Przykład dla młodego pokolenia
KUŹNIA RACIBORSKA. 29 października obyła się druga część uroczystości wręczenia prezydenckich odznaczeń za 50 lat pożycia małżeńskiego dla par z terenu gminy Kuźnia Raciborska.
Odznaczenia i prezenty wręczała burmistrz Rita Serafin oraz kierownik Urzędu Stanu Cywilnego Katarzyna Emrich. – Życie nauczyło was szanować związek małżeński i dziś jesteście przykładem dla młodszych pokoleń – powiedziała kierownik USC. – Pokazujecie, że można wspólnie pokonać trudności losu, być dla siebie podporą i być wzorem w czasach gdy staje się modne życie w pojedynkę – mówiła burmistrz.
Nie wszyscy zaproszeni mogli dotrzeć na uroczystość. Ci, którzy byli obecni przybyli głównie z Kuźni Raciborskiej i opowiedzieli w skrócie o swoim życiu.
Lidia i Jan Kluskowie trafili na siebie podczas obozu harcerskiego raciborskiego hufca. Jan jest znany z funkcji dyrektora w kuźniańskiej Zasadniczej Szkole Zawodowej i Zbiorczej Szkole Gminnej. Organizował również miejscowy ośrodek wychowawczy. Jego żona najpierw pracowała w Rafamecie aby później pomagać mężowi w szkole jako sekretarka. Urodziły im się dwie córki, które ucieszyły rodziców dwoma wnuczkami. To co łączyło jubilatów przez lata to cierpliwość i lenistwo – powiedzieli półżartem.
Barbara i Stanisław Dąbrowscy wymienili pierwsze spojrzenie w salonie fryzjerskim, do którego przyszedł się ogolić Stanisław. Trafił tam na Barbarę, którą od razu zaprosił na kawę. Po trzech miesiącach wzięli ślub. Ona dalej pracowała w swoim zawodzie, kiedy mąż służył w miejscowej jednostce wojskowej. O szczegółach zabrania mówić tajemnica państwowa. Jednak to, że urodziła im się trójka synów i mają siedmioro wnucząt nie jest objęte tajną klauzulą. Również to, że przez wszystkie lata łączył jubilatów kompromis oraz gotowość do wysłuchania partnera. – Czasem trzeba powiedzieć co się myśli, a potem jest już dobrze – radzą.
Jadwiga i Stefan Moczałowie wpadli sobie w oko kiedy młody Stefan przyjechał do domu na przepustkę z wojska. Po służbie para szybko się pobrała. Pan młody znalazł pracę w hucie, a później w Rafamecie. Młoda Jadwiga była najpierw pielęgniarką, aby później dołączyć do zakładu męża. Doczekali się syna. – Było ciężko, były kłopoty, ale wspólnie pokonywaliśmy wszystkie problemy – wspominają. (Na zdjęciu pan Stefan w towarzystwie Katarzyny Emrich i Rity Serafin. Jego żona nie mogła przyjść do urzędu).
Renata i Bogusław Wiśniewscy pokochali się w Zabrzu, dokąd przyjechał za pracą młody Bogusław i gdzie poznał swoją przyszłą żonę. Ślub wzięli po pięciu latach znajomości. Do Kuźni trafili na emeryturze około 10 lat temu. Para cieszy się dwoma córkami, wnukiem i wnuczką. Ich sposobem na wspólne długie lata były: cierpliwość, ustępliwość i radość z potomstwa.
Adela i Jerzy Klose swój pierwszy taniec zatańczyli na zabawie w gospodzie w Nędzy. Po udanym wieczorze Jerzy odprowadził Adelę do domu a ich losy związały się na długie lata. On górnik, ona pilnowała domu i dwóch synów. Przez całe życie wzajemnie sobie pomagali i byli wsparciem. Łączyła ich też miłość i dzieci.
Maria i Alfred Grzesikowie zaczęli pracę w betoniarni, gdzie poznali się bliżej. Później były zaproszenia do kina i na kawę, a po trzech latach ślub. Maria zatrudniła się w tartaku, kiedy Alfred budował potęgę Rafametu. Urodziło im się dwóch synów, mają jednego wnuka. Życie w zgodzie i nieskupianie się na problemach to cechy, które pielęgnowali w związku.
Hildegarda i Tadeusz Marczakowie z Siedlisk mieli wielkie szczęście, że się poznali. Ona jako młoda przedszkolanka pracująca w Rudzie, wspólnie ze swoją koleżanką z Siedlisk zorganizowały zajęcia dla dzieci w lesie. Tu, z gąszczy wyszli żołnierze, których młoda Hildegarda nie darzyła sympatią. Wojskowi zawołali trzeciego kolegę i gdy ten wyłonił się z gęstwiny, spojrzał na Hildę, a drzewa mocniej zaszumiały. – To była miłość od pierwszego wejrzenia. Nikt mnie już potem nie był w stanie przekonać, że nie będziemy razem – wspomina jubilatka, która całe zawodowe życie spędziła z przedszkolakami. Tadeusz zatrudnił się w Rafamecie. Mają czworo dzieci, siedmioro wnucząt i dwoje prawnucząt. 50 lat małżeństwa to niedużo jeśli ma się siłę, energię, rozsądek i potrafi przebaczać drugiemu – wyjaśniają.
Urszula i Edward Zawiszowie poznali się kiedy młody Edward przeprowadził się do Kuźni z Rydułtów. Mieszkali na jednej ulicy. Urszula pracowała w miejscowych wodociągach, jej mąż jako maszynista na kolei. Urodziła im się trójka dzieci, doczekali się trójki wnuków. Ich związek przetrwał dzięki wzajemnym ustępstwom i miłości.
Eryka i Stefan Deptowie zatańczyli na zabawie odpustowej w Kuźni i od razu się zakochali. Ona przedszkolanka, on pracownik Rafametu. Najważniejszą spoiną ich związku jest i było zrozumienie. Dzięki takiej zgodzie mają dwójkę dzieci i trójkę wnucząt.
Stanisława i Józef Gzochowie potrzebowali od pierwszego spotkania do ślubu pół roku. Wszystko zaczęło się na przyjęciu przed Bożym Narodzeniem u znajomych w Morągu (na Mazurach). Józef pracował tu wówczas w fabryce sklejki. Stanisława przyjechała w gości, ale szybko wróciła do ukochanego. Do Kuźni przybyli za mieszkaniem w 1969 r. Tu znaleźli pracę w Rafamecie i służbie zdrowia. Mają dwóch synów, dwie wnuczki i dwóch wnuków. Jak przetrwać 50 lat razem? – Raz przemilczeć, a raz huknąć. Trzeba pokazać kiedy coś jest nie tak, a potem przebaczyć. Nie wolno przesładzać – wyjaśniają.
(woj)