Dyskwalifikacja inspektora
Radny miejski Radosław Kasprzyk zainteresował się remontem domu kultury w Kuźni.
Kuźnia Raciborska. Zauważył, że prac budowlanych nikt z urzędu nie nadzoruje. – Grzejniki osadzono w najwyższym punkcie budynku, drzwi wychodzą na filar. Nikt nie wie gdzie jest projektant, wykonawca się piekli. Ten projekt można wyrzucić do kosza. Zastanawiam się czy ten projektant był w ogóle na miejscu? – pytał władze miejskie. Innym niedociągnięciem mają być kolektory słoneczne, które mają ogrzewać wodę. Według wykonawcy robót są tak zaprojektowane, że słońce pada na nie zaledwie przez dwie godziny dziennie. – Obawiam się żeby kolejna inwestycja w gminie nie zakończyła się w sądzie – dodał radny Kasprzyk.
Rita Serafin uspokajała, że projekty są wykonane przez osoby z uprawnieniami. W przypadku dużych projektów, w każdej branży jest osobny projektant. – Niektóre sprawy np. posadowienie okna możemy sami zweryfikować. Trudno nam się jednak odnieść do spraw, przy których potrzeba wiedzy z danej branży jak wielkość pieca czy nachylenie solarów. Nie wykluczam, że pewne rozwiązania mogą budzić wątpliwości, natomiast należy uważać, gdyż wykonawcy często sami idą na skróty i są mądrzejsi niż by można było oczekiwać – powiedziała burmistrz. Od spraw kontroli projektów i ich wykonania gmina zatrudnia inspektora nadzoru. Dotychczas jednak żadnych zgłoszeń o nieprawidłowościach przy remoncie domu kultury urzędnicy nie otrzymali. Radny Kasprzyk zapewnił burmistrz, że braki dotyczą już samej dokumentacji, gdyż w projekcie brak jednego rzutu.
– Musimy zwracać szczególną uwagę na to jak są wydawane pieniądze przy gminnych inwestycjach – podkreślił Manfred Wrona, przewodniczący rady miejskiej. Wziął w obronę urzędników, którzy jego zdaniem nie są w stanie przeanalizować całego projektu i remontu. – Od tego jest inspektor nadzoru. Ta osoba bierze kolosalne pieniądze i nie robi żadnej łaski. Przy budowie chodnika w Rudach inspektora nikt nigdy nie widział i dlatego został stamtąd wyrzucony – przypomniał przewodniczący. Dodał, że wynagrodzenie inspektora sięga kilku procent wartości inwestycji. – Jeżeli znów komuś nie damy po paluchach to nie będzie dobrze. Krótka piłka, robisz – bierzesz pieniądze, nie robisz – nie bierzesz. To są paniska! Taki inspektor, który nie dopilnował tego, że np. drzwi się otwierają na słup już nie powinien się tam pojawiać. To go dyskwalifikuje – grzmiał Manfred Wrona.
Rita Serafin przyznała, że pracownikom urzędu, z powodu nawału obowiązków, być może coś umknęło. Obiecała jednak, że sprawie się przyjrzy bliżej.
(woj)