Zabójcy z Nowej Wsi grozi dożywocie
Prokuratura Rejonowa w Rybniku 16 marca zakończyła śledztwo w sprawie zabójstwa starszego małżeństwa z Nowej Wsi. 20-letni wówczas Mateusz N. działał sam. Zatłukł ofiary młotkiem i żeliwną maszynką do mielenia mięsa. Ciała małżeństwa były tak zmasakrowane, że nie udało się ustalić czy oprawca torturował ich przed śmiercią. On sam nigdy się do tego nie przyznał.
Poczytalny
Osobowość zaburzona. Niedojrzały emocjonalnie, słabo radzi sobie w trudnych sytuacjach – takie wnioski wrocławscy psychiatrzy wyciągnęli z obserwacji dziś 21-letniego Mateusza N. oskarżonego o zabójstwo swoich sąsiadów. Biegli równocześnie orzekli, że w nocy z 21 na 22 czerwca kiedy mordował, był poczytalny i doskonale wiedział co robi. Jak ustalili prokuratorzy, Mateusz N., dla przyjaciół „Szatan”, nie przyszedł do małżeństwa aby ich zabić tylko po pomoc, bo od miesięcy tonął w długach. Właśnie ten brak umiejętności rozwiązywania trudnych sytuacji mógł być, zdaniem śledczych, powodem ataku na sąsiadów.
Bliscy sąsiedzi
Dramat rozegrał się w samym sercu Nowej Wsi przy ulicy Rybnickiej. Ciało 68-letniej Anny i 70-letniego Brunona Pytlików 23 czerwca w Boże Ciało odkryła matka Mateusza N. Kobieta poszła do sąsiadów z ciastem. Wiele wskazuje na to, że gdy je piekła, wiedziała już, że jej syn dopuścił się morderstwa. Zawiadomiono policję. W pokoju znaleziono ciało Brunona Pytlika a w łazience w wannie ciało Anny Pytlik. Ciała były tak zmasakrowane, że nawet podczas sekcji nie udało się wskazać jednoznacznie, który z wielu urazów okazał się śmiertelny. Śledczy od razu założyli, że tragedia, która wydarzyła się w jednorodzinnym domu rozegrała się na tle rabunkowym. W domu nie było śladów włamania, śledczy słusznie uznali więc, że bezdzietne małżeństwo znało swojego oprawcę. Mateusz N. wpadł tydzień później, po tym kiedy w sklepie muzycznym zapłacił za sprzęt kilkunastoma tysiącami złotych w gotówce. Również do czasu zatrzymania, rodzina Mateusza N. parzyła kawę w ekspresie podarowanym przez syna. Jak się później okazało, zakupionym za pieniądze Pytlików.
Nikt mu nie pomagał
– Zatrzymany przyznał się do zamordowania małżeństwa – mówi prokurator Jacek Sławik, szef Prokuratury Rejonowej w Rybniku. – Potwierdził, że działał sam. Przeprowadziliśmy wizję lokalną, podczas której na miejscu zbrodni dokładnie opisał przebieg tragicznego wieczoru. Nie mamy wątpliwości, że posiadał informacje, o których mógł wiedzieć tylko zabójca – dodaje. Podczas pobytu w areszcie śledczym, dwudziestolatek zaczął zmieniać swoje zeznania twierdząc, że nie działał sam, lub że ktoś podżegał go do tego czynu. – Sprawdzaliśmy różne hipotezy ale ostatecznie wykluczyliśmy udział innych osób. Świadczy o tym bardzo bogaty materiał dowodowy zabezpieczony w domu zamordowanych. Nie mamy wątpliwości, że Mateusz N. działał sam – mówi prokurator.
Tragiczny finał sprzeczki
Jak ustalono, Mateusz N. poszedł do Pytlików tylko po pieniądze. Chciał pożyczyć kilka tysięcy złotych. Miał już je w ręku kiedy ze strony Anny Pytlik usłyszał uwagę na temat swojego prywatnego życia. Pomiędzy sąsiadami wywiązała się kłótnia, która skończyła się zabraniem pieniędzy Mateuszowi N. Pogrążony w długach dwudziestolatek wpadł w szał. Zadawał obrażenia młotkiem oraz żeliwną maszynką do mielenia mięsa. – Zamordowanym zadawano wielokrotne ciosy w głowę, w szyję oraz w brzuch. Podczas sekcji stwierdzono poważne urazy czaszki i mózgu. Zabójca uderzał wszystkim co miał pod ręką – mówi prokurator Sławik. Nie udało się ustalić, czy sprawca torturował przed śmiercią swoje ofiary by dowiedzieć się gdzie trzymają resztę pieniędzy. Zwłoki miały zmiażdżone końcówki palców. Takie obrażenia mogły powstać zarówno podczas tortur, jak przy zasłanianiu się przed kolejnymi razami. 20-letni student socjologii nigdy się do tego nie przyznał.
Rodzina wiedziała?
Prokuratura rejonowa w Rybniku wyłączyła do osobnego postępowania wątek rodziny oskarżonego. Z naszych informacji wynika, że kiedy Mateusz N. wrócił nad ranem do swojego domu, drzwi otworzyła mu osoba z rodziny. Ubrudzony od krwi dwudziestolatek w samej bieliźnie musiał wzbudzić podejrzenia rodziny. – To delikatna sprawa, bo to najbliższa rodzina i mogła chcieć chronić Mateusza N. Prokuratura sprawdzała czy postawa członków rodziny nie utrudniała postępowania lub czy jej członkowie nie ukrywali ważnych dowodów – mówi szef prokuratury.
1500 stron akt sprawy
W liczącym 27 stron akcie oskarżenia prokuratur postawił Mateuszowi N. dwa zarzuty. – Pierwszy dotyczy morderstwa ze szczególnym okrucieństwem a drugi dokonania rozboju. Z mieszkania pokrzywdzonych skradł nie mniej niż 24 tysiące złotych i 1000 euro. Za przestępstwa grozi mu kara 25 lat pozbawienia wolności lub kara dożywotniego pozbawienia wolności. Warto zauważyć, że w tym przypadku szczególne okrucieństwo jak i rozbój powodują, że kara nie może być niższa niż 25 lat – wylicza prokurator.
Adrian Czarnota