeciw mieszkańcowi ulicy Chodkiewicza potężną machinę prawną. Na nic zdały się tłumaczenia, że do licznika miała dostęp każda osoba z zewnątrz. Drzwi do szafek w blokach Nowoczesnej można otworzyć zwykłą klamką od drzwi lub śrubokrętem. Po prośbach lokatora spółdzielnia w końcu założyła kłódkę, bo jest poniekąd odpowiedzialna za kłopoty pana Józefa. – Zgodnie z prawem budowlanym za stan instalacji wewnętrznej budynku, w której skład wchodzą również tablice licznikowe, odpowiada administrator budynku lub właściciel a nie nasza firma – wyjaśnia Elżbieta Grendysa pełnomocnik Vatenfall Distribution Poland S.A. – Podkreślenia wymaga tu fakt, że zawierając umowę o dostawę energii elektrycznej, odbiorca ponosi odpowiedzialność za licznik energii elektrycznej – dodaje.
Zbierał kwity
Pan Józef nie załamał się i zaczął walczyć z energetycznym gigantem. – Kluczowe dla mojej sprawy było skrupulatne zbieranie wszystkich dokumentów i korespondencji – mówi Wolanowski. –To co było dla mnie oczywiste musiałem udowodnić. Mój licznik pobierał więcej prądu niż powinien, jakim cudem więc Vattenfall miał się czuć poszkodowany? Po wymianie licznika mój pobór wrócił do stanu sprzed lat, co również świadczy o tym, że nie stosowałem żadnym magnesów ani tym podobnych wynalazków aby płacić mniejsze rachunki za prąd – denerwuje się Pan Józef.
Niewinny
14 stycznia Sąd Rejonowy w Raciborzu wydał wyrok, w którym oddalił powództwo Vattenfall Distribution Poland S.A. przeciwko Józefowi Wolanowskiemu. – Z zebranego w sprawie materiału dowodowego wynika (…), iż miała miejsce ingerencja w licznik pozwanego osób niepowołanych (odkręcenie plomb legalizacyjnych) oraz, że licznik zawyżał wskazania, co do faktycznego poboru energii. Brak jest jednak okoliczności wskazujących, iż pozwany może odpowiadać za powyższe zdarzenie. Jak wynika ze zgodnych zeznań świadków i pozwanego, licznik (…) nie był zabezpieczony przed ingerencją osób trzecich, ponieważ zamykany był na tzw. „zamek kolejowy”(…). Zatem dostęp do tych urządzeń mogły mieć osoby trzecie na równo z pozwanym – uzasadnia sędzia Witold Zawisza.
Zabezpieczamyzgodnie z prawem
Sąd odniósł się również do stanowiska Vattenfalla, że to lokator odpowiada za swój licznik na klatce. – Pozwany nie jest osobą, na którą przepisy nakładają obowiązek należytego zabezpieczania urządzeń pomiarowych przed ingerencją osób niepowołanych – zauważa sąd. Pan Józef jest jedyną osobą, która wywalczyła w spółdzielni swoją kłódkę na liczniku. Czy zatem inni lokatorzy mogą czuć się bezpiecznie?– Zabezpieczenia liczników w spółdzielni są różne w zależności od standardu budynku i okresu w którym został wybudowany. Nie znam szczegółów tego przypadku, musiałbym się zaznajomić z dokumentacją – ucina Tadeusz Wojnar prezes Spółdzielni Mieszkaniowej Nowoczesna. – Nie ufam nikomu i sam pilnuję mojego licznika, to jest trochę męczące bo nieraz zrywam się w nocy słysząc hałas na klatce schodowej. Wole wstać i sprawdzić czy ktoś znów nie majstruje przy licznikach niż później płacić – mówi Józef Wolanowski.
Adrian Czarnota