Rozendle...
...nazwa dość chytrze wybrana, bo czy każdy zgadnie od razu co to rozendle?
Do tego trzeba mieszkać na Śląsku. Rozendle w śląskich domach stoją na parapetach okien, aby pachnieć, leczyć katary, łagodzić szumy w uszach. I takie są „Rozendle” na płycie kilku Przyjaciół, którzy odkryli w sobie dawno, dawno temu pasję muzyki.
Daniel Siedlok, Wojciech Pohl, Paweł Strózik i Tomek Pohl stworzyli pogodną i bezpretensjonalną w treści kompozycję ładnych tekstów i łatwo płynącej muzyki.
Jeśli jadąc samochodem, słuchasz muzyki – weź „Rozendle”. W bliższej czy dalszej drodze nie zwichrują twojej uwagi, bo wykonawcy są łagodni i konkretni, wiesz o czym śpiewają. Jest miłość, rozstanie, wspomnienie, oczekiwanie, rozkwitająca i gasnąca przyroda, a także dowcip, jak w piosence „Kochaj mnie pospiesznie”, bo wieczne może być tylko „pióro wieczne”, czy też lekko podana filozoficzna nutka jak w piosence „Daj”. Jeśli już o filozofii mowa to być może puentą miłości jest piosenka „Sauté”, w której z żartobliwym lekceważeniem mówi się o modzie a wykonawca podkreśla, że woli swoją starą kurtkę niż nowe pomysły na strój.
Zostajemy więc w tonacji wykonań, jakie znamy dzięki Maciejowi Zębatemu, Markowi Grechucie, a „Kołysanka dla J.” przypomina najlepsze czasy śpiewanej poezji Jeremiasza Przybory. Jednym słowem – geranium, pachnące i kojące „Rozendle”.
Jadwiga Janik