Koniec żniw a na polach smutek
Rolnicy w powiecie raciborskim liczą straty. Zakończone właśnie żniwa nie były radosne. Tylko w raciborskim Agromaxie straty sięgają kilkuset tysięcy złotych. Zebrane zboże jest tak niskiej jakości, że zamiast na mąkę, nadaje się tylko na paszę dla zwierząt. Tak przynajmniej twierdzą w skupach.
Wykończeni psychicznie
Firmy zajmujące sie obrotem zbożem masowo kwalifikują zebrane plony do niskiej kategorii, bo zbyt długo leżało na polu. Rolnicy bronią się, że część zboża, które kwalifikowane jest jako paszowe, mogłoby bez problemu posłużyć do wypieków. Jednak badania, którym poddawana jest każda partia zboża trafiającego na skup są bardzo rygorystyczne. – Rolnicy, którzy mają suszarnie młócili praktycznie w deszczu, przy wilgotności rzędu 18 – 20 procent i praktycznie zamknęli temat, dowożąc zboże jako pierwsi. Pozostali rolnicy, w tym ja, mogliśmy sprzedać zboże tylko na paszę, tracąc blisko 200 złotych na tonie. Ta pszenica tak naprawdę nie jest zła i z niej także byłby chleb, ale odpada w badaniach. Trzy parametry są w porządku a jeden nie i po sprawie – mówi Jan Płaczek, rolnik z Sudołu, któremu ostatnie zboże z pola udało sie zebrać w czwartek. – Właścciele skupów w bezwględny sposób wykorzystali aurę oferując niskie ceny – mówi Bogusław Berka, szef przedsiębiorstwa rolno-przemysłowego Agromax. – Przy tak dużym gospodarstwie jak nasze straty idą w setkach tysięcy złotych bo operujemy ogromnymi ilościami zboża. Tegoroczne żniwa wykończyły rolników psychicznie. Przy dzisiejszych urządzeniach i automatyce żniwa nie są już tak ciężką pracą fizyczną, ale sytuacja kiedy widzi się jak zboże niszczeje na polu bardzo boli. Mamy suszarnię, ale ona ma swoją wydajność i wszytskiego nie wysuszylismy – mówi Berka.
Ani na mąkę, ani na wysiew
Powodem kłopotów rolników były deszcze, które opóźniły żniwa. Wilgoć na polach powodowała między innymi wyleganie zbóż, czyli sytuacje kiedy zboża „kładły” się na polu oraz tzw. porastanie czyli sytuacje, kiedy ziarno zaczyna kiełkować jeszcze w kłosie. – Opóźnione żniwa powodują, że zboże stoi na polach. Z kłosów obsypuje się ziarno, atakują je równiez choroby grzybowe – mówi Andrzej Gotzman, pełnomocnik ds. handlowych z raciborskiej firmy Elikor działającej w branży rolniczej. – To co rolnicy zbiorą będzie najprawdopodobniej niższej jakości, niż gospodarze się spodziewali. To się w prosty sposób przekłada na pieniądze. Dla przykładu pszenica, którą rolnik do tej pory sprzedawał po 840 złotych za tonę, teraz będzie mógł sprzedać jako paszę za 620 złotych za tonę. Straty będą więc zależeć od wielkości produkcji w danym gospodarstwie – dodaje Gotzman. Rolnicy nie tylko nie będą mogli sprzedać zboża na mąkę, ale również wykorzystać go jako materiał siewny. Tu każdy kolejny dzień na polu powoduje, że zwiększa się prawdopodobieństwo tzw. porastania czyli kiełkowania ziarna jeszcze w kłosach. – Zdecydowanie na wilgoć najbardziej wrażliwe jest pszenżyto. Tu czasem wystarczy jeden dzień aby doszło do strat. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że rolnicy będą musieli swoje plony przeznaczyć jedynie na paszę. Każde ziarno przed wysiewem przechodzi odpowiednie badania dotyczące jego jakości. Przypuszczam, że sporo nasion zebranych z pól przy takiej aurze nie będzie mogło być wysiane – mówi Alicja Mekwińska, kierownik działu nadzoru nasiennego Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Roślin i Nasiennictwa w Katowicach.
Tygodnie stresu
Jak słyszymy w ŚIR, sytuacja na Śląsku jest bardzo zróżnicowana. Racibórz to dobre rolniczo tereny gdzie produkcja pozwalała osiągnąć nawet 10 ton z hektara. Aura w różnym stopniu utrudniła rolnikom żniwa. Są miejsca w naszym województwie, gdzie nawet w sąsiednich miejscowościach, jedni się cieszą, inni liczą straty. – Moim zdaniem o wielkiej klęsce raczej nie można mówić, zboża jest dużo, tyle że będzie gorszej jakości niż rolnicy sie spodziewali. Podobnie zresztą jest z rzepakiem – mówi Roman Włodarz, prezes Śląskiej Izby Rolniczej w Katowicach. – Wiosna w tym roku nadeszła szybko. Rolnicy myśleli więc, że i żniwa uda im się skończyć o dwa tygodnie wcześniej. Tymczasem w maju nadeszła susza. Ziarna nie wykształciły się w takich warunkach prawidłowo. Później przyszły ulewy. Praktycznie przez pięć tygodni rolnicy nie mogli wjechać na mokre pola i zebrać swoich plonów. To co się dzieje teraz na polach to normalne odchylenie jakie zdarza się na przestrzeni lat – dodaje Włodarz.
Adrian Czarnota