Jesteście przykładem
15 listopada w urzędzie gminy w Krzyżanowicach odbyło się uroczyste wręczenie medali za długoletnie pożycie małżeńskie.
Prezydenckie medale, za 50-lecie małżeństwa, wręczał wójt gminy Grzegorz Utracki oraz Dorota Dwulecki, zastępca kierownika USC. Urzędnicy życzyli jubilatom dużo zdrowia i przyznali, że są przykładem dla młodego pokolenia. – Wiem, że wasze życie nie zawsze było usłane kwiatami. Czasami były kolce. Dlatego bardzo doceniamy to i cieszymy się, że tu dziś z nami jesteście – powiedział wójt Utracki.
(woj),(kal)
Eryka i Alfred Ludwigowie z Owsiszcz. Poznali się w przyjemnych okolicznościach, ponieważ była to zabawa z tańcami w Sudole. Tak im się dobrze tańczyło, że postanowili się pobrać gdy ona miała lat 22 a on 24. Po ślubie przeprowadzili się do Owsiszcz. Eryka pracowała w Sprawności a Alfred w wodzisławskiej odlewni, potem otworzył swój zakład instalatorski. Wybudowali dom, urodziła im się trójka dzieci, mają sześcioro wnucząt. A genezy swojego szczęśliwego życia upatrują w przebaczaniu. – Nikt nie jest doskonały – mówi pani Eryka.
Barbara i Gerard Stasiowie z Roszkowa. Są ze sobą 50 lat, a poznali się w Zabełkowie na zabawie. Wzięli ślub i zamieszkali w domu rodziców pana Gerarda w Roszkowie. Prowadzili wspólnie gospodarstwo rolne, które teraz przejął syn. Maja siedmioro dzieci oraz dziewięcioro wnucząt. Tworzą zgodne małżeństwo już tyle lat ponieważ potrafią przebaczać i odpuszczać sobie nawzajem – twierdzi pani Barbara. Jak będziemy sobie przebaczać, miłość nie zagaśnie – dodaje pan Gerard z uśmiechem.
Gertruda i Ginter Mika z Krzyżanowic. Kiedy młoda Gertruda myła w swoim domu okna, Ginter przechodził obok ze swoim kolegą, któremu powiedział „ona będzie moja”. Słowa dotrzymał i na najbliższej zabawie zaprosił wybrankę do tańca. On zawodowo związany był z branżą budowlaną, ona pracowała w sklepie. Doczekali się dwójki dzieci, dwóch wnucząt i jednej prawnuczki. – W życiu było wiele ciężkich chwil, ale przez pracę i wzajemne zrozumienie można je zwyciężyć i szczęśliwie żyć – mówią jubilaci.
Anna i Maksymilian Cmokowie z Bolesławia. Poznali się na lekcjach nauki gry na gitarze i mandolinie. Przez następnych 50 lat wspólnie śpiewali w chórze. Młody Maks rozpoczął pracę w branży energetycznej i naprawiał urządzenia elektryczne. Anna zajmowała się gospodarstwem. W międzyczasie urodziło im się czterech synów, mają również siedmioro wnucząt. Część potomstwa przejęła po nich talent muzyczny. Pan Maksymilian mówi, że gdyby się drugi raz urodził, znów poślubiłby swoją żonę Annę.
Jadwiga i Alfons Bożkowie z Chałupek. 50 lat temu, na wiejskiej zabawie młody Alfons spośród grupy dziewczyn wypatrzył tę jedną, Jadwigę. – Miałem dużo szczęścia, że na nią trafiłem – mówi zadowolony. Urodziła im się trójka dzieci, które dały im siedmioro wnucząt. Alfons zawodowo był związany z rybnickim przedsiębiorstwem PEBEROW, jego żona zajmowała się gospodarstwem. – W życiu raz jest słońce, a raz deszcz. Jednak zawsze po przejściu burzy jest dobrze – tłumaczą swój długi związek jubilaci.
Marta i Jerzy Adamcowie z Nowej Wioski. Rodzinna Nowa Wieś to miejsce na ziemi połączyło tę dwójkę. Mieszkali bardzo blisko siebie, widywali się codziennie. Jak mówi pan Jerzy, „chadzałem do niej w laczach”. Nowożeńcy zamieszkali u rodziców Jerzego. Doczekali się trójki dzieci, szóstki wnuków oraz jednego prawnuka. – Nieraz zadymiło się z komina – odpowiada pani Anna na pytanie o receptę na udane małżeństwo. – Wieczorem żeśmy się pokłócili, a rano z jednego łóżka wychodzili pogodzeni! – dodaje z uśmiechem jej mąż Jerzy.
