Prywatny kult pomaga zostać świętą
Do końca roku powinien zakończyć się etap diecezjalny procesu beatyfikacyjnego siostry Dulcissimy Hoffmann.
75 rocznicę śmierci Sługi Bożej SM Dulcissimy i urodziny Błogosławionego Ojca Świętego Jana Pawła II uczczono w Brzeziu w sposób szczególny 18 maja.
Kazimiera Torchała przyjeżdżała na grób zakonnicy jeszcze gdy ta była pochowana na starym cmentarzu w Brzeziu. Robiła to w towarzystwie teściowej, a dziś kontynuuje te odwiedziny ze swoją córką. Zapala znicz pod świątynią, gdzie przeniesiono Dulcissimę. – Co jakiś czas słyszy się, że modlitwy do niej komuś pomogły. Ostatnio czytałam, że choremu chłopczykowi z Rzeszowa – przyznaje. Krzątająca się przy grobowcu brzezianka Michalina Piekarska podkreśla, że mieszkańcy dzielnicy szukają wsparcia u swej krajanki w codziennych modlitwach.
Miejsce opromienione łaską – tak postrzega Brzezie Franciszek Kucharczak dziennikarz Gościa Niedzielnego, redaktor naczelny portalu tygodnika. Po raz pierwszy usłyszał o Dulcissimie pisząc dla Małego Gościa. Mimo, że postać siostry była mu wówczas zupełnie obca poczuł silną potrzebę napisania o niej. – Jak o nikim innym dotąd – do dziś pamięta to niecodzienne wrażenie.
Proces beatyfikacji zakonnicy „potwornie się przeciąga”, jak mówi jego postulator. Opóźniają go braki w dokumentacji na temat kandydatki. – Gdy zaczynaliśmy w 1999 roku, wszystko szło gładko. Przesłuchania odbyły się bez przeszkód. Problemy zaczęły się na etapie gromadzenia dokumentów. Dysponowaliśmy książką redemptorysty Józefa Schwetera pt. „Oblubienica krzyża” ale brakowało nam źródeł, na podstawie których opisał on Dulcissimę. Pojawiły się po paru latach od rozpoczęcia procesu, dosyć niespodziewanie – wspomina ksiądz Alojzy Drozd. Wciąż szuka świadków, którzy mogliby podzielić się informacjami na jej temat. Takich jak Hubert Rabsztajn, który w środę przyjechał ze Świętochłowic. Ma 83 lata i wychował się na osiedlu, gdzie mieszkała Hoffmann. – Miałem wtedy 10 lat, ona była starsza, ale pamiętam jak wstąpiła do klasztoru, widywałem ją w habicie – mówi ze wzruszeniem.
Jakie to uczucie mieć w rodzinie osobę, która może zostać świętą? – Dobre uczucie – uśmiecha się jej kuzynka Małgorzata Myszor, która z mężem Krzysztofem też odwiedziła Brzezie w rocznicę śmierci Dulcissimy. – W naszej rodzinie zawsze był kult jej osoby. Modlimy się do niej, zawsze nam pomaga. Najważniejsze, że mamy zdrowie i pracę – mówi skromnie.
O dużą frekwencję na obchodach rocznicy zadbała Małgorzata Rother-Burek, redagująca Brzeskiego Parafianina. – Miałam dużo szczęścia, że tak wiele osób przyjęło zaproszenia – mówiła pod koniec uroczystości. Komitet organizacyjny liczył 12 osób. Prócz uroczystej mszy o rychłą beatyfikację siostry, w ogrodzie klasztornym urządzono festyn. Wystąpiły chóry z całego powiatu, zaśpiewały też ludowe Rzuchowianki. – Taki prywatny kult Dulcissimy pomaga w procesie beatyfikacyjnym, bez tych ludzi zgromadzonych wokół postaci nie byłoby starań o wyniesienie na ołtarze – uważa ksiądz Drozd. Wierzy, że do końca roku skończy się etap diecezjalny procesu. Później sprawa zostanie przekazana do Rzymu. Jak długo potrwa zanim zapadnie decyzja w Stolicy Apostolskiej? – Bóg raczy wiedzieć – uśmiecha się postulator. – My co mogliśmy już zrobiliśmy, reszta zależy od Dulcissimy – podsumowuje proboszcz z Brzezia Kazimierz Kopeć.
(ma.w)