Świńska grypa rozłożyła proces dyrektorów szpitali
Do 2 lutego katowicki Sąd Okręgowy odroczył rozpoczęcie procesu dotyczącego korupcji w śląskiej służbie zdrowia. Sprawa dotyczy ustawiania przetargów na sprzęt firmy Philips i przyjmowanie od jej przedstawicieli za to łapówek.
Na ławie oskarżonych zasiadają 23 osoby. To przedstawiciele Philipsa Polska, właściciel jednej z firm oferujących sprzęt medyczny Philipsa, osoby funkcyjne placówek medycznych oraz dyrektorzy szpitali ze Śląska (również Zagłębia i Podbeskidzia) w tym dwoje z naszego regionu – Wacław Sz., były dyrektor Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego nr 2 w Jastrzębiu-Zdroju oraz Roman G., były wicedyrektor ds. medycznych Szpitala Rejonowego w Raciborzu i były dyrektor Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego nr 2 w Rybniku. W przypadku tego ostatniego prokuratorskie zarzuty dotyczą okresu pracy w raciborskiej lecznicy. Sąd Okręgowy w Katowicach, przed którym ma toczyć się proces, próbował go rozpoczynać już trzykrotnie. Niestety, każda z prób kończyła się fiaskiem. W listopadzie ub. roku sprawy nie można było rozpocząć, bo o przydzielenie obrońcy z urzędu poprosił sąd Wacław Sz. Były szef jastrzębskiej lecznicy stwierdził bowiem, że nie stać go na wynajęcie prywatnego adwokata. Tydzień później (25 listopada) fiaskiem zakończyła się kolejna próba, bo tym razem adwokata nie miał inny z oskarżonych (badany wcześniej psychiatrycznie). Trzecią próbę podjęto na kilka dni przed świętami minionego Bożego Narodzenia. Rozprawę zaplanowano na 21 i 22 grudnia. Tym razem wprawdzie sędzia rozpoczął przewód, ale po kilkudziesięciu minutach przerwał go i odroczył do 2 lutego. Powód? Wacław Sz. przedstawił zaświadczenie, że może być chory na świńską grypę. Poinformował sąd, że przeprowadzał sekcję zwłok 23-letniej kobiety zmarłej w wyniku powikłań po infekcji wirusem typu AH1N1 skarżąc się równocześnie na złe samopoczucie i występowanie objawów mogących świadczyć, iż on sam może być zarażony wirusem świńskiej grypy. W tej sytuacji sędzia musiał rozprawę przerwać. Jak na razie udało się odczytać zaledwie 13 stron aktu oskarżenia. Jeśli sprawa będzie się ciągnęła w takim tempie jak dotychczas – a na przesłuchanie oprócz oskarżonych czekają też setki świadków – oskarżyciele obawiają się, że proces będzie się ciągnął przez długie lata. Cały akt oskarżenia liczy 223 strony. Tylko na samym jego odczytaniu prokuraturze może zejść jakieś trzy rozprawy. Wszystkim oskarżonym postawiono 90 zarzutów. Głównie korupcyjnych, dotyczących przyjmowania i wręczania (w latach 1999 – 2006) łapówek. Odpowiedzialni za przetargi dyrektorzy mieli wprowadzać do specyfikacji zamówień takie parametry techniczne sprzętu medycznego, żeby jedyną firmą, która może przetarg wygrać był holenderski koncern. W zamian za to dostawali odpowiednie gratyfikacje. Te, według ustaleń śledczych, wahały się w granicach od 20 tys. zł do 20 tys. ówczesnych marek niemieckich. Wszystkim oskarżonym grozi do 10 lat więzienia.
(MS)