Uśmiech biedronki, gorycz w handlu
Supermarkety robią swoje i mały biznes się kończy – to opinia szefa izby gospodarczej.
Na forum komisji rozwoju w powiecie Leonard Malcharczyk zapytał ekspertów dlaczego młodzi ludzie nie chcą zakładać firm na Raciborszczyźnie. To pierwsze po wakacjach posiedzenie komisji. Malcharczyk znany jest z zapraszania na swoje komisje szerokiego grona rozmówców, tak stało się też 21 sierpnia. Przewodniczący dociekał czy młodzież w powiecie boi się stanąć sama na biznesowych nogach? Odpowiedział mu Stanisław Biel, szef Raciborskiej Izby Gospodarczej. – To już nie te lata, że ze stolika na targowisku robi się wielki biznes. Teraz młody podchodzi do ryzyka na trzeźwo, z biznesplanem. Trudniej niż wtedy mobilizować do samodzielnego działania na rynku – ocenił Biel. Przypomniał, że w przeszłości to handel był motorem rozwoju, a teraz małe firmy upadają, bo supermarkety robią swoje. Według starosty Adama Hajduka, Racibórz jako miasto z kategorii mniejszych oferuje młodym mniejsze możliwości. – Tak to już jest. Duże ośrodki wysysają mniejsze miasta z zasobów ludzkich. Bez dobrej płacy na miejscu młodzi z Raciborza wyjadą – uważa starosta. Z tą opinią polemizował radny Leon Fiołka z NaM przywołując przykład z Niemiec, gdzie duże firmy mają swoje placówki na prowincji i tam oferują pracę z wysoką płacą. – Musi być dobra infrastruktura, bo w dużym mieście firmy dużo wydają na utrzymanie swych siedzib i szukają tańszych lokalizacji. Odpowiednia baza nawet na prowincji ich przyciągnie – uważa rajca. Adam Hajduk zareagował na uwagi opozycjonisty lekką irytacją. Uznał, że pretensje do władz lokalnych o brak tworzenia warunków dla inwestycji są w tym przypadku niezasadne. – Inwestorzy chcą przede wszystkim dostępu do autostrady. Przegrywają Rybnik i Żory, a my z nimi – zauważył starosta.
(maw)