Co z żeglugą na Odrze?
Na październikowej sesji raciborscy radni miejscy poparli inicjatywę rajców powiatowych z Kędzierzyna-Koźla w sprawie pogłębienia koryta rzeki Odry.
Taki zabieg miałby poprawić bezpieczeństwo mieszkańców ale również mógłby być pierwszym krokiem w sprawie umożliwienia żeglugi na Odrze.
Inicjatywa, którą na październikowej sesji poparli radni miejscy to pomysł Rady Powiatu Kędzierzyńsko-Kozielskiego. Radni zwrócili się do wszystkich gmin nadodrzańskich aby te poparły ich apel do Premiera RP w sprawie opracowania rządowego programu systematycznego pogłębiania koryta rzeki Odry. Na tej samej sesji z ust radnego Franciszka Mandrysza padła propozycja rejsów statkiem turystycznym po Odrze. Statek chętnego armatora z Kędzierzyna-Koźla mógłby cumować przy przystani zlokalizowanej na nadodrzańskich bulwarach, o ile ta w ogóle powstanie. Prawie 5 mln zł na ten cel urzędnicy chcą pozyskać z funduszy unijnych. Nadarzyła się okazja by pozyskać dotację z RPO Województwa Śląskiego, bo zostały oszczędności z wydatków na cele turystyczne. – Próbujemy. Wnioski do RPO są przyjmowane do 17 listopada – mówił prezydent Raciborza Mirosław Lenk, podczas posiedzenia komisji budżetu.
Skody spływały Odrą
W całym zamieszaniu wokół Odry nikt już nie wspomina o towarowej żegludze na Odrze. Jeszcze na wrześniowej sesji rady powiatu raciborskiego radny Leonard Malcharczyk dociekał czy temat barki na wspomnianej rzece to „temat realny czy wirtualny”. Od tego czasu cisza. Tymczasem nasz tygodnik dotarł do archiwalnych materiałów, które pokazują, że żegluga towarowa na wysokości Raciborza jest nie tyle możliwa, co była wykonywana. 5 kwietnia 1975 roku odbył się rejs eksperymentalny na trasie Koźle – Bohumin – Koźle. Pchacz typu „Łoś” przepchnął na tej trasie dwie barki o ładowności 50 i 25 ton załadowanych 50 tonami wyrobów walcowanych z Vitkovicke Żelezarny a Stroirny Klementa Gottwalda. Do załadunków zbudowano nabrzeże konstrukcji stalowej długości 40 metrów w okolicach Bohumin – Kopytov. Po tym wykonano jeszcze 12 rejsów przewożąc m.in. wyroby hutnicze i samochody ciężarowe skoda. Przewozy te miały charakter propagandowy, aby unaocznić decydentom możliwości transportowe Odry.
Odważny pionierski rejs po Odrze
Już wtedy inżynierowie mieli wielkie plany związane z żeglugą na Odrze. „Uroczystą inaugurację pierwszego rejsu zapoczątkowali przedstawiciele życia politycznego i publicznego. Pierwszy ładunek to 50 ton rur dla NRD z naszej walcowni rur. Jak oznajmiło kierownictwo polskiej żeglugi rzecznej na Odrze, w najbliższych dniach będzie dokończona przebudowa specjalnej barki o nośności aż 150 ton do transportu wałów napędowych” – pisał 9 kwietnia 1975 roku zakładowy tygodnik „Jiskra”. W dalszej części mowa jest o znaczeniu rzek w rozwoju przemysłu, zapotrzebowaniu na wodę pitną, której zużycie wzrosło przeszło dwukrotnie w porównaniu do czasów przedwojennych, rekreacji, planie pięcioletnim i konferencji RWPG w Bukareszcie.
Z Raciborza do elektrowni jądrowej
Najpoważniejsze plany w kwestii żeglugi na Odrze dotyczyły budowy elektrowni jądrowych w RWPG i transportu ogromnych elementów do ich budowy. Do produkcji stabilizatorów ciśnień, wytwornic pary i separatorów przegrzewaczy zostały wytypowane: w Czechosłowacji Vitkovicke Żelezarny a Stroirny Klementa Gottwalda (VŻKG) w Ostrawie, w Polsce Raciborska Fabryka Kotłów – dzisiejsze Rafako. Gabaryty oraz ciężar 120–320 t nie pozwalały na transport drogowy i kolejowy. Oba te miasta leżą nad Odrą, ale na odcinku nieżeglownym. Wykonane więc zostało studium użeglownienia górnego docinka Odry, co zaowocowało później projektem połączenia Odra – Dunaj.
Odra pomagała Rafako
– W latach 70. próbowano regulować Odrę na naszym odcinku. Przy dzisiejszej hali IV, położonej najbliżej rzeki, miała powstać przystań towarowa o nośności do 200 ton – wspomina Manfred Piechula, dziś szef logistyki w Rafako. – Stabilizatory produkowane przez nasz zakład miały trafiać do elektrowni jądrowych. Po powodzi w 1997 roku nie produkujemy tak dużych elementów i najczęściej nie przekraczają 120 ton. Odrę wykorzystywaliśmy jeszcze w latach 90 do spławiania naszych elementów do Szczecina. Jednak taki transport zaczynał się na Opolszczyźnie, Odra na naszym odcinku była za płytka – dodaje Piechula.
Nadszedł kryzys
Jeszcze w 1975 wierzono, że Odra to przyszłość transportu. „Tę nową drogę transportu wykorzysta nie tylko nasza republika, ale także Polska do transportu surowców, hutniczych, energetycznych i chemicznych. Będą nią sukcesywnie transportowane 4 miliony ton rudy, węgla i materiałów sypkich, prócz towarów tranzytowych. W roku docelowym oczekiwany jest transport 22 milionów ton różnych substratów do Ostrawy” – pisała w propagandowym tonie zakładowa „Jiskra”. W roku 1978 prace projektowe przerwano – nadciągał kryzys. – Odra nie raz pozwalała nam na transportowanie ogromnych elementów przez nasz kraj – wspomina dziś Jerzy Thamm, emerytowany wiceprezes Rafako. – Elementy produkowane przez Rafako, najczęściej dowożone do Metalchemu, ładowane były na barki. Transport drogowy nie wchodził w grę. Trzebaby wówczas wzmacniać jednorazowo mosty i ponosić ogromne koszty – wpomina Thamm.
Co dalej z Odrą?
Odra na odcinku od Raciborza do Kędzierzyna jest rzeką żeglowną. – To oznaczenie dotyczy jeszcze odcinka mniej więcej do wysokości naszej siedziby. Powyżej jest to rzeka spławna, nie żeglowna. Rzeka do Raciborza jest uregulowana, jednak w różnym stanie są zabudowania regulacyjne. Na każdym odcinku rzeki inaczej to wygląda. Dużo zrobiliśmy po powodzi w 1997 roku, jednak jeszcze sporo jest do roboty – mówi Mirosław Marzec, kierownik Zarządu Zlewni Górnej Odry w Raciborzu. Fachowcy z RZGW w Gliwicach podkreślają na spotkaniach z samorządowcami, że w ich ocenie jest małe zainteresowanie transportem ze strony armatorów.
Adrian Czarnota