Uczniowie są źródłem mojej radości
Mimo niepozornej postury Barbarę Marciniak wielu absolwentów ekonomika pamięta jako polonistkę z charyzmą.
Nie żałujęswojego wyboru
W Raciborzu mieszka od 48 lat. Trafiła tu za sprawą koleżanek, które odbywały w naszym mieście praktyki i bardzo pozytywnie się o nim wypowiadały. – Do wybrania zawodu nauczyciela zachęcił mnie tato za namową nauczyciela z mojej podstawówki. Rodzice mieszkali w Olszance, koło Brzegu na Opolszczyźnie. Chodziłam do liceum ogólnokształcącego w Brzegu i tam zdałam maturę. Początkowo chciałam studiować historię sztuki, później chciałam być chirurgiem, ostatecznie skończyłam polonistykę i nie żałuję. Lubiłam szkołę i pracę z młodzieżą – opowiada Barbara Marciniak. Zauważa jednak, że młodzież kiedyś była inna niż obecnie. – Młodzież w czasach, kiedy pracowałam, była zdyscyplinowana, znała granice swobody, choć czasem zdarzały się wyjątki. Uczniowie byli związani uczuciowo ze szkołą i nauczycielami, chętni do pracy. Wykonywali pomoce naukowe, dekoracje klas i korytarzy szkolnych. Pomagali też rodzice – wspomina nauczycielka.
Praca w luksusowych warunkach
– Choć może się to wydać dzisiaj dziwne, dyrektor Technikum Ekonomicznego Maria Mrzygłód przyjęta mnie do pracy na podstawie zaświadczenia o ukończeniu studiów magisterskich bo na uczelni zabrakło druków dyplomów – mówi pani Barbara. Wprawdzie ukończyła studia wyższe i miała przygotowanie pedagogiczne, ale o normalnej pracy w szkole wiedziała niewiele. Wszystkiego trzeba się było nauczyć, choćby prowadzenia dokumentacji szkolnej. Mogła jednak liczyć na pomoc starszych, zawsze życzliwych kolegów. – Patrząc z perspektywy czasu zawsze będę powtarzać, że pracowałam w luksusowych warunkach. To nie znaczy, że praca była sielanką. Ale atmosfera, jaka wówczas panowała w szkole, życzliwość koleżanek i kolegów, dyrekcji sprawiły, że pracowało mi się dobrze – podkreśla nauczycielka. Był to czas, kiedy trzeba było nie tylko pisać konspekty przez 3 lata do każdej lekcji (kontrolowane przez dyrekcję), ale do każdego dziennika wpisywać rozkłady materiału na każdy okres. Pracy więc było dużo. Wywiadówki, konferencje, nieraz do późnego wieczoru, a oprócz tego kontrolowanie warunków młodzieży na stancjach prywatnych. – Ekonomik był wtedy tzw. placówką wiodącą, liczącą się nie tylko w powiecie, w mieście ale i w województwie. W szkole uczyła się młodzież z całej Polski. Szkoła prowadziła też internat. Wszystkim zależało na tym, aby miała dobrą opinię. Nauczyciele byli ambitni, nieraz wykładało się własne pieniądze na kupno potrzebnych materiałów – wspomina pani Marciniak.
Karne hospitacje
Z „Solidarnością” związała się od samego początku, od kiedy powstała w ekonomiku. Była w zarządzie komisji zakładowej, w Międzyzakładowej Organizacji Związkowej NSZZ „Solidarność” Pracowników Oświaty już piątą kadencję pełni funkcję sekretarza. – Miałam zawsze określone poglądy polityczne. Tak byłam wychowywana w domu, w którym wiele opowiadało się nie tylko o dziejach rodziny (rodzina pochodzi z Kresów), ale i o dziejach ojczyzny. Wiele się śpiewało, znało się dawne czasy. Odczuwało się związek z prawdziwą historią – opowiada pani Barbara. „Solidarność” w jej szkole organizowała nauczycielka historii, dr Roma Łobos, ona też była pierwszą przewodnicząca komisji zakładowej i działaczką „Solidarności” w Raciborzu. – Mam w pamięci okres stanu wojennego, szykany wobec szkoły i nauczycieli, którzy pełnili funkcje w komisji zakładowej, szczególnie wobec dr Romy Łobos, którą chciano pozbawić prawa do wykonywania zawodu nauczycielskiego. Grono pedagogiczne, jak i dyrekcja (dyrektor Henryka Baranowska i jej zastępca Franciszek Jaskot) stanęli wtedy w obronie koleżanki – wspomina nauczycielka. W pamięci zachowała też karne hospitacje, podczas których panowie z wojewódzkiego komitetu partyjnego hospitowali lekcje zaangażowanych politycznie nauczycieli. Były też inne wspomnienia, jak choćby dziwne włamania do szkoły, podczas których nic nie ginęło, włamania do gabinetu polonistycznego i historycznego, penetrowanie taśm magnetofonowych, fotografowanie gazetki „Solidarność” i wielokrotne przesłuchania Romy Łobos. – Przetrwaliśmy to i ten czas, kiedy szargano opinię szkole i nauczycielom. Nigdy nie żałowałam, że zaangażowałam się w „Solidarność”. Wierzyłam, że zmiany ustrojowe przyniosą pozytywne zmiany w polskim szkolnictwie. Niestety, to co obserwuję, nie napawa mnie optymizmem – podsumowuje.
Spotkania pełne wspomnień
Do tej pory utrzymuje kontakt z niektórymi swoimi uczniami. – To są naprawdę sympatyczne, pełne wspomnień i szczerych rozmów kontakty z dorosłymi ludźmi, będącymi częstokroć już na emeryturze. Ale pamiętajmy, że te kontakty zaczynają się już w szkole i odradzają się po latach. Istnieje widać potrzeba odnowienia związków emocjonalnych ze szkołą choćby poprzez spotkania klasowe – opowiada Barbara Marciniak. Miarą tych przyjaznych relacji może być spotkanie absolwentów z 10 roczników, które odbyło 18 czerwca tego roku z okazji 90. rocznicy urodzin dyrektor Marii Mrzygłód. Było na tym spotkaniu około 40 absolwentów z różnych klas, zaproszeni nauczyciele. W niezwykle przyjaznej atmosferze wspominano wspólne lata w szkole, wspólne przeżycia. – To znaczy bardzo wiele również dla nas – nauczycieli, bo świadczy o tym, że nasze pedagogiczne wysiłki nie poszły na marne, a szkoła zaszczepiła w młodzieży coś więcej. Wydawałoby się, że szkoła ekonomiczna kształci tylko ekonomistów. Ale przecież nasza młodzież kończyła studia polonistyczne, historyczne, politechniczne i inne. W czasie tych lat, kiedy pracowałam, około 10 naszych absolwentów ukończyła studia polonistyczne, co jest źródłem mojej radości i co dobrze ujmują słowa poety „ocala mój ślad na drogach” – podsumowuje pani Barbara.
Barbara Marciniak – nauczycielka języka polskiego w Zespole Szkół Ekonomicznych w Raciborzu w latach 1963 – 1993. Ukończyła filologię polską w Wyższej Szkole Pedagogicznej w Opolu na wydziale filologiczno-historycznym. W Zespole Szkół Ekonomicznych przepracowała do czasu przejścia na emeryturę 30 lat.
Ewa Koczwara