Bolesław Piecha (poseł PiS): Wiem, jak oni się czują
Bolesław Piecha (poseł PiS): Wiem, jak oni się czują.
– Panie pośle, przychodzi pan regularnie by żegnać, a potem witać rowerzystów jadących w rajdzie środowisk trzeźwościowych. Skąd ta pana niezawodna obecność?
– Wiem, co to jest uzależnienie i znam wysiłek tych ludzi, którzy wyruszyli w trasę. Jadą na rowerach propagując piękną ideę – życie w trzeźwości, to wymaga wysiłku zarówno fizycznego jak i psychicznego. Trzeba cenić to, że im się chce. Samozaparcie, wytrwałość – takie cechy warto podziwiać, dlatego im towarzyszę kiedy tylko mogę. Staram się im pomóc organizacyjnie. Życzę im połamania szprych! I chciałbym zobaczyć wszystkich startujących na mecie.
– Nie myślał pan żeby dołączyć do tego przedsięwzięcia w sposób czynny? Choćby na jednym z etapów?
– Ja z rowerem czy bym się wybrał? Lubię tę formę rekreacji, ale nie stać mnie, by poświęcić w roku 6 tygodni na rajd po kraju. Wysiłek fizyczny wiąże się ze zdrowiem, także psychicznym. Bez niego nasza psychika jest rozlazła i nijaka, powiem wprost: leniwa. Żeby to przełamać można wsiąść na rower i jeździć albo poszukać innej formy aktywności.
– Jako lekarz nie uważa pan, że ci często już starsi panowie wiele ryzykują decydując się na takie długodystansowe jazdy w pełnym słońcu?
– Upały będą im rzeczywiście przeszkadzać. Jeździ się w nich ciężko. Bukłaki powinny być napełnione wodą, konieczne jest nakrycie głowy. Ale woda to numer jeden. Ponadto procentuje doświadczenie uczestników. Poradzą sobie z taką przeszkodą jak wysoka temperatura. Wiem, że nie forsują wysokiego tempa. Ten najsłabszy w peletonie jest najważniejszy dla tempa jazdy. W imprezie tego typu lider odstający od reszty kolarzy byłby niewskazany. To nie wyścig, cele są inne.
Rozmawiał Mariusz Weidner