Anna i Michał Rycka z Zabełkowa. Na zdjęciu w towarzystwie zastępcy kierownika Urzędu Stanu Cywilnego Doroty Dwulecki oraz Grzegorza Utrackiego, wójta gminy. Jubilaci poznali się na zabawie karnawałowej w Olzie. Michał rozpoczął pracę na własny rachunek i związał się z handlem, później pracował na kopalni. Anna związała się z domem i gospodarstwem. Mają trójkę dzieci, pięcioro wnucząt i jednego prawnuka. – Zawsze się dobrze rozumieliśmy i nawet gdy były trudne chwile łatwo przychodziło przebaczenie – mówią o swoim małżeństwie.
Agnieszka i Karol Nawrotowie z Tworkowa. Młoda Angnieszka pracowała w Raciborzu jako krawcowa. Karol jeździł do niej aby wspólnie wracać do domu pociągiem. Tak zostali już razem. Urodziło im się dwóch synów i mają trojkę wnucząt. Karol jest znany jako inspektor nadzoru budowlanego. Nadzorował m.in. przebudowę zamku w Chałupkach na hotel i budowę szkoły w Tworkowie. Jak dali sobie radę przez 50 lat? – Jak się ślubowało przed Bogiem to trzeba być razem do końca – mówią bez zawahania.
Hildegarda i Maksymilian Popelowie z Tworkowa. Z powodu tego, że od małego mieszkali niedaleko siebie, ich związek wydaje się naturalny. W późniejszym życiu było za to wiele rozłąk, ale z powodów zawodowych. Maks często wyjeżdżał na delegacje gdy Hildegarda gospodarowała w domu. Urodziły im się dwie córki i mają już dwoje wnucząt. – W naszym życiu zawsze była zgoda – podsumowują krótko swój związek.
Anna i Ewald Krziżokowie z Tworkowa. Ich domy dzieliło tylko 100 metrów, ale to tworkowska świetlica GOK była miejscem, w którym zakochali się w sobie. Wzięli ślub i zamieszkali w domu rodzinnym młodej Ani. Ewald pracował w ZEW-ie, a Anna prowadziła małe gospodarstwo. Na świat przyszły dwie córki, są również dziadkami dwóch wnuczków i jednej wnuczki. Przyrzekli na ślubie „w zdrowiu i w chorobie” i tego się trzymają, a młodym radzą brać z nich przykład.
Edeltruda i Rudolf Sławikowie z Tworkowa. Pierwszy krok zrobił młody Rudolf kiedy na wiejskiej potańcówce poprosił Edeltrudę do tańca. Potem poszło z górki. Urodziło im się dwoje dzieci, które dały dwoje wnucząt, a te jedną prawnuczkę. Edeltruda związała się z krawiectwem gdy jej mąż pracował jako cieśla. – Zawsze byliśmy razem, czy na dobre czy na złe – tłumaczą swój długi związek.
Maria i Franciszek Kostka z Rudyszwałdu. Poznali się w Zabełkowie na mszy świętej. Franciszek już wtedy był organistą. Swoją pasję kontynuował przez kolejne dekady, w międzyczasie pracował jako szewc. Tuż po drugiej wojnie był również naczelnikiem OSP w Zabełkowie. Maria związała się z gospodarstwem gdzie wychowywała trójkę dzieci. Dziś jubilaci cieszą się czwórką wnuków, a jak mówią, w ich życiu nie było większych problemów gdyż cały czas skupiali się na pracy.
Jadwiga i Hubert Pawełkowie z Rudyszwałdu. – W pociągu, udawał że jest z Chałupek, a ja mu krzyknęłam: nie udawaj tylko wyskakuj z pociągu, bo ja wiem że jesteś z Krzyżanowic – tak Jadwiga i Hubert wspominają swoje pierwsze spotkanie. Po ślubie osiedli w Rudyszwałdzie. Młoda Jadwiga pracowała w GS-ie, Hubert w firmie budowlanej oraz kopalni, po czym postanowił otworzyć własną firmę, którą prowadził 22 lata. Syn i córka dostarczyli im wiele radości obdarzając dziadków pięciorgiem wnucząt, mają również prawnuki. W małżeństwie trzeba mieć dużo zrozumienia i trzeba umieć przepraszać – mówią zgodnie. – Najważniejsze jest to małe słowo „przepraszam” – dodaje pan Hubert.
