Jesteście solą tej ziemi
Pietrowice Wielkie. 1 grudnia w sali ślubów urzędu gminy w Pietrowicach Wielkich odbyła się uroczystość wręczenia medali za 50 lat pożycia małżeńskiego.
Odznaczenia, które co roku przyznaje prezydent RP, wręczali jubilatom z całej gminy Pietrowice Wielkie: wójt gminy Andrzej Wawrzynek, sekretarz gminy Adam Wajda i Dorota Jarosz, zastępca kierownika Urzędu Stanu Cywilnego. Małżonkowie wpisali się do pamiątkowej księgi urzędu gminy.
Wójt był bardzo rad z wizyty małżonków w urzędzie. Określił ich solą tej ziemi. Gratulował wytrwałości w związku i szacunku dla rodziny. Sekretarz chwalił pary obchodzące złote gody za to, że są przykładem dla młodszych pokoleń. Wszystkim życzono dużo zdrowia i jak najmniej wizyt w aptekach. Uroczystość wypełniły występy młodzieży i poczęstunek. Jubilaci opowiedzieli nam w skrócie swoje historie.
Łucja i Alfred Kocurowie z Amandowa. Znali się od małego bo pochodzą z jednej wioski. Oboje też pracowali w RSP Amandów. Mają dwójkę dzieci, pięcioro wnucząt i dwóch prawnuków. – Jakby było źle to byśmy nie byli razem, ale zawsze potrafiliśmy przezwyciężyć przeciwności tak, że jesteśmy wciąż razem – wspominają.
Waltrauda i Rudolf Kotulowie z Cyprzanowa. Kiedyś to były zabawy. Młody Rudolf swoją przyszłą żonę poznał na potańcówce w Sudole. To była miłość od pierwszego wejrzenia. Przypieczętowaniem uczucia były trzy córki i syn. Jubilaci cieszą się też szóstkę wnucząt i trzema prawnukami. Wlatruda pracowała w raciborskim szpitalu, gdy jej mąż jako budowlaniec górniczy przepracował 34 lata. – W życiu dawaliśmy sobie radę na różne sposoby. Najważniejsza jest miłość – mówią z uśmiechem.
Maria i Wiktor Klobuczkowie z Pietrowic Wielkich. Zanim stanęli przed ślubnym kobiercem znali się pięć lat. Ich życie mijała na pracy na własnym gospodarstwie. Doczekali się syna i dwóch córek, którzy ucieszyli rodziców siedmiorgiem wnucząt. – Nigdy nie szliśmy spać skłóceni. Po każdej burzy wschodzi słońce – to nas zawsze trzymało przy sobie – mówią zgodnie.
Ruta i Alojzy Bulendowie z Makowa. Poznali się w Pawłowie na zabawie u Przybyły. Już po pierwszym tańcu wiadomo było, że młodzi się szybko nie rozstaną. Zawodowe życie Ruty związane było z pracą w fabryce Pluszu i dywanów w Kietrzu. Alojzy pracował na kolei jako maszynista. Mają syna i córkę oraz pięć wnuczek. – Cały czas było fajnie, powtórzylibyśmy wszystko jeszcze raz – mówią o swoim związku.
Waltrauda i Jerzy Kubni z Kornic. Pierwsze spotkanie młodych miało miejsce na zabawie w Cyprzanowie. Po ślubie urodziło im się dwóch synów, a ci odwdzięczyli się czwórką wnucząt. Waltrauda zarabiała pracą w pluszarni Kietrz, potem w RSPU Kornice. Jej mąż najpierw kierował koparką na żwirowni, następnie zatrudnił się w RSP w Pietrowicach. – Nie było między nami kłótni ani larma. Mieliśmy dużo pracy na głowie, a do tego jakoś się zgraliśmy – wspominają.
Hildegarda i Herbert Musiołowie z Pawłowa. Znali się już z widzenia kiedy poznali się bliżej na zabawie weselnej. Wesele tak im się spodobało, że zechcieli swojego. Potem na świat przyszły dwie córki i syn, dzieki którym państwo Musiołowie mają też 6 wnucząt. Hildegarda znana była z pracy w roszarni i na poczcie, Herbert jako szewc pracował na kolei oraz jako woźny w Pawłowie. – Nawet jak była kłótnia to czuliśmy, że jesteśmy razem. To były inne czasy. Zawsze można było liczyć na wsparcie i przebaczenie drugiego – powiedzieli.
