Młodzi kradną kawę, starsze panie czekoladę
Właściciele marketów bronią się jak mogą przed znikaniem towarów, które w półek trafiają do kieszeni klientów. Giną słodycze i wędliny ale największe straty przynoszą wizyty kawoszy.
Plaga drobnych kradzieży to największy problem sklepów samoobsługowych. Regałów z towarem pilnują kamery i uważny personel. Sito zabezpieczeń, które z tłumu ma wyławiać złodziei sprowadza podejrzenia na klientów, którzy za swój towar chcieli uczciwie zapłacić. Jeden z takich przypadków z 17 grudnia w liście do naszej redakcji opisuje pani Alina (nazwisko do wiadomości redakcji). Nasza czytelniczka wybrała się do marketu Zeta w Raciborzu chcąc zakupić wędlinę na śniadanie. – Gdy stałam przy stoisku mięsno-wędliniarskim podszedł do mnie mąż, który poprosił o zakup wędliny, którą lubi. Mąż kupował jeszcze inne produkty, więc włożyłam do jego koszyka jego wędlinę po czym stanęliśmy oboje w kolejkach do różnych kas – pisze pani Alina. Mieszkanka Raciborza w koszyku miała cztery parówki i paczkę suszonych prawdziwków. – Kasjerka zapytała mnie czy to wszystko. Powiedziałam, że tak. Pracownica obsługująca kasę podniosła słuchawkę telefonu i zaczęła ustalać kto mnie mnie obsługiwał. Poczułam się upokorzona i potraktowana jak złodziejka. Na szczęście mąż, który jeszcze nie wyszedł ze sklepu pokazał drugą paczkę wędliny, dzięki czemu kasjerka odstąpiła od dalszych czynności. Nikt mnie nawet nie przeprosił. Teraz ten sklep omijam szerokim łukiem – pisze rozgoryczona klientka. Jak się okazuje, pani Alina miała nieprzyjemności przez parafkę postawioną na paczce na stoisku mięsnym. Kasjerka kasując produkt ma dzięki temu informację ile paczek wędliny wydano. Pani Alina miała przy sobie jedną, stąd podejrzenia, że drugą może mieć w kieszeni. – Szanujemy naszych klientów, jednak musimy stosować takie zabezpieczenia z racji licznych kradzieży na stoisku mięsnym – tłumaczy Monika Drdzeń, kierownik sklepu Zeta w Raciborzu. W Zecie, tak jak w innych marketach, problemem są kradzieże. – Ku naszemu zaskoczeniu najczęściej czynów tych dopuszczają się właśnie osoby starsze. Często elegancko ubrane, na pierwszy rzut oka nie mające problemów materialnych. Ostatnio u takiej eleganckiej 70-latki w kieszeni płaszcza znaleźliśmy tabliczkę czekolady – dodaje kierowniczka. Artykułem, który masowo ginie jest również kawa, a zwłaszcza jej droższe gatunki. – Kawę kradły osoby młodsze, najczęściej na zlecenie. Klient wchodził i kupował jakąś drobną rzecz robiąc zdjęcie stoiska z kawą telefonem komórkowym. Na zdjęciu pokazywał co chce a sprawne osoby wynosiły co trzeba. Sytuacje zdarzają się przedziwne i chyba już nic nas nie zaskoczy – mówi Monika Drdzeń.
(acz)