Ekolodzy kontra cykliści
Obrońcy przyrody i mieszkańcy Pogrzebienia podjęli walkę o ocalenie 150-letniego gminnego lasu zwanego Krześnioki, który zaczynają opanowywać motocykliści, posiadacze quadów, wandale i zwolennicy głośnych zabaw w środowisku leśnym.
Kornowac. Do starosty raciborskiego skierowane zostało pismo z prośbą o interwencję, m.in. pilne zarządzenie przeprowadzenia kontroli stanu zniszczeń i rozmiaru wyrządzonych szkód środowiska tegoż lasu. Oto jego obszerne fragmenty: „(...) Ten piękny teren, czczony przez naszych mieszkańców jako świątynia przyrody, zabytek historii Pogrzebienia (...) – przyciąga nie tylko miłośników przyrody, ale – niestety – i grupy motocyklistów, posiadaczy quadów, rowerzystów, wandali, krzykaczy i różnych poszukiwaczy zabaw w środowisku leśnym.
Samorządowe władze Kornowaca nie interesują się walorami przyrodniczymi ani stanem estetycznym i ekologicznym swojego lasu, wskutek czego na efekty nie trzeba było długo czekać. Już przy samym wjeździe do lasu od strony ulicy Pamiątki widoczne są głębokie koleiny, zrujnowane drogi leśne przez motokrosowców zapuszczających się do miejsc o urozmaiconej konfiguracji, a nieco dalej udeptana i ubita gleba, zniszczone runo leśne wraz z ostojami godnych ochrony roślin, mchów i grzybów. Zniknęły m.in. występujące tu rośliny chronione, np. konwalia majowa, kosmatka leśna (to rzadka roślina lasów górskich), gdyż na stromych skarpach pomiędzy wiekowymi drzewami dzielni żużlowcy urządzili liczne zjeżdżalnie i tory treningowe. Oczywiście wycinając uprzednio wszystkie rosnące po drodze krzewy i pozostawiając kupki śmieci pod drzewami.
Ryk silników, głośne zabawy, okrzyki, wzajemne nawoływania, gonitwy i hałasy płoszą zwierzynę i przyczyniają się do niszczenia ptasich lęgów. 26 maja w odległości około 30 m od ronda, w środku lasu znaleziono np. gniazdo myszołowa z dwoma młodymi, które stale niepokojone mogą zginąć śmiercią głodową. Obecność tak dużej liczby pojazdów w środowisku leśnym pociąga za sobą rozlewanie olejów, benzyny, smarów i chemikaliów, które w trwały sposób zatruwają glebę. Motocykliści szaleją też na wąskiej ul. Lipowej, prowadzącej do lasu Krześnioki.
Szanowny Panie Starosto! Mając na uwadze opisane wyżej zagrożenie środowiska przyrodniczego lasu Krześnioki, powodujące bezustanne naruszanie równowagi biologicznej, rodzi się pytanie: Jak to się dzieje, że władze gminy Kornowac nie potrafią rozstrzygnąć dylematu: dzika przyroda, zabytek historyczny, czy tor motokrosowy i dzikie wysyiska śmieci w uroczysku Krześnioki?
Praca, wysiłki i starania ekologów nie przyniosą poprawy w tej dziedzinie, jeśli nie będą oni wspierani przez właścicieli lasów, straż leśną, straż gminną, służby ochrony środowiska i wszystkie odpowiedzialne jednostki” – kończy społeczny opiekun przyrody Roman Pieła.
Starosta nie ustosunkował się do pisma – przesłał je do Regionalnego Dyrektora Ochrony Środowiska w Katowicach. I tu sprawa zaczyna się komplikować, ponieważ rozpatrująca je Jolanta Prażuch, zastępca RDOŚ, regionalny konserwator przyrody, prosi starostę o podanie numerów działek tego lasu, na których zostały wyrządzone szkody (do czego jest powołany Urząd Gminy w Kornowacu, do którego las należy lub nadleśnictwo). – Zamiast jak najszybciej ukrócić samowolę motocyklistów, urzędy stosują spychologię. Sprawa ciągnie się już dwa miesiące. Wkrótce wyrządzone szkody będą nie do naprawienia. Moim zdaniem, starosta, skoro uznał, że ta sprawa nie leży w zakresie jego kompetencji, powinien pismo skierować bezpośrednio do UG w Kornowacu – mówi jego autor Roman Pieła.
W urzędzie w Kornowacu nikt pisma nie widział. – Kiedyś słyszałem o tej sprawie, ale oficjalnie nikt się do mnie nie zgłosił – mówi Grzegorz Niestrój, wójt gminy Kornowac. – Żadne pismo do nas nie wpłynęło. Także ze starostwa nie mieliśmy żadnych sygnałów. Ze swojej strony wyślę pracownika zajmującego się sprawami ochrony środowiska. Mogę także polecić by straż miejska patrolowała te okolice szczególnie popołudniami i wieczorem – dodaje wójt.
– Sam badałem tę sprawę, rozmawiałem także z właścicielami lasu, którymi są osoby prywatne – mówił nam Eugeniusz Kura, radny gminy i sołtys Pogrzebienia. – Właścicielom ten proceder z motocyklami nie przeszkadza. Jeżeli sami nie wniosą skargi na motocyklistów, to my nie możemy interweniować. Jest kilku motocyklistów, którzy wybrali sobie ten teren do jazdy motorami. Jeden jest od nas z Pogrzebienia, reszta z Rzuchowa, Pszowa i Rydułtów – dodaje Eugeniusz Kura.
(e), WiZ