Kiedy ranne wstają zorze Anny Gawron
21 czerwca Anna Gawron obchodziła swoje 100 urodziny. W Gminnym Ośrodku Kultury w Kobyli rodzina urządziła solenizantce huczne urodziny, na które zaproszono 120 gości. Była rodzina, najbliżsi znajomi, księża i przedstawiciele samorządu.
Anna Gawron urodziła się w Pogrzebieniu gdzie mieszkała do 1946 r. W tym roku przeniosła się do Kobyli. Przez całe życie pracowała w gospodarstwie. – Jeszcze w Pogrzebieniu mieliśmy 30 morgów ziemi. Było bardzo dużo ciężkiej pracy. W czasach drugiej wojny światowej, kiedy mój brat poszedł walczyć na front, większość prac wykonywałam sama – wspomina Anna Gawron, która pomimo stu lat ma doskonałą pamięć.
– Pamiętam, że kiedy prowadziłam wóz z gnojem i dwa konie, dwa lebry zaczepiły mnie. Wskoczyli na wóz i zaczęli obijać batem konie. Jedno zwierze padło, to był koń o imieniu Buła. Oni się wystraszyli i uciekli, ja się strasznie bałam. Zaczęłam się modlić i prosić świętą Maryję. Po chwili Buła wstał – wspomina jubilatka. Po wojnie Rosjanie zabrali większość inwentarza z gospodarstwa.
Anna Gawron pamięta również wcześniejsze lata swojego życia. – Kiedy miałam sześć lat wszystkim brakowało mąki. Ci, którzy ją mieli bali się, że do domu przyjdzie rewizja i wszystko zabierze. Ludzie chowali żyto i ręcznie je mielili po cichu w domach. Pamiętam jak robili to moi rodzice, a ja w oknie pilnowałam czy nikt nie nadchodzi – opowiada.
Jak mówią najbliżsi, pani Anna całe życie poświęciła rodzinie i pracy. Urodziła dwóch synów, doczekała się sześciu wnuków i jedenastu prawnuków. Obecnie mieszka z synem. Wsłuchuje się w audycje Radia Maryja, śpiewa „Kiedy ranne wstają zorze”, pamięta wszystkie modlitwy. Lubi truskawki i od czasu do czasu słodycze.
Przed urodzinami w GOK-u odbyła się msza święta w intencji jubilatki, którą odprawiło pięciu księży. Duchowni odczytali m.in. list do pani Anny od arcybiskupa metropolity katowickiego Damiana Zimonia.
Kiedy pytamy panią Annę o receptę na długie życie, odpowiada, że każdego dnia modliła się za swoją rodzinę. Nic więcej nie dodaje.
Z powodu zmęczenia jubilatka, po kilku godzinach, opuściła swoją imprezę urodzinową i udała się do domu. Goście bawili się do późnej nocy. Mówili, że sto lat ma się tylko raz w życiu.
(woj)