Był jednym z dziesięciu
10 października TVP wyemitowała kolejny odcinek popularnego programu „Jeden z dziesięciu”. Jednym z uczestników był raciborzanin Maciej Nowak.
– Co skłoniło Pana do wzięcia udziału w tym właśnie programie? (czy np. oglądał Pan ten program i był w stanie odpowiedzieć bez problemu na większość pytań?)
– Odpowiem dość nietypowo. Motywacją do wystąpienia w teleturnieju była strasznie długa jak dla mnie przerwa od pierwszego występu w „Jednym z dziesięciu”. W 2001 roku spróbowałem pierwszy raz zmierzyć się z pytaniami zadawanymi przez Tadeusza Sznuka. I to ze zdecydowanie lepszym rezultatem niż na tegorocznym nagraniu. Wtedy to dostałem się do finałowej trójki i choć nie wygrałem odcinka, to czułem ogromną satysfakcję po występie w teleturnieju. Z pozycji „kanapowego” teleturniejowicza odpowiadanie na zadawane pytania nie nastręcza jakiś większych problemów. Ale wizyta w studiu telewizyjnym i spojrzenie w oko kamery to już inna bajka.
– Jak wyglądają przygotowania do takiego programu?
– Wszystko zaczyna się od zgłoszenia chęci udziału w teleturnieju (listownie lub drogą internetową). Z reguły po 2 miesiącach przychodzi zaproszenie do wzięcia udziału w eliminacjach w Warszawie, które polegają na odpowiedzeniu na 15 pytań zadawanych przez pracownika telewizji. Są to pytania z takiego samego zakresu jak na nagraniu teleturnieju. Po udanym przebrnięciu przez eliminacje trzeba poczekać na termin nagrania. Może to potrwać do kilku miesięcy. Samo nagranie ma miejsce w Ośrodku Telewizyjnym w Lublinie gdzie w jednym dniu kręci się kilka odcinków teleturnieju. Nagranie odcinka trwa około 1 godzinę (chyba, że wystąpią problemy ze sprzętem telewizyjnym czego, było mi dane doświadczyć). Do samego teleturnieju nie można się jakoś specjalnie przygotować. Po prostu w odpowiednim momencie musi się otworzyć ta „klapka” z poprawną odpowiedzią na pytanie.
– Czy nie obawiał się Pan, że mimo wiedzy pytania Panu akurat nie „siądą” i że może źle wypaść?
– A i owszem. Jest to zmora wszystkich uczestników. To właśnie jest zazwyczaj treścią naszych rozmów w dniu nagrania. Każdy zakłada, że taka sytuacja może zaistnieć ale nie przykłada się do tego zbyt wielkiej wagi. Zresztą raz na wozie raz pod wozem. Jedno jest pewne, że odpowiedzi na te pytania na pewną pozostaną na długo w pamięci, zdecydowanie na długo.
– Jakie są Pana wrażenia z udziału w tym teleturnieju?
– Powiem tak. Ja czerpię przyjemność z samego udziału w teleturnieju, z możliwości zmierzenia się z samym sobą i z przeciwnikami (albo jak ładnie o sobie mówimy: współgraczami), którzy reprezentują czasami bardzo wysoki poziom. Każdy udział w teleturnieju zakończony inaczej niż wygraną może, a czasami wręcz musi pozostawiać pewien niedosyt. A to sprawia, że do kolejnego podchodzi się z jeszcze większą determinacją, ale taką w dobrym jej znaczeniu.
– Jakie pytania sprawiły Panu największą trudność?
– Pewnie te, na które nie udzieliłem odpowiedzi. Ale tak poważnie, to nawet te najprostsze mogą sprawić nie lada kłopot i to w tym najmniej odpowiednim momencie. A potem już nie ma odwrotu. Gaśnie lampka i nad głową robi się ciemno i mamy mnóstwo czasu na refleksję: „Przecież to było tak banalne pytanie”!
– Czy zamierza Pan jeszcze kiedyś spróbować swoich sił w tego rodzaju teleturnieju?
– Oczywiście. Niestety na kolejny występ w „Jednym z dziesięciu” muszę poczekać 4 lata (tyle trwa karencja według regulaminu) ale planuję występ w kilku eliminacjach do innych teleturniejów, no i zobaczymy czym się to skończy.
(eh)