Żywopłot jak z bajki
Marta i Norbert Labusowie mają się czym pochwalić.
Państwo Marta Szwedka-Labus i Norbert Labus są wielkimi miłośnikami przyrody i z upodobaniem pielęgnują swój przydomowy ogród przy ul. Chełmońskiego w Raciborzu. Żywopłot formują od 30 lat, od czasu kiedy osiągnął wymaganą wysokość do granicy płotu. Najpierw bukszpanem zajął się znajomy pracownik zieleni miejskiej, który wykonał najbardziej niewdzięczną pracę, wyrównując go. Ale kiedy wyjechał z Raciborza, pani Marta z konieczności zajęła się nim sama. Uformowała postacie zwykłym sekatorem. Po pewnym czasie przyjaciele sprezentowali jej elektryczne narzędzia do przycinania, które niestety nie sprawdziły się, ponieważ ścięte liście brązowiały i brzydko to wyglądało. Wróciła więc do sekatora. Kiedy pięć lat temu złamała rękę, trzeba było poprosić kogoś o pomoc. Żywopłotem zajął się przyjaciel – pan Adam, który – mimo, że jest w tej dziedzinie amatorem – wykazał się niezwykłymi zdolnościami. W tym roku przeszedł samego siebie. Nawet uwypuklił brodawkę pod nosem misia koala. Dzieciaki podchodzą, głaszczą go i robią sobie zdjęcia. – Ludzie pytają nas, jak to zrobić, żeby mieć taki piękny, oryginalny żywopłot. Gotowi są przeznaczyć na to spore pieniądze. Jednak to nie jest kwestia pieniędzy. Trzydzieści lat trzeba czekać, żeby do tego dojść, osiągnąć taki efekt! Bardzo nas cieszy, że to się nam udało i że innym też się podoba. Jedynym mankamentem jest, że ludzie wrzucają do otworów w żywopłocie papierki a nawet butelki – mówi Marta Szwedka-Labus.
(e)