Policja wstrzymała wyjazd do Pleśnej
Prawie przez osiem godzin w strugach deszczu kilkudziesięciu rodziców koczowało na parkingu, z którego 30 czerwca miał wyjechać turnus do Pleśnej. Przewoźnik, który miał zawieźć dzieci na drugi koniec Polski podstawił autobusy z niesprawnym układem hamulcowym.
Około godziny 17.30 na parkingu w pobliżu starostwa zebrał się tłum rodziców ze swoimi pociechami, które tego dnia miały wyjechać na wymarzone wakacje zorganizowane przez raciborski magistrat. W tym roku, podobnie jak i w poprzednim, dzieci nad morze miały dojechać autobusami a nie jak to kiedyś bywało koleją.
Autobusy bez hamulców
– Przewoźnik podstawił cztery autokary, chcieliśmy aby dzieci jechały w komfortowych warunkach bez ścisku – mówi Anna Zarzyca z Zespołu Obsługi Placówek Oświatowych Urzędu Miasta w Raciborzu. – Mając na względzie bezpieczeństwo dzieci, jak zwykle w tego typu wypadkach poprosiliśmy o sprawdzenie autobusów przez policję – dodaje urzędniczka. Policjanci zjawili się na parkingu kwadrans przed godziną 18.00. – Funkcjonariusze z wydziału ruchu drogowego przystąpili do sprawdzania wszystkich pojazdów. Ich wątpliwości wzbudził stan dwóch z nich – wyjaśnia Mirosław Szymański, rzecznik Komendy Powiatowej Policji w Raciborzu. Jak się okazało, oba pojazdy miały niesprawne układy hamulcowe. – Chodziło konkretnie o systemy ABS, które w razie poślizgu są w stanie skutecznie zatrzymać rozpędzony autobus. Policjanci zatrzymali dowody rejestracyjne i zakazali dalszej jazdy – dodaje Szymański.
Urzędnicy się tłumaczą
Wychowawcy podjęli decyzję o ulokowaniu części dzieci na wolnych miejscach dwóch sprawnych autobusów. Pozostałe wyruszyły z Raciborza dopiero dziesięć minut po północy. – Odebrałem smsa od córki grubo po północy. To jakiś skandal, kto za to odpowiada? – denerwuje się jeden z rodziców. – Ostatni autobus wyjechał dopiero po tylu godzinach bo z trudem udało się na szybko zorganizować transport. Ostatecznie dzieci nad morze zawiózł raciborski przewoźnik. Firma, która podstawiła wspomniane busy to przewoźnik z Będzina. Korzystamy z jego usług od lat i nigdy nie było problemów. Dzieci przez te godziny nie mokły, część wróciła z rodzicami do domów a pozostali byli zabawiani przez wychowawców. Korzystamy od jakiegoś czasu z autobusów, bo kolej nie oferuje nam już tak komfortowych warunków jak kiedyś. Dzieci musiały czekać na peronach i być odbierane z Katowic – tłumaczy urzędniczka.
Policja swoje – kierowca swoje
Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, kierowcy autobusów jeszcze na szybko próbowali uzyskać zaświadczenie o sprawności swoich pojazdów na jednej ze stacji diagnostycznej, jednak niektórzy rodzice pojechali za nimi. Mimo bezwzględnego zakazu poruszania się wkrótce jeden z kierowców niesprawnego samochodu na kołobrzeskich numerach rejestracyjnych zniecierpliwiony czekaniem wyruszył nad morze bez dzieci, za to z ich bagażami w luku.
Szczęśliwe zakończenie
Z trudem udało się załatwić zastępczy autokar. – Wykonaliśmy mnóstwo telefonów i już baliśmy się, że będziemy musieli przekładać wyjazd na dzień następny. Wszyscy przewoźnicy mieli swoje autobusy w Warszawie gdzie odbywała się tego dnia manifestacja Solidarności – mówi Julian Zieliński, komendant obozu w Pleśnej. Kierowca podstawionego autobusu, który zgodził się zawieźć dzieci nad morze, ze względu na tachograf mógł wyjechać dopiero po północy. – Dzieci są w doskonałych humorach i wszystkie szczęśliwie dotarły do Pleśnej. Szkoda, że firma nie dba o swoje pojazdy i podstawia niesprawne busy. Rodzice wobec tej całej sytuacji zachowali się jednak wspaniale. Wiedzieli, że opóźnienie jest spowodowane troską o bezpieczeństwo ich dzieci – dodaje komendant.
(acz)