Awantury u prezydenta
Myli się ten, kto myśli, że praca urzędnika to tylko nudne przepisy i stosy dokumentów. Codziennie przez urzędowe korytarze przewijają się tłumy osób i nigdy nie wiadomo, której puszczą nerwy.
Podrywy przez telefon i osoby biegające po gabinecie prezydenta. Przeczytaj jakie wydarzenia przerywają urzędniczą nudę w budynku przy Batorego.
Interwencją straży miejskiej zakończyły się 24 listopada odwiedziny w prezydenckim gabinecie przedstawiciela wspólnoty przy ulicy Opawskiej w Raciborzu. Mężczyzna nie widząc innej możliwości kontaktu z prezydentem, złożył mu niezapowiedzianą wizytę. Całe zajście zarejestrowali nasi koledzy po fachu z portalu racibórz.com.pl. W internecie furorę robi filmik z prezydentem Mirosławem Lenkiem próbującym wyprosić niechcianego gościa ze swojego gabinetu. Zdenerwowany mężczyzna chciał zwrócić uwagę na jego zdaniem poważny problem dotyczący raciborskich wspólnot. Mieszkaniec Raciborza zarzuca gminie i bezpośrednio prezydentowi oraz pracownikom Miejskiego Zarządu Budynków bezzasadną zmianę zarządu wspólnoty i wypowiedzenie dotychczasowemu zarządcy zarządzania wspólnotą. Jak się okazuje, tego typu odwiedziny zdarzają się częściej. Następnego dnia kolejna osoba próbowała sforsować drzwi do gabinetu prezydenta.
Uciążliwa popularność
Choć Mirosław Lenk przyjmuje umówione strony we wtorek, mieszkańcy Raciborza pragną spotykać się z nim przez cały tydzień. Nic dziwnego, skoro drzwi stoją otworem. Dosłownie. Część mieszkańców wie, że wystarczy wejść do sekretariatu a po przywitaniu wyczekać chwilę na nieuwagę sekretarki. Potem trzy kroki, naciśnięcie klamki i już stoi się nad zaskoczonym prezydentem. – Tego dnia kiedy zostało nagrane to video do gabinetu dostała się jeszcze inna osoba. Dzień później kolejna. Ludzie przychodzą ale i dzwonią. Na przykład wczoraj jakaś pani pod wyraźnym wpływem alkoholu zadzwoniła do mnie i za wszelką cenę chciała omówić się na kawę. Kiedy ktoś do mnie przychodzi, staram się usiąść na chwilę i rozładować sytuację. Dziś wiem, że trochę za ostro postąpiłem z tym panem od wspólnot, ale ja nawet nie znałem jego sprawy – zapewnia Lenk.
Tajemniczy guzik
Tego typu sytuacje zdarzają się na tyle często, że prezydent zaczyna zastanawiać się nad sposobem zabezpieczenia gabinetu i sekretariatu. – Nie mam pomysłu jak to zrobić, jednak to zaczyna być uciążliwe – mówi Mirosław Lenk. – Tu już nie chodzi o to, że ktoś z krzykiem wpada do mojego gabinetu. Ja tam specjalnie się nie boję, jednak chodzi tu również o bezpieczeństwo pracownic sekretariatu. Te dwie drobne panie nie powstrzymają postawnego mężczyzny, jak zechce to i tak wejdzie – dodaje Lenk. Prezydent jako przykład podaje niemieckie urzędy, gdzie normą są drzwi na kody. Z kolei w Urzędzie Miasta w Wodzisławiu Śląskim od wiosny ubiegłego roku drzwi prezydenta Mieczysława Kiecy strzeże specjalny przycisk otwierający je, zlokalizowany pod biurkiem urzędniczki. Uruchamia go sekretarka a w trakcie jej nieobecności wtajemniczeni urzędnicy. – Zdarzało się, że podczas narady czy przyjmowania stron do gabinetu wtargnęły osoby wcześniej nie umówione – mówi Barbara Chrobok, rzeczniczka wodzisławskiego magistratu. – Boję się, że kiedy coś takiego zamontuję, złośliwi powiedzą, że się odgradzam od mieszkańców – wyjaśnia prezydent Raciborza.
Golas w toalecie
Kiedy urzędnicy nie mogą sobie dać rady ze zdenerwowanym petentem, do akcji wkracza straż miejska. Choć najgorętszym miejscem w urzędzie jest gabinet prezydenta, interwencje zdarzają się także w innych wydziałach, choć zdecydowanie rzadziej. Nie mniej ciekawie jest w urzędowych toaletach. Jak się okazuje, z darmowego mydła i ciepłej wody korzystają nie tylko petenci załatwiający swoje sprawy w urzędzie, ale i osoby w trudnej sytuacji życiowej. Mimo iż w toalecie nie ma za dużo miejsca, niektórzy traktują umywalkę jak wannę. – Są to najczęściej bezdomni, którzy postanowili zadbać o higienę – mówi Andrzej Szewczyk, zastępca komendanta Straży Miejskiej w Raciborzu. Strażnicy wkraczają do akcji kiedy bezdomni barykadują się w sanitariatach, choć czasem zapominają przekręcić zamek w drzwiach. – Kiedyś jednego z nich, już rozebranego i gotowego do kąpieli nakryły urzędniczki. Wyprosiliśmy go grzecznie informując, że to nie miejsce na takie praktyki. Zazwyczaj są to te same osoby, doskonale nam znane – dodaje strażnik.
Podrywacz na sedesie
Nie tylko chęć bycia czystym jest powodem zamieszania w urzędowych toaletach. Dwa lata temu w damskiej ubikacji zatrzymano czterdziestolatka, który podglądał urzędniczki. Zatrzymany wyjaśniał, że z natury jest nieśmiały, dlatego ma problemy z nawiązaniem kontaktów z płcią przeciwną a spotkanie w toalecie miało być okazją... do podrywu. Sanitariaty odwiedzają również złomiarze. Na przełomie lipca i sierpnia nieznany sprawca unieruchomił łazienki kradnąc armaturę. – Uszkodzono 5 baterii umywalkowych znajdujących się w toaletach na parterze, I i II piętrze budynku urzędu miasta. Wartość szkody oszacowano na 600 zł. Krany zostały szybko naprawione – mówi Anita Tyszkiewicz-Zimałka, rzeczniczka raciborskiego magistratu. Incydent u prezydenta z 24 listopada zakończył się sporządzeniem notatki. Poprosił o to strażników prezydent Mirosław Lenk.
Adrian Czarnota