Po co nam giełda skoro mamy Auchan
Adam Hajduk nie wierzy w powodzenie giełdy rolnej na Raciborszczyźnie.
Do wzięcia z funduszy unijnych jest 12 mln zł na tworzenie giełd rolnych na Śląsku. Dla pojedynczego wnioskodawcy jest to kwota nawet miliona złotych. Nasi samorządowcy nie sięgają po te pieniądze, a starosta raciborski uważa, że u nas taki bazar przegrałby z ofertą Auchan.
O milionach złotych, z których mogłyby skorzystać samorządy śląskie informował radnych powiatu Henryk Panek, ekspert w zakresie rolnictwa, szef raciborskiego oddziału Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. Wskazał za atut giełdy rolnej możliwość kupna płodów rolnych bezpośrednio od ich producentów. Ich ceny byłyby niższe, bo nie zarabialiby pośrednicy. – To nie byłaby tylko wielka hurtownia, ale miejsce do bezpośredniego kontaktu na linii rolnik – klient indywidualny – przekonywał Henryk Panek. O zaletach giełdy mówił wiosną tego roku wiceminister rolnictwa Kazimierz Plocke goszcząc w Raciborzu. – To dobry pomysł na to by rolnicy mogli sprzedawać swoje produkty bezpośrednio z gospodarstw, w normalnych warunkach. W każdym mieście powiatowym taki bazar powinien powstać – opowiadał przedstawiciel ówczesnego rządu. Informował, że pieniędzy unijnych starczyłoby na 5 lat działalności giełdy. Handlowcy nie płaciliby przez ten okres opłat „targowych”.
Już podczas wizyty ministra radni powiatowi nie palili się do pomysłu. – Już to przerabialiśmy, nie było zainteresowania – mówił szef komisji rolnictwa Ryszard Winiarski. Sceptyczny wobec tej idei pozostaje starosta raciborski Adam Hajduk. Uważa, że z dostępnością do oferty rolnika nie ma dziś w Raciborzu problemu. – Jak trzeba to pod dom podwiozą worek ziemniaków – podaje przykład. Ponadto nie wierzy w powodzenie działalności giełdy. – Kto tam pojedzie na zakupy? Prędzej zaopatrzy się w warzywa i owoce w Auchan – przypuszcza starosta.
O możliwość utworzenia giełdy rolnej w Raciborzu Henryk Panek zabiega od wielu miesięcy, próbując przekonać do pomysłu prezydenta Raciborza. Chodzi mu o lokalizację w Ocicach, nieopodal siedziby ARiMR. Nie widzi jej tam Mirosław Lenk, bo wiązałoby się to z koniecznością inwestowania sporych kwot w przygotowanie dróg pod ciężki transport – na giełdę jeździłyby m.in. tiry. – Ale są w mieście tereny gdzie można taką giełdę umieścić. Nawet w przyszłej strefie gospodarczej, o którą staramy się na Ostrogu – proponuje włodarz.
(ma.w)
Andrzej Ploch
rolnik z Raciborza Sudołu
Nie jestem pewien czy takie coś wypali. Kiedy przenieśli podobne do takiej giełdy targowisko spod placu obok kościoła Matki Bożej, to nie przyjęło się ono w nowym miejscu, na starym despolu. Poprzednio w czwartki bywało tam wielu wystawców i kupujących, potem zainteresowanie się skończyło. Nie wystarczy, że powstanie taka giełda, bo jej powodzenie zależy od kupców. A żeby on chciał przyjechać to już nie jest takie proste w czasach gdy tak wiele jest wokół supermarketów.
Kazimierz Lach
prezes Powiatowej Rady Śląskiej Izby Rolniczej
Do pomysłu stworzenia takiej giełdy w naszym powiecie podchodzę z rezerwą. Trzeba rozważyć wszystkie za i przeciw. Inaczej reagowałem jeszcze parę lat wstecz, bo wówczas klimat dla takiego przedsięwzięcia był korzystniejszy. Obecnie producenci rolni mają swój rynek zbytu, jeżdżą na giełdy do Gliwic, Katowic, gdzie „zaklepali” swoje miejsca. W okolicy działa wiele hurtowni handlujących ich produktami. Pomysłu nie wolno jednak skreślać, można przeprowadzić sondaż wśród rolników co myślą na ten temat. Ważne, by znalazł się odbiorca, a tu zainteresowana kupowaniem u producentów jest tzw. stara gwardia. Młodzi wolą pojechać do supermarketu. Bywa, że ceny są tam niższe niż na targowiskach czy giełdach.