Limuzyny niejeden sołtys pozazdrości
W Zabełkowie bez scenek, za to z gołębiami i zabytkiem motoryzacji
Korowód był krótki, ale przejechał ulicą Długą. Otwierała go i zamykała straż pożarna pojazdami z różnych epok.
Citroen z 1930 roku, należący do sołtysa Mariana Studnica, posłużył za ozdobę prezentacji dożynkowej. Jechali nim właściciel i proboszcz Franciszek Grabelus. Dla kapelana to czwarty żniwniok w parafii. Przyszedł tu z wielkomiejskiego blokowiska, gdzie dożynki mieli co najwyżej działkowicze. Chętnie korzysta z uprzejmości sołtysa i siada w fotelu pasażera w oldtajmerze. – Za rok chcę pokazać jeszcze starszy samochód. Teraz go przygotowuję do jazd – zapowiada Studnic. W krowodzie były też wiekowe ciągniki i zabytkowa sikawka konna. Resztę wypełniły nowoczesne maszyny.
Żniwa przebiegły spokojnie, dla jednych bardziej, dla innych mniej. Trochę upraw wymarzło, ale nie było gradu, który by je zniszczył. Marceli Antonin i Adam Rycka to najwięksi z miejscowych rolników, których razem we wsi jest 12. – Kiedyś było ich więcej, ale z małym areałem. Obecnie jest tych kilku wiodących – opowiada sołtys.
Maria i Rajnhard Stasiowie byli starostami dożynek. To małżeństwo. Niestety, żniw nie mogą uznać za szczególnie udane. – Z 30 hektarów zebraliśmy plony tylko z 4. Reszta była przemarznięta. Plon był nieciekawy na terenie od Roszkowa. Liczę na dobre zbiory kukurydzy – powiedział producent zbóż. Staś nie narzeka na ceny skupu. Po raz pierwszy wcielił się w rolę starosty. W korowodzie pojechał wysłużonym zetorem, który wkrótce chce wymienić.
Gwiazdami festynu towarzyszącego dożynkom były prezenterki z TVS. Imprezę pod namiotem otworzyło tradycyjne wypuszczenie gołębi.
maw