List do redakcji: Kto tęskni za nazwą Ratibor
Droga redakcjo! Z oburzeniem przeczytałem artykuł w ostatnim wydaniu „Nowin Raciborskich” pt. „Kto tęskni za nazwą Ratibor”. Mam nadzieję, że poprzez publikację tego listu, dadzą państwo możliwość wypowiedzenia się mieszkańcom, którzy tak jak ja, kategorycznie nie zgadzają się z dążeniami mniejszości niemieckiej na terenie miasta Racibórz.
Według definicji słownikowej mniejszość oznacza „grupa ludności danego państwa różniąca się od większości jego mieszkańców przynależnością narodową, rasową lub wyznaniową” oraz „mniejszą część jakiejś całości”. W demokracji nigdy mniejszość nie decyduje o większości, a w tej sytuacji mam wrażenie, że sprawa wygląda całkowicie inaczej
Na wstępie mojej korespondencji, pragnę zaznaczyć, że absolutnie nie jestem przeciwny działalności mniejszości niemieckiej. Jeżeli tylko mieszkańcy Raciborza, identyfikujący się jako obywatele niemieccy odczuwają potrzebę zrzeszania się we wspólnotach, tworzenia różnych inicjatyw społecznych czy spotkań na różnych debatach czy innych płaszczyznach, powinno im się to umożliwić.
Kategorycznie sprzeciwiam się jednak nazywaniu miasta i jego ulic podwójnymi nazwami. Mniejszość niemiecka pod płaszczem tolerancji i dziejów historycznych, wymusza na władzach miasta działania, umożliwiające im germanizowanie miasta.
Relacje polsko-niemieckie jak powszechnie wiadomo, naznaczone są ogromnym cierpieniem i bólem spowodowanym II Wojną Światową. Mniejszość niemiecka, ostatnimi laty zdaje się zapominać, co spowodowało lata niewoli państwa polskiego. Działania wojenne a następnie oddanie Polski w ręce ZSRR, na lata spowodowało brak wolności w kraju oraz zahamowało gwałtownie jego rozwój.
Dziś, po uporaniu się z trudną historią obu narodów, zjednoczeniu i pokoju dzięki Unii Europejskiej wymusza się na nas raciborzanach, Polakach, mieszkania w dwujęzycznym mieście. Uważam, że działania mniejszości niemieckiej są irracjonalne. Polacy, mimo tego, iż uczciwie mieszkają i zarabiają pieniądze w Niemczech, nie mają wpływu na tak znaczące kwestie jak edukacja, życie miasta czy kwestie administracyjne.
U nas jest zupełnie inaczej. Chciałbym jednak przypomnieć, szanownym przedstawicielom DFK, że mieszkają oni na terenie Rzeczpospolitej Polskiej. Kraj ten jest suwerenny. Językiem urzędowym jest polski, a decyzje samorządowe wykonują władze wybrane w demokratycznych wyborach. Nie przedstawiciele mniejszości narodowych.
Mniejszość argumentując kwestię użycia nazw dwujęzycznych, mówi o kwestiach historycznych. Owszem, należy przyznać im rację. Racibórz kiedyś, znajdując się w rękach niemieckich, nosił nazwę Ratibor. Nie zapominajmy jednak, że należał także do Czech. Czy w takim razie powinniśmy, oprócz nazwy miasta i ulic, umieścić 3 tabliczki? Polską, niemiecką i czeską?
Gorąco liczę, że ktoś z władz samorządowych w Raciborzu, skutecznie uniemożliwi działania mniejszości niemieckiej na tej płaszczyźnie. Mniejszość powinna zająć się własnymi sprawami a nie wtrącać się w funkcjonowanie suwerennego i samorządnego miasta. Na całym świecie są mniejszości etniczne i narodowe, jednak nie słyszałem nigdy o tak absurdalnych przypadkach, jak ten.
Z poważaniem Zygmunt Kałuża