Malowanie daje mi wolność
Nie ma granicy ludzkiej wyobraźni, jest tylko różne postrzeganie rzeczywistości, dlatego w twórczości młodego artysty Sebastiana Monia próżno szukać sielskich pejzaży, martwej natury, czy kwiatów.
Swoją przygodę z malarstwem rozpoczął już jako dziecko od rysowania po ścianach w domu. Ta aktywność twórcza nie spotykała się z zachwytem rodziców, dlatego szybko musiał przenieść ją na papier. Mały Sebastian nie ograniczał swych zainteresowań jedynie do plastyki. Chętnie czytał książki oraz oddawał się kolejnej pasji, którą jest sport, towarzyszący mu po dziś dzień. To właśnie zamiłowanie do piłki nożnej sprawiło, że z Pszczyny trafił do PWSZ w Raciborzu i w tym mieście zatrzymał się na dłużej. Otwarty na ciągłe zmiany, rodowity pszczynianin jeszcze nie zdecydował czy wróci w rodzinne strony, czy też wyprowadzi się do jakiegoś innego miasta. Poważnie rozważa wyjazd do Dąbrowy Górniczej, gdzie mieszka ktoś ważny, z kim łączy go również pasja tworzenia.
Od sportu do sztuki
To, co tworzy Sebastian Moń nie jest ani proste ani banalne. Prace, przepełnione symboliką, utrzymane są w klimacie surrealistycznym z pogranicza fikcji, fantastyki i horroru. Niezwykle precyzyjnie i szczegółowo pokazuje mroczny, niezgłębiony świat człowieka, często odrealnionego, zamkniętego w industrialnej przestrzeni, niepozbawionej brutalności i brzydoty. Baśniowość przeplata się z realizmem, który szokując nie pozostawia widza obojętnym.
– W każdej pracy jest dużo moich emocji, pozytywnych i negatywnych. Aby dać im upust puszczam ulubioną muzykę, sięgam po ołówek lub pędzel i robię swoje – zapewnia.
Malowaniem „na poważnie” zajmuje się od niedawna, bo od ok. pięciu lat. W jego dorobku artystycznym dominuje rysunek, znajdziemy tam także próby malarskie oraz instalacje.
– Niektóre obrazy zajmują mi kilka, a inne kilkadziesiąt godzin – przyznaje młody artysta.
W realizacji pierwszej wystawy pomogła mu obecna partnerka. Jak wspomina, nie żałuje, że zdecydował się pokazać prace. Doświadczenie to wiele go to nauczyło i zmotywowało do poprawy swojego warsztatu. Zdał sobie sprawę, że są ludzie, którym podoba się to, co robi i ma dla kogo malować.
Do chwili obecnej odbyły się trzy wystawy indywidualne Sebastiana Monia, które miały miejsce w listopadzie ubiegłego roku w Katowicach, w Dąbrowie Górniczej, a następnie w Imielinie. Wydarzenia te zaowocowały przystąpieniem do Związku Plastyków Artystów Rzeczpospolitej Polskiej.
– Od tamtej pory zrobiłem przerwę, gdyż przygotowanie do kolejnych wystaw wymaga nakładu ogromnej ilości czasu. Staram się na każdej wystawie pokazać coś nowego, a ponieważ pracuję, nie mogę poświecić na tworzenie tyle czasu, ile chciałbym. Poza tym interesuję się, muzyką, literaturą, a także grami komputerowymi, do których piszę recenzje. Paradoksalnie jestem człowiekiem, niepotrafiącym usiedzieć w domu. Codziennie biegam, uwielbiam aktywność fizyczną – opowiada o swych zainteresowaniach Sebastian Moń.
Mroczne oblicze rzeczywistości
Młody twórca bawi się rzeczywistością, której wizja jest jakby nie z tego świata. Inspiracje znajduje m.in. w grach komputerowych oraz książkach z pogranicza fantastyki i sennego koszmaru. Zafascynowany sztuką Beksińskiego i Gigera, posługuje się podobnymi środkami wyrazu, jednocześnie wypracowując swój własny styl.
– Nie staram się na siłę szokować, przedstawiam to, co czuję i nie chcę się ograniczać. Nie będę tworzył ułagodzonych prac, tylko dlatego, że to co robię może być niepoprawne. Wybrałem taką formę, bo daje mi ona wolność, spełnienie – przyznaje artysta.
Obrazy są bardzo szczegółowe, a tym samym zawierają dużo treści. Nie tytułuje ich, a jedynie nadaje numery. Nie narzuca odbiorcy tego, w jaki sposób powinien postrzegać daną pracę, pozostawiając mu wolną rękę w jej interpretacji. Uważa, że taki rodzaj swobody daje pole do popisu wyobraźni.
– Nie ograniczam się do jednej techniki. Jeśli coś wymyślę i wiem, że będzie to dobrze wyglądało, wtedy łączę farby tradycyjne ze spray’em, czy zwykłymi kredkami akwarelowymi – tłumaczy.
Na początku nie chciał sprzedawać swoich prac. Dziś znajduje nabywców, którzy utrzymują z nim stały kontakt. Wśród obrazów istnieje taki, który nigdy nie był na sprzedaż. Obiecał sobie, że podaruje go bliskiej osobie i tak zrobił.
Proszę dotykać!
W swej sztuce wciąż poszukuje nowych środków wyrazu. Ostatnio zajął się tworzeniem instalacji, wykorzystując różnorodne materiały. Czasem używa gotowych przedmiotów, które adaptuję zgodnie z własną wizją, a czasem tworzy każdy najdrobniejszy szczegół od podstaw.
– Pomyślałem, że dobrze byłoby zrobić coś, na co można patrzeć z różnych stron, dotknąć – wyjaśnia.
Motywem przewodnim tych prac są np. maski czy gotowe formy z masy papierowej, zmodyfikowane na potrzeby tych realizacji. Jak sam przyznaje, nigdy nie wie, jak instalacja będzie wyglądać na końcu. Projekt ewoluuje, przybierając w ostateczności formę, która często odbiega od pierwowzoru. Podobnie rzecz ma się z rysunkami i obrazami. Obecnie pan Sebastian pracuje nad kilkoma projektami. Pomysł goni pomysł, a gdy realizacja jednego na moment utknie w miejscu, zabiera się za kolejną pracę, dla urozmaicenia – w innej technice. Obrazy artysty będzie można obejrzeć w grudniu na Zamku Piastowskim w Raciborzu. Wcześniej, bo 20 października na wystawie w Dąbrowie Górniczej, a 9 listopada w Pszczynie. Jego prace zgłoszone zostały też na Ogólnopolskie Biennale Plastyki. Wystawa ta jest podsumowaniem konkursu, w którym Sebastiana Moń zdobył wyróżnienie za osobowość artystyczną.
Ewa Osiecka