Przez dowcipnisia w Markowicach może dojść do tragedii
– Takie sabotaże mogą doprowadzić do tragedii – alarmują myśliwi polujący pod Markowicami. Nieznani sprawcy od pewnego czasu podpiłowują drewniane konstrukcje.
W połowie listopada strażnik łowiecki z koła łowieckiego Borki, w czasie rutynowej kontroli łowiska stwierdził, że w rejonie Markowic, na polach uprawnych otaczających Oborę, zostały zniszczone dwie ambony myśliwskie. Nieznany sprawca uszkodził łowieckie konstrukcje w taki sposób, aby doszło do upadku osoby wchodzącej na nie. – Zdarza się to już nie po raz pierwszy – mówi Marek Kurzeja, członek Koła Łowieckiego Borki. Wandale podpiłowują szczeble w drabinie w taki sposób, aby osoba wchodząca na górę niczego nie zauważyła. – To podcinanie szczebli drabin w sposób najbardziej niebezpieczny – z dołu i tyłu szczebla, co stwarza zagrożenie nie tylko dla myśliwego, ale również dla osób postronnych chcących podglądać zwierzynę w stanie dzikim – wyjaśnia myśliwy. Teren Obory, jako park, wyłączony jest z gospodarki łowieckiej i stał się ostoją dzika z rewelacyjnymi warunkami rozrodu. Zwierzęta te niszczą okoliczne pola uprawne, więc myśliwi podejrzewają rolników lub zwykłych chuliganów. – Taki akt wandalizmu nie tylko niczemu nie służy, lecz wręcz pogarsza sytuację właścicieli okolicznych pól uprawnych, którzy notorycznie ponoszą szkody w płodach rolnych ze strony zwierzyny łownej. Jak w tej sytuacji koło łowieckie ma ponosić koszty odszkodowań za straty powstałe w płodach rolnych, skoro ktoś uniemożliwia normalną działalność koła w kierunku ochrony pól? – pyta Kurzeja. Myśliwi oszacowali straty w ostatnio uszkodzonych ambonach na kwotę 1600 złotych. Sprawa została przekazana policji.
(acz)