Plantator winorośli się broni
Do rąk radnych gminy Rudnik trafiło pismo Patryka Kirchniawego z Dzielnicy. Autor odniósł się w nim do uwag, które miały paść na zebraniu wiejskim w Szonowicach. Chodzi o plany Patryka Kirchniawego co do założenia winnicy i uprawy winogron na terenie po byłej cegielni. Tereny przyszłej uprawy pokrywa wyrobisko gliny, które jak zaznacza gospodarz, funkcjonuje w tym stanie kilkadziesiąt lat.
RUDNIK, SZONOWICE. Patryk Kirchniawy mocno sprzeciwia się oskarżeniom, że jego plany grożą osuwaniem się ziemi i zalewaniem błotem ulicy Obrońców Pokoju. Według jego wiedzy, do tej pory nie dochodziło do takich sytuacji. – Wprowadzenie na ten teren winogron poprawi strukturę gleby, co wpłynie na lepsze jej podtrzymanie i całkowicie wykluczy wymywanie i osuwanie się ziemi. Po posadzeniu sadzonek teren zostanie ponadto zadarniony – tłumaczy i dodaje, że w tym gruncie jest nadal wiele gruzu – co wyklucza intensywne użytkowanie tych terenów jako gruntów ornych.
Plantator krytykuje w piśmie radę sołecką, która według niego, oczernia jego osobę, co prowadzi do niepotrzebnych konfliktów społecznych. Sam miał już odczuć niechęć niektórych mieszkańców wioski do jego osoby.
– W związku z powyższym proszę o zignorowanie pisma rady sołeckiej, które jest bezpodstawne, niepoparte badaniami geologicznymi, a wynikające z niedoinformowania się rady sołeckiej o moim planie – pisze. Winnica w Szonowicach ma być pionierską inwestycją w całym powiecie. – Wierzę, że może się ona przyczynić do promocji gminy Rudnik – kończy Patryk Kirchniawy.
Na sesji rady gminy, radni nie bardzo wiedzieli o co chodzi. Radna Teresa Neblik reprezentująca Szonowice przypomniała, że chodzi o uwagę rady sołeckiej do projektu zmian planu zagospodarowania wioski Szonowice. – Razem z radą sołecką myśleliśmy, że ten teren ma być w całości zaorany. Teraz jest inna wersja. Gdyby ten teren jednak zaorano, pobliskie zabudowania mogłyby być narażone na osuwiska. Teren jest bowiem buforem bezpieczeństwa dla leżącej niżej ul. Obrońców Pokoju i zapobiega jej zalewaniu błotem. I to wszystko. Podajemy jedynie, że ten temat był poruszany przez radę sołecką – wyjaśniła. Teresa Neblik mocno dziwiła się stwierdzeniu w piśmie o oczernianiu kogokolwiek. Pan Kirchniawy miał ją nawet osobiście w tej sprawie odwiedzić. Ze skserowanym protokołem rady sołeckiej w ręku twierdził, że tak obraźliwego pisma w życiu nie czytał.
Podczas sesji nikt więcej w sprawie nie zabierał głosu. Wygląda na to, że po raz kolejny chodzi o nieporozumienie. Oby niejasności szybko się wyjaśniły, winogrona ładnie rosły i nikt nie został zalany błotem. Marcin Wojnarowski