Szatan z Nowej Wsi roztrzaskał im głowy
To jedno z najbrutalniejszych zabójstw w ostatnich latach – mówią zgodnie rybniccy prokuratorzy.
Gdyby policja o kilka dni później zatrzymała zabójcę Anny i Brunona Pytlików, najbliżsi ofiar najprawdopodobniej jedliby i mieszkali z ich oprawcą. Rodzina Mateusza N., znanego jako „Szatan”, zaproponowała im pomoc przy pogrzebie. Wtedy jeszcze nikt nie wiedział, że to najprawdopodobniej sąsiad Mateusz odpowiada za tragedię.
Przyjaźń
Nowa Wieś. Malutka miejscowość – raptem czterystu mieszkańców. Przecięta na pół drogą wojewódzką z ciągiem domów po obu stronach. W dwóch z nich, okno w okno, mieszkali Pytlikowie i państwo N. Najbliżsi sąsiedzi. Wiedzieli o sobie wszystko, również to, że Pytlikowie mają pieniądze, bo wyprzedają ziemię pod działki. Starsze małżeństwo – ona 68, on 70 lat – nie mieli zaufania do banków. Pieniądze trzymali w domu. Jedną z rozmów o gotówce musiał któregoś dnia podsłuchać młody Mateusz.
Szok
W Boże Ciało, około godziny 13.00 matka Mateusza N. poszła do sąsiadów podzielić się upieczonym przez siebie ciastem. Pani Anna nie miała ręki do wypieków, więc przyjmowała poczęstunki od znajomej. Tego dnia na pukanie sąsiadki z naprzeciwka nikt nie odpowiadał. Kobieta widząc otwarte okno od strony ogródka zajrzała do domu. W niewielkiej odległości od parapetu zauważyła ciało 70-letniego Brunona. Zaalarmowano policję. Do niewielkiej miejscowości zaczęli się zjeżdżać policjanci i technicy kryminalistyki. Przez kolejne dni policjanci jeszcze wielokrotnie wchodzili do domu przy ulicy Rybnickiej, sprawdzając czy w splądrowanym mieszkaniu nie uszedł ich uwadze żaden trop. – W mieszkaniu nie było śladów włamania. Założono więc, że ofiary znały sprawcę i same wpuściły go do mieszkania. Rozpoczęły się jego poszukiwania. Policjanci prowadzili zakrojone na szeroką skalę czynności operacyjne – mówi prokurator Jacek Sławik, szef Prokuratury Rejonowej w Rybniku. Śledczy od razu założyli, że tragedia, która wydarzyła się w jednorodzinnym domu rozegrała się na tle rabunkowym. Wśród osób, które w pierwszej kolejności znalazły się w centrum zainteresowania policjantów byli najbliżsi sąsiedzi. Także 20-letni student socjologii Mateusz N. – niewysoki chłopak z domu po drugiej stronie ulicy.
Szatan
Mateusz zawsze interesował się muzyką, niepozorny fan muzyki metalowej przyjął pseudonim „Szatan”. Tak kazał siebie nazywać. Najstarszy z rodzeństwa zawsze marzył o graniu w zespole rockowym, jednak nie miał ku temu specjalnych zdolności, a i stara perkusja, na której pogrywał, zbytnio się do tego nie nadawała. Znalazł więc sposób na zaistnienie w muzycznym środowisku organizując dorywczo koncerty. Przez wygląd gimnazjalisty nie wszyscy jednak traktowali go poważnie. W dwudziestoletnim Mateuszu rodziły się coraz większe kompleksy. Kilka dni po mordzie w pokoju dwudziestolatka stanęła lśniąca, wymarzona perkusja z osprzętem. Policjanci szybko dowiedzieli się, że bezrobotny dwudziestolatek dysponuje od kilku dni znacznymi środkami finansowymi. Został zatrzymany. – Podczas przesłuchania szybko przyznał się do winy. Złożył obszerne wyjaśnienia, godząc się również na eksperyment procesowy. Podczas wizji na miejscu zbrodni dokładnie opisał przebieg tragicznego wieczoru. Jego zeznania znajdują potwierdzenie w zebranym materiale dowodowym, co pozwala nam przypuszczać, że mówi prawdę – relacjonuje prokurator.
Prezenty
Prokuratura Rejonowa w Rybniku podaje na razie informacje o kilkunastu tysiącach złotych zrabowanych z mieszkania starszego małżeństwa. Śledczy nie wykluczają jednak, że kwota ta może być znacznie wyższa. Świadczyć może o tym między innymi fakt zorganizowania przez Mateusza N. dwóch koncertów znanego punkowego zespołu w Rybniku i Raciborzu. Muzycy nie tylko otrzymali przyzwoitą gażę, ale i mieli zagwarantowany nocleg w hotelu. Wiadomo również, że Mateusz N. sprawił rodzinie kilka prezentów. W domu między innymi miał się pojawić dobry ekspres do kawy. Za samą perkusję w sklepie muzycznym zapłacił 11 tys. zł gotówką. Poratował też miejscowe zespoły, którym miał załatwić koncert zaliczką w euro. Szczegółową listę wydatków, których dokonał po mordzie wyjaśni trwające śledztwo.
Mord
Co dokładnie wydarzyło się w domu państwa P. w nocy z 21 na 22 czerwca? Jak ustalili śledczy i co potwierdził sam podejrzany, sprawca działał sam. Pytlikowie słynęli we wsi z tego, że sprzedawali działki. Jak się okazało, o ostatniej udanej transakcji wiedział również Mateusz N., który od pewnego czasu borykał się z coraz większymi problemami finansowymi. Do domu Anny i Brunona zapukał późno w nocy. – Do mordu doszło w późnych godzinach nocnych i rannych. Należy pamiętać, że to był syn najbliższych sąsiadów, więc mimo tej pory został wpuszczony do środka – mówi Sławik. Śledczy nie udzielają informacji na temat tego, co się działo w kolejnych godzinach. Wiadomo, że podejrzany chciał się za wszelką cenę dowiedzieć, gdzie małżeństwo trzyma pieniądze. Bez tej informacji, w jednopiętrowym domu, mógłby długo szukać gotówki. Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, schorowany i cierpiący na niewydolny układ oddechowy Brunon zmarł najprawdopodobniej pierwszy. Sprawca długo się znęcał nad jego żoną Anną. – Na razie nie potwierdzamy faktu torturowania. Wiadomo jednak, że sprawca uderzał wielokrotnie różnymi przedmiotami w głowę. Używał w tym celu między innymi młotka. Mateusz N. szedł do sąsiadów z zamiarem rabunku, jednak chyba sam nie wiedział jak się to wszystko skończy – mówi szef rybnickiej prokuratury.
Kara
1 lipca Sąd Rejonowy w Rybniku aresztował na trzy miesiące dwudziestoletniego mieszkańca Nowej Wsi. Sprawca deklaruje, że w chwili zdarzenia był trzeźwy. Jak zawsze jednak w takim przypadku przejdzie badania psychiatryczne, które potwierdzą, czy w chwili zdarzenia był poczytalny. Za tak brutalny mord grozi mu kara dożywotniego więzienia.
Adrian Czarnota