Weronika i Teodor Kuroczikowie z Pawłowa. – To był 8 grudnia, kiedy w naszej wiosce był seans w kinie objazdowym. Filmu nie pamiętamy, ale to był początek naszego związku – wspominają małżonkowie. Weronika najpierw była członkiem spółdzielni bieliźniarskiej w Raciborzu aby później prowadzić swój własny warsztat krawiecki. Teodor pracował dla cukrowni w Otmuchowie, a potem w RAFAKO. Mają córkę i syna oraz 6 wnucząt i 1 prawnuka. Aby ich związek trwał, każdy musiał iść na kompromis. – Każdy musi umieć powiedzieć przepraszam. A teraz wiemy, że było warto bo nigdy wcześniej się tyle nie całowaliśmy co teraz – radzą młodym parom.
Maria i Maksymilian Masny z Pietrowic Wielkich. Młody Maks poprosił Marię do tańca na zabawie w Kornicy, długo tańczyli. Potem odprowadził ją do domu i tak już zostali razem. Doczekali się trójki dzieci i czwórki wnucząt. Mąż utrzymywał rodzinę najpierw jako górnik, potem z własnego zakładu kamieniarskiego, w którym pomagała mu żona. Przez długie lata ich związek trwa dzięki miłości i zgodzie.
Róża i Alfred Palettowie z Pietrowic Wielkich. Pochodzą z tej samej wioski, ale ich związek na serio zaczął się od wspólnych zabaw. Tak wytańczyli sobie ślub. Róża przez 44 lata pracowała w bibliotece, Alfred dwa lata krócej zarabiał w Jedności. Para ma czworo dzieci i 10 wnucząt. Dwie rzeczy trzymały ich przez długie lata: przywiązanie i miłość. – Teraz jeszcze tabletki – dodaje z przekąsem pan Alfred.
Krystyna i Eryk Strzybni z Cyprzanowa. Szczęśliwe to były zabawy u Stoska w Cyprzanowie, po których młodzi brali ślub. Taka historia dotyczy Krystyny i Eryka, którzy mają dziś 3 córki, 6 wnucząt i prawnuka. Pan młody szybko znalazł pracę w budownictwie w Raciborzu aby później zatrudnić się w kombinacie Kietrz. Żona pilnowała dzieci i pracowała w domu. – Jest i było nam ze sobą dobrze. Jak były kłótnie to się trzeba było pogodzić – dają proste rozwiązanie.
Hildegarda i Gerard Wieczorkowie z Pietrowic Wielkich. Gerard akurat miał przepustkę z wojska kiedy przyjechał na wesele do znajomego. Hildegarda była na tym samym przyjęciu u koleżanki. Tak na siebie wpadli i z wesela wracali już razem. Doczekali się córki i dwóch synów oraz 6 wnucząt i prawnuka. Pani pracowała w pluszarni Kietrz i jako krawcowa w Jedności. Pan był budowlańcem w RPB Racibórz. Jak wytrwali 50 lat razem? – Dzięki pracy, cierpliwości i miłości – odpowiadają zgodnie.
Edeltrauda i Alojzy Wilczkowie z Krowiarek. Zanim zapadła decyzja o małżeństwie, młodzi przez 6 lat się poznawali. Wspominają romantyczne spacery po parku. Wspólnie prowadzili gospodarstwo w Krowiarkach. Cieszą się z dwójki dzieci i 4 wnucząt. Najważniejsze w ich związku było wzajemne zrozumienie.
Adelajda i Paweł Wolnikowie z Cyprzanowa. Znali się już od dzieciństwa, gdy byli starsi naturalnie czuli, że chcą być razem. Dziś mają syna i córkę oraz dwie wnuczki i prawnuka. Adelajda pracowała najpierw w Kietrzu, potem w RSP Cyprzanów. Paweł był górnikiem. – Zawsze trzeba sobie dawać jakoś radę. Żona mnie nigdy z domu nie wyrzuciła, więc nie było chyba tak źle – śmieje się pan Paweł.
(woj)