Człowiek instytucja
Henryk Swoboda od najmłodszych lat kocha rywalizację sportową. Kilka dekad temu postanowił porzucić zawodniczą karierę i poświęcić się organizowaniu sportowych imprez. Dziś siedemdziesięciotrzylatek jest legendą raciborskiego tenisa.
Jest nie tylko wielką postacią raciborskiego tenisa ziemnego, ale także ostatnim bastionem tej dyscypliny w naszym mieście. Jedni go uwielbiają, inni wyrażają się o nim negatywnie. Jedno jest pewne: nikt kto zna Swobodę nie może przejść obok niego obojętnie. Od lat jego działalność organizatorska jest honorowana w całym kraju. O dziwo, częściej doceniany jest przez władzę województwa śląskiego, aniżeli włodarzy Raciborza.
Sport na powojennych gruzach
Dorastał nieopodal Raciborza, w Baborowie, gdzie urodził się w 1939 rokuj. Miał sześcioro rodzeństwa. – Rodzice przygarnęli jeszcze dwójkę dzieci, które w czasie wojny zostały pozbawione obywatelstwa. Jeżeli chodzi więc o moje dzieciństwo to nie było ono najłatwiejsze, ale wspominam je z dużym sentymentem – mówi Swoboda. Czasy wczesnej młodości, przypadające na lata powojenne, zapadły mu w pamięć między innymi z powodu zainteresowania aktywnym spędzaniem wolnego czasu. – W tamtym okresie nie było warunków do uprawiania sportu. Brakowało także sprzętu, dlatego sami musieliśmy go zrobić. Łyżwy i kije hokejowe były własnej roboty, natomiast za piłki służyły nam puszki po amerykańskich czy niemieckich konserwach. Czasami wykonywało się na wzór futbolówki tzw. szmaciankę. Jeżeli ktoś w szkole posiadał skórzaną piłkę, stawał się przywódcą – wspomina. Przypominają mu się także ciekawe anegdoty, które podkreślają kreatywność ówczesnych nastolatków. – Gdy byłem trochę starszy, zbieraliśmy jedenastoosobową ekipę i jechaliśmy na mecz do innej wioski. Problemem był jednak brak transportu dla wszystkich. Dlatego opracowaliśmy system przewozu całej drużyny trzema rowerami. W skrócie wyglądało to tak: dwóch z nas jechało rowerem trzy kilometry, jeden zostawał a drugi wracał po kolejnego, natomiast tamten pokonywał kolejny dystans. Zabawy było przy tym co niemiara. Innym razem, aby pojeździć na łyżwach zdecydowaliśmy się na młodzieńczy wybryk i przekopaliśmy rów młyński, aby woda zalała pola i utworzyło się lodowisko uśmiecha się i dodaje: Jak widać już wtedy można było być organizatorem sportowego życia. Młody Heniek pod kątem sportowym był bardzo wszechstronny. Jedną z jego zalet była chęć poznawania nowych dyscyplin. Eksperymentował z pływaniem, hokejem na lodzie, jazdą na nartach, skokach oraz piłce nożnej. Po szkole podstawowej uczył się w głubczyckiej, a później głuchołaskiej szkole zawodowej na kierunku ślusarz. – Bardzo dużo trenowałem. Kluczową konkurencją w tamtym czasie były biegi na 800 oraz 1000 metrów, w których radziłem sobie bardzo dobrze. Zawsze gdy wspominam tamte lata śmieję się z tego, że byłem tak sprawny, że czasami, gdy spóźniałem się na pociąg, który miał zabrać mnie do szkoły, doganiałem go – tłumaczy trener. – Wspaniałą rzeczą były wprowadzone w czasach mojej młodości sprawdziany sprawnościowe BSPiO (Bądź Sprawny do Pracy i Obrony – przyp. red). Później organizowano zawody z cyklu Sprawny do Pracy i Obrony. Pozwalały one utrzymać wysoką formę fizyczną. W każdej z tych imprez zdobywałem odznakę za osiągnięte wyniki – dodaje.
Kulturysta z dyplomen
Szesnastoletni Swoboda wyjechał z rodzinnego domu do Turoszowa. Tam amatorsko uprawiał piłkę nożną, kolarstwo oraz próbował swych sił w kulturystyce. – Ćwiczyłem na własnoręcznie zrobionym sprzęcie. Treningi planowałem według ukazującego się już wtedy magazynu „Kulturysta” – tłumaczy. Umiejętności z kulturystyki pomogły panu Henrykowi w wojsku, w którym rozpoczął przygodę z podnoszeniem ciężarów. Zdobył nawet srebrny medal w Mistrzostwach Okręgu Śląskiego w Kłodzku, który był jego pierwszym tak dużym sukcesem. Po wojsku przeniósł się do Raciborza i rozpoczął naukę w technikum mechanicznym. Kolejnym krokiem były studia na Politechnice Śląskiej. – Wybrałem tę uczelnię, ponieważ już w szkole średniej miałem „dryg” to kierunków ścisłych – przyznaje Swoboda, który po odebraniu dyplomu mógł cały wolny czas poświęcić działalności w lokalnym sporcie. – Zaraz po studiach trafiłem do Miejskiego Towarzystwa Krzewienia Kultury Fizycznej w Raciborzu, którego prezesem byłem przez kolejne dziewięć lat. Cieszę się, