Trzynastu złych ludzi. Kto jest mordercą Macieja?
Sprawa głośna na całą Polskę, policja urządzała obławę, by znaleźć sprawcę, a koncern paliwowy dawał 20 tys. zł za informację o nim.
Zginął, bo postawił się bandytom, którzy napadli na stację Orlenu. Maciej Taciak był w Raciborzu znanym sportowcem, wychowankiem trenera Karola Szynola z SMS-u i bliskim przyjacielem olimpijczyka Artura Nogi. Oskarżonych o jego zabójstwo jest aż 13 młodych ludzi. Na szóstce z nich ciążą najcięższe zarzuty.
Wszyscy oskarżeni to młodzi ludzie. Najcięższe zarzuty ciążą na szóstce z nich. Wśród nich jest podejrzany o zabójstwo Wiktor S. pseudonim Stopa. 20-letniemu Krzysztofowi M., który razem z Sz. brał udział w napadzie, prokuratura zarzuca z kolei rozbój. Kolejni wspólnicy – Daniel D., Michał M. oraz Tomasz D. są oskarżeni o podżeganie do napadu oraz pomoc w jego organizacji. To oni stali na czatach i przez lornetkę obserwowali napad. Na ławie oskarżonych znalazł się również kasjer ze stacji – Marcin Sz. To on przekazywał istotne informacje na temat organizacji pracy stacji benzynowej. Część oskarżonych odpowiada z wolnej stopy. Rafał M., Katarzyna P., Łukasz B., Tomasz U. i Justyna K., oskarżeni są między innymi o utrudnianie śledztwa i ukrywanie przedmiotów pochodzących z napadu. Oni, jak i reszta oskarżonych złożyła w poniedziałek wnioski o dobrowolne poddanie się karze. Wszyscy przyznali się do winy i zaproponowali dla siebie kary półtora roku więzienia w zawieszeniu na okres od 3 do 5 lat. Ich sprawy zostały wydzielone do odrębnego postępowania.
Przypomnijmy, Maciej Taciak, płotkarz, medalista mistrzostw Polski, absolwent Zespołu Szkół Ogólnokształcących Mistrzostwa Sportowego w Raciborzu zginął w nocy z 26 na 27 lipca 2011 roku pomiędzy godziną 1.20 a 1.30. 22-letni student Akademii Wychowania Fizycznego we Wrocławiu miał „nockę” na stacji Orlen przy ulicy Bolesława Krzywoustego w dzielnicy Psie Pole we Wrocławiu. Stacja zlokalizowana jest przy wylotówce na Warszawę, po drugiej stronie znajduje się bliźniaczy Orlen, dla wjeżdżających do Wrocławia. Feralnej nocy grupa mężczyzn postanowiła dokonać napadu rabunkowego. Widząc zagrożenie, raciborzanin zaczął się szarpać z napastnikami. Podczas szamotaniny został ugodzony nożem. Zmarł po przewiezieniu do szpitala. Po zranieniu pracownika, napastnicy uciekli ze stacji. W samochodzie czekali na nich wspólnicy. Z piskiem opon uciekli ze stacji w nieokreślonym kierunku zostawiając krwawiącą ofiarę. Ciężko ranny Maciej został przewieziony na sygnale do Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego we Wrocławiu. Tu trafił prosto na stół operacyjny. Niestety, lekarzom nie udało się go uratować. Podczas operacji zmarł. Kiedy lekarze walczyli o jego życie, na stacji intensywnie pracowali policjanci z wydziału kryminalnego oraz technicy kryminalistyki. Zabezpieczano kolejne ślady. Komendant Wojewódzki Policji we Wrocławiu powołał nawet specjalną grupę, która zajmowała się tylko tą sprawą. Na wyniki nie trzeba było długo czekać. W kolejnych dniach policja zatrzymała aż siedem osób. W tym dwie, które pomagały zorganizować napad – pracownika stacji Marcina Sz. oraz kolegę Macieja ze studiów na AWF Marcina G. Zatrzymano również dwie osoby, które pomagały ukrywać się poszukiwanemu. Policjanci nadal szukali Wiktora, który miał zadać śmiertelny cios. 4 sierpnia Prokuratura Rejonowa w Psim Polu wydała list gończy decydując się na ujawnienie danych i wizerunku poszukiwanego. Cała Polska zobaczyła jak wygląda Wiktor Sz., prawdopodobny zabójca Macieja Taciaka. Dziś śledczy przyznają, że pokazanie jego twarzy było przełomem i pomogło w jego ujęciu. Policjanci postawili sobie za punkt honoru zatrzymanie zabójcy. Już 8 sierpnia przy wsparciu helikoptera przeczesywali okolice Ołbina. Nocna akcja przeprowadzona pomiędzy godziną 1.00 a 3.00 związana była z kolejnym sygnałem, że podejrzany może przebywać w rejonie północnego śródmieścia. Stopa wymknął się. Wpadł, 10 dni później, 18 sierpnia w północnej części Wrocławia. Kompletnie zdezorientowanego patrol policji zatrzymał około godziny 9.00 w rejonie mostu Trzebnickiego. Informator liczył na 20 tysięcy złotych nagrody, którą wyznaczył Jacek Krawiec, prezes koncernu PKN Orlen. Pewne jest natomiast to, że Wiktor Sz. może spędzić w więzieniu resztę życia.
(acz)