Raciborskie smakowało!
Choć goście zaserwowali humor najwyższych lotów, nie wiadomo czy zabawa byłaby tak przednia, a na pewno by jej czegoś brakowało, gdyby nie piwo z raciborskiego browaru.
Kufel złocistego Raciborskiego był tego wieczoru, zaraz po obrazie Franciszka Józefa (niech żyje!) najważniejszym rekwizytem gości. – Nie wiem czy na sali jest producent tego piwa, ale najniższe ukłony moją czapką krakowską za jego smak – zachwycał się Mieczysław Czuma. Dla gości przygotowano całą beczkę piwa, które serwowane było za darmo dla każdego, kto tego wieczoru przyszedł posłuchać o dzielnym wojaku, który tyle samo swojego życia spędził w więzieniu co w barze. Leszek Mazan, dziennikarz, który już na niejeden temat pisał i przy tej okazji znalazł piwną dykteryjkę ze swojego życia zawodowego. – Napisałem kiedyś artykuł o browarze Żywiec, który miał siedemnaście przedruków. To dość sporo jak na publikację prasową, jednak cieszyła się taką popularnością tylko z jednego powodu. Cytowałem tam wiceprezesa Żywca: nasze piwo żywieckie jest znakomite, a byłoby wręcz rewelacyjne, lecz cóż z tego gdy nasze bufetowe to skończone flejtuchy, nie przepłuczą pipy i połowa przyjemności stracona – ripostował Leszek Mazan.
Publiczność, którą ogarnęła ogólna wesołość, dopiero po chwili dowiedziała się, że pipa to najzwyklejszy kran do piwa. – Pijąc wasze raciborskie piwo, aż się chce powiedzieć: kto nie pije piwa, marne życie jego, baba nieszczęśliwa, bo chłop do niczego – wplatał anegdoty współprowadzący krakus, Czuma. – Nasz dobry wojak Szwejk, piwa nie kochał, podobnie jak Mietek Czuma. Chociaż zawsze zachowywał wstrzemięźliwość i zawsze się chwalił, że pewnej nocy odwiedził 28 lokali, ale w żadnym nie zamawiał więcej niż trzy piwa, taki właśnie był i z tego należy brać przykład. Kiedyś też zrobiłem sobie rajd po praskich barach i przy okazji czytałem napisy na salach. Jeden z nich: „Do pracy możesz przychodzić kiedy chcesz, do nas jak najwcześniej” albo „piwo czyni pragnienie pięknym” lub „nie gniewaj się żono ma, lecz gdzie piwo tam i ja” – sypał jak z rękawa Leszek Mazan, popijając co rusz Raciborskie z kufla.
(acz)