Do bycia strażakiem trzeba mieć chęć
Kiedy w 1932 r. w Kornicach ogień zajął dom mieszkalny a mieszkańcy gasili dobytek sąsiadów wiadrami z wodą, padła decyzja: zakładamy Ochotniczą Straż Pożarną. Głównymi założycielami byli Antoni Październy i Karol Gołąbek. Właściciel ziemski wraz z mieszkańcami zakupili na potrzeby strażaków sikawkę konną. Siedzibą strażaków od razu stały się pomieszczenia w miejscowym zamku. To informacje o początkach OSP w Kornicach, które przetrwały w pamięci mieszkańców. Historia jednostki do lat 50-tych ubiegłego wieku jest zasłonięta gęstą mgłą niepamięci.
W 1950 r. zapiski mówią o pożarze domu, przy gaszeniu którego użyto wspomnianej sikawki konnej. To również ostatni zapis o sikawce konnej, po której ślad zaginął.
W 1966 r. strażacy dysponowali już motopompą m 400.W tym samym roku przeniesiono sprzęt strażacki do nowo wybudowanej remizy, w centrum wioski. W budowie nowej remizy największy udział mieli: Wojciech Adamczyk, Franciszek Daniel, Jan Benek, Józef Leks oraz Henryk Gieroń.
Małe pomieszczenie mogło pomieścić zaledwie motopompę, węże i drobny sprzęt strażacki. Obecna remiza, którą oficjalnie zajęli strażacy w 2002 r. pełniła wcześniej rolę szkoły i przedszkola. Gminny budynek miał być sprzedany lecz staraniami strażaków przekazano go sołectwu. W 2002 r. remizę poświęcił kapelan strażaków ojciec Marceli oraz wikary z Pietrowic ks. Klose. Dziś poza remizą jest tu wiejska świetlica i siłownia.
Groźba likwidacji
Jak wspomina ówczesny prezes OSP Jan Olender, pod koniec lat 70-tych ubiegłego wieku, jednostce groziła likwidacja. Zarząd gminny OSP chciał przyłączenia strażaków do jednostki z pobliskich Pietrowic Wielkich. W wyniku spotkania, które miało miejsce w 13 stycznia 1981 r. członkom OSP Kornice postawiono ultimatum. Mogli funkcjonować jako niezależna jednostka lecz bez pomocy finansowej ze strony zarządu. – Chcieli sprawdzić czy damy sobie radę. Ze strażakami zaczęliśmy organizować festyny i zabawy karnawałowe, z których zyski przeznaczaliśmy na potrzeby jednostki – wspomina Jan Olender. Upór pozwolił im przetrwać.
W 1986 r. ochotnicy, w czynie społecznym wybudowali boisko LKS w Kornicach. Jednostka dysponowała już wtedy motopompą m 800. Tuż po oddaniu boiska do użytku OSP zorganizowało u siebie zawody. Zajęli II miejsce i wszyscy wiedzieli, że ze strażakami z Kornicach trzeba się liczyć.
Kiedyś było łatwiej
W Kornicach, podobnie jak w wielu innych jednostkach w powiecie, młodzi nie garną się chętnie do straży. – Kiedyś było łatwiej zebrać chętnych na zawody i do działania w straży. Dziś jest inaczej, ale nikogo nie można do niczego przymuszać. Do bycia strażakiem trzeba mieć chęć – tłumaczy Jan Olender, który był prezesem jednostki przez 25 lat. Prezes wspomina, że kiedyś, gdy zaalarmowano o pożarze, do remizy biegli wszyscy. Ci, którzy przybiegli pierwsi wyjeżdżali do ognia. – Nie było ważne czy się ma badania czy szkolenie. Dziś to nie do pomyślenia, choć to zrozumiałe – mówi.
Strażacy poza gaszeniem zajmowali się również coroczną kontrolą hydrantów, a także kominów we wszystkich domostwach. Robili to, czym zajmuje się kominiarz, ale sprawdzali również czy przy kominach jest piasek i czy komin jest wybielony. Na te czynności dostawali często po trzy dni wolnego w pracy.