Edeltruda i Gerard Mańczykowie z Tworkowa. Wszystko zaczęło się na zabawie w tworkowskim parku przy zamku. Gerard pracował w Zakładzie 1 maja, znanym jako późniejszy ZEW, a Edeltruda w czeskich zakładach Zelazani. Mają trójkę dzieci, 10 wnucząt i cztery prawnuki. – W naszym życiu świeciło słońce ale były też zawieruchy i burze. Kiedy przestało padać znów było dobrze – uśmiechają się jubilaci.
Maria i Marian Wójcikowie z Chałupek. Poznali się u cioci, tym razem nie na imieninach, a na weselu. Oboje pochodzą z rzeszowskiego, ale ślub kościelny brali już Krzyżanowicach. Pracowali w rolnictwie, tak jak ich rodzice. Później Marian dostał pracę w Zakładach Spożywczych Przemysłu Terenowego a następnie w PKP. Na świat przyszły dwie córki, a z biegiem lat zaczęły pojawiać się wnuki, posiadają ich szczęśliwą siódemkę. Jubilaci zgodnie zeznają, że kłótnia w małżeństwie to rzecz normalna, ale trzeba się nawzajem rozumieć.
Leokadia i Henryk Buglowie z Krzyżanowic. Ślub wzięli w Rogowie, a poznali się na zabawie w Bluszczowie. Henryk przez 27 lat pracował na kopalni Anna kiedy jego żona zajmowała się gospodarstwem. Mają dwóch synów i sześcioro wnucząt. Jaka jest ich recepta na długi związek? – Na śniadanie mleko, o 10.00 kawa, o 12.00 obiad, potem o 15.00 druga kawa i dwie kanapki na kolację. Wszystko razem – mówią zgodnie. Pan Henryk dodaje z przymrużeniem oka, że dopóki żona dobrze gotuje to wszystko jest w porządku.
Anna i Alojzy Ślebiodowie z Owsiszcz. Połączyła ich praca w Tworkowie, młody Alojzy pracował wtedy w miejskiej zieleni. Po ślubie zamieszkali w Owsiszczach, wybudowali dom, w którym Anna wychowała trójkę ich dzieci. Rudolf zmienił pracę w „zieleni” na pracę w kopalni. Maja pięcioro wnucząt, z których najmłodszy ma 3 latka. – Są trudne czasy, dobre czasy, ale trzeba wszystko przeżyć razem – brzmi ich rada na długie, zgodne małżeństwo.
Edyta i Brunon Studnicowie z Krzyżanowic. Poznali się na budowie, mieli wtedy po 20 lat. Przyjaźń zamieniła się w małżeństwo, po którym młoda Edyta zajęła się wychowywaniem dzieci, Rudolf pozostał na budowie. Urodziła im się dwójka dzieci, maja czworo wnucząt. Jak mówią o swoim życiu? – Raz świeciło słońce raz padał deszcz, ale trzeba ze sobą rozmawiać.
Krystyna i Józef Krziżokowie z Tworkowa. Pobrali się 25 września 1951 roku, po ślubie zamieszkali u teściów. Józef pracował w Czechach jako instalator, Krystyna była krawcową w sprawności. Urodziła im się dwójka dzieci, są szczęśliwymi dziadkami czwórki wnucząt. Ich wspólna dewiza życiowa – Jak się człowiek trochę pokłóci, to potem i tak się pogodzi. Trzeba wygadać się i przebaczyć – mówią zgodnie.
Elfryda i Roman Mikaszkowie z Tworkowa. 50 lat temu na zabawie młody Roman wypatrzył w tłumie swoją przyszłą żonę. – Wybrał mnie z wielu – mówi dumna Elfryda. Roman zawodowo związał się z koleją, Elfryda zajmowała się gospodarstwem. Urodziła im się jedna córka, która im dała dwoje wnucząt. – Nasz związek przetrwał tyle lat dzięki wzajemnej cierpliwości – mówią jubilaci.
