Siedmiolatek jest stary
Kupują auto żeby nie stać pod Częstochową.
Czy nie można wstrzymać się z kupnem nowego auta służbowego? – pytano prezydenta Lenka. Ten odparł, że potrzebuje narzędzia pracy.
Robert Myśliwy powątpiewał w zasadność wydatku 100 tys. zł w czasie kryzysu i oszczędności. – Jak się panu podoba pańskie auto? Czy jest z nim aż tak źle by kupować nowe? – zapytał prezydenta miasta.
Mirosław Lenk odparł, że samochód służbowy traktuje jako narzędzie pracy. – Urząd jest jak każda firma, specyfika pracy powoduje, że trzeba podróżować. Obecny pojazd ma 7 lat i 200 tys. km przebiegu. Ponosimy koszty, serwis jest oryginalny – tłumaczył prezydent. Dodał, że sam nie przepada za kształtem służbowej toyoty. – Mogę jeździć starym samochodem, ale nie chciałbym zatrzymywać się awaryjnie pod Częstochową a to już się zdarzało – zauważył Lenk. Dodał na koniec, że w innych urzędach w regionie są i po 4 pojazdy służbowe, a ich szoferów jednostki te nie wykazują nazywając ich po prostu urzędnikami.
Przewodniczący rady Tadeusz Wojnar słysząc, że prezydentowi zdarzało się stawać w Częstochowie, żartobliwie skomentował, że „to nie pora na modlitwy”.
(ma.w)