Kobiecie wybaczył, strażnikowi nie odpuścił
Radny PiS przyłapał strażnika na nieznajomości przepisów.
Tomasz Kusy zgłosił straży miejskiej mycie samochodu detergentem, które zauważył pod Castoramą. Dyżurny nie widział w tym nic złego. Prezydent musiał się wstydzić za niego na sesji, bo przepisy zabraniają tej czynności.
Mieszkający w Oborze rajca wracał do domu, gdy pod marketem budowlanym zobaczył jak młoda kobieta urządza pokazowy test myjki ciśnieniowej. – Pani myła samochód, używała detergentu, środek się pienił. Zwróciłem jej uwagę, że tak nie można, przepisy zabraniają. Uśmiechnęła się, że wie, ale nie przestała – relacjonował na wrześniowej sesji radny miejski. Zgłosił w komendzie straży miejskiej, że pod Castoramą łamane jest lokalne prawo. Dyżurny odmówił interwencji. – Powiedział, że wolno myć auto w mieście, np. Ludwikiem na utwardzonym terenie. Zauważyłem, że nie wiadomo czy to Ludwik, a setki osób patrzą, że ktoś pianą myje auto. Strażnik i to zbagatelizował. Wróciłem do domu, sprawdziłem uchwałę rady miasta i wyczytałem, że myć wolno tylko wodą. Straż wprowadziła mnie w błąd i pewnie wprowadza tak innych, zwykłych Kowalskich, którzy nie mają pojęcia o przepisach – przekazał prezydentowi i radnym. Kusy dodał, że publiczna prezentacja tej nieekologicznej metody mycia samochodu skutecznie przemawia do obserwatorów ucząc ich zabronionych zachowań. Prezydent Mirosław Lenk zgodził się z radnym opozycji i obiecał, że komendant Wiesław Buczyński wyciągnie konsekwencje wobec strażnika, który nie znał się na przepisach.
maw