Anna i Paweł Mika z Krzyżanowic. Jako młodzi ludzie wspólnie dojeżdżali do pracy w RAFAKO. Tak się poznali i tak już zostali. Później Anna pracowała jeszcze w szkole. Mają dwóch synów, trójkę wnucząt i jednego prawnuka. – Trzeba być uczciwym wobec drugiego i mieć wobec siebie zaufanie. To jest w związku najważniejsze – wyjaśniają sekret swojego małżeństwa.
Adelajda i Paweł Kuczerowie z Krzyżanowic. Poznali się na zabawie zorganizowanej przez miejscowych strażaków. Kiedy Adelajda zajmowała się gospodarstwem, Paweł pracował w RSPU w Krzyżanowicach. Urodziła im się trójka dzieci, mają sześcioro wnucząt i dwoje prawnucząt. – Raz świeciło słońce, raz padał deszcz, ale zawsze się potrafiliśmy dogadać – wyjaśniają swoje wspólne życie.
Maria i Stanisław Smołkowie z Rudyszwałdu. Poznali się w Chałupkach, rodzinnym mieście pana Stanisława. Pani Maria pochodzi z Rudyszwaldu. Pobrali się i zamieszkali u teściów. Pani Maria prowadziła dom a pan Stanisław pracował na kolei jako rewident wagonu. Mają córkę i syna. Dzisiaj cieszą się swoimi wnukami, mają ich pięcioro oraz dwójką prawnuków. – Jeden drugiego musi zrozumieć, jeden drugiemu musi wybaczyć – mówią jednym głosem.
Anna i Eryk Buglowie z Rudyszwałdu. To była szczęśliwa zabawa dla Anny i Eryka, kiedy 50 lat temu w Zabełkowie pierwszy raz wspólnie zatańczyli. Po beztroskiej młodości przyszła praca. Anna związała się początkowo z kolejami aby wrócić i pomóc mężowi w gospodarstwie. Urodziło im się siedmioro dzieci i mają dziewięcioro wnucząt. Swój sposób na długi związek ujmują w dwóch słowach: wzajemne przebaczanie.
Maria i Henryk Danuchowie z Tworkowa. Młody Henryk chodził do sklepu mięsnego gdzie pracowała wówczas Maria. Jego matka chorowała i Maria kierowana dobrym sercem zostawiała dla niej cielęcinę. Po śmierci matki Henryka, po dwóch miesiącach ich znajomość przerodziła się w małżeństwo. Wspólnie, przez całe życie prowadzili gospodarstwo. Urodziło im się czworo dzieci. – Trzeba potrafić znosić ciężkie chwile. Życie się składa z dobrych i złych rzeczy – mówią z naturalnym spokojem.
Elżbieta i Jerzy Franicowie z Tworkowa
Hildegarda i Walter Hollainowie z Zabełkowa. Miłość do filmu połączyła tę dwójkę, poznali się w kinie. Mieli po 23 lata jak brali ślub, zamieszkali u pani Hildegardy rodziców. Pan Walter znalazł pracę w Czechach jako mechanik samochodowy, a żona zajmowała się domem i dziećmi. Mają dwóch synów oraz pięcioro wnucząt. A co dla nich w życiu jest najważniejsze? Odpowiadają razem: zgoda, miłość i zrozumienie.
Ingeborga i Ewald Michnowie z Zabełkowa. – Zanim zapadła decyzja o ślubie kolegowaliśmy się od kilku lat – mówią małżonkowie z 50-letnim stażem. Ewald był cieślą w rybnickim przedsiębiorstwie budowlanym i często wyjeżdżał do pracy za granicę. Ingeborga pracowała na gospodarstwie. Mają czwórkę dzieci i sześcioro wnucząt. – Zawsze się dogadywaliśmy, nawet nie pamiętamy kłótni. W naszym związku zawsze było wesoło – mówią zgodnie.
Łucja i Roch Krzykałowie z Tworkowa. Dziewiętnastoletnia Łucja poszła na zabawę, poznała tam dwudziestoletniego Rocha, pomyślała – przystojniak. Młodzi pobrali się trzy lata później. Pani Łucja pracowała w GS-ie, a Roch w RAFAKO, jako ślusarz-spawacz. Są rodzicami czwórki dzieci , dziadkami trójki i pradziadkami jednego prawnuka. Generalnie przez całe życie byli zgodnym małżeństwem i mało się kłócili. – Jak uciekasz to masz drzwi na oścież otwarte, a jak chcesz wrócisz to zastajesz małą szparę, więc trzeba być ostrożnym – puentuje pani Łucja.