Takie buty
W 1992 r. OSP zostało zarejestrowane w sądzie wojewódzkim jako samodzielna jednostka. Były to czasy, w których wiele spraw ochotnicy musieli załatwiać sami.
Gdy w 1994 r. strażacy z Kornic zajęli czwarte miejsce na gminnych zawodach OSP w Żerdzinach, ich drużyna została zdyskwalifikowana. Sędziom nie podobało się, że strażacy wystartowali w swoich prywatnych butach. Jedni w sportowych tenisówkach, inni w bardziej oficjalnych. – Nasza jednostka nie miała wówczas butów strażackich. Dyskwalifikacja wydawała się nam niesprawiedliwa i obiecaliśmy, że nie wystartujemy w następnych zawodach – wspomina prezes Olender. Tak też się stało, lecz w międzyczasie OSP otrzymała komplet butów ufundowanych przez gminę.
W 1996 r. prezes OSP znalazł na złomie motopompę m 800 Po5. Po remoncie, którym zajęli się sami strażacy, remiza wzbogaciła się o kolejny sprzęt. Pompy do 2007 r. były wożone w wózkiem, który podłączano jak przyczepkę do samochodu.
Średnia w gminie
Obecnie jednostka liczy 28 członków, w tym 11 czynnych. Strażacy zajmują się organizacją corocznego karnawału oraz uczestniczą w organizacji i obstawie innych imprez na terenie sołectwa i gminy. Co roku, podobnie jak inne jednostki z gminy, biorą udział w pielgrzymce do św. Krzyża.
– Naszym największym marzeniem jest aby doposażyć jednostkę, aby dorównać średniej w gminie. Od 2007 r. mamy pierwszy samochód żuk, który na razie nam wystarcza, chodzi o inne rzeczy – mówi obecny prezes Alojzy Piskała. Dodaje, że cały czas strażacy prowadzą nabór do swoich szeregów.
Obecny zarząd OSP Kornice
- prezes: Alojzy Piskała
- naczelnik: Marek Krótki
- sekretarz: Damian Mizioch
- skarbnik: Zygfryd Lasak
- gospodarz: Tomasz Mizioch
Wybrane wyjazdy OSP Kornice
- 1981 r. pożar młyna w Pietrowicach Wlk. Pomimo udziału w gaszeniu wielu jednostek młyn ulega spaleniu.
- 1984 r. po ulewach zerwane zostają wały zbiorników wodnych przy RSP. Strażacy zabezpieczają je aby nurt wody nie wyrządził większych szkód.
- 1986 r. pożar roszarni lnu w Pietrowicach. Kornice przez dwa dni w akcji, m.in. pompują wodę z rzeki i zajmują się zaopatrzeniem.
- 1992 r. pożar lasku w Kornicach, dzięki szybkiej interwencji ogień udaje się ugasić.
- 1994 r. pożar domu samotnej kobiety. Palą się m.in. szmaty, pomiędzy którymi jest butla z gazem co powoduje niebezpieczeństwo wybuchu. W rezultacie strażacy z Kornic wynoszą butlę i opanowują pożar.
- 1994 r. pożar obory w RSP. OSP Kornice gaszą ogień w zarodku.
- 1997 r. powódź stulecia, podczas której poza pomocą strażacką, mieszkańcy Kornic przekazują dla raciborzan sto bochenków chleba. W głównym sztabie odmawiają przyjęcia pieczywa, mówią, że mają go za dużo. Strażacy wiozą chleb do klasztoru Annuntiata, gdzie siostry przyjmują go i rozdają potrzebującym. Strażacy przez 10 dni pompują wodę z zalanych budynków.
- 1998 r. w Kornicach pali się samochód fiat. W fiacie następuje zwarcie instalacji, samochód staje. Kierowca wysiada z fiata, zostawiając auto na pierwszym biegu. W wyniku zwarcia następuje zapłon silnika, auto rusza i zaczyna się palić. W samochodzie jest dodatkowa instalacja gazowa. Strażacy podejmują szybką akcję i zimną wodą z hydrantu gaszą samochód.
- 2009 r. przez Kornice przechodzi wichura. Rwie dachy, łamie drzewa. Strażacy pomagają w usuwaniu skutków żywiołu.
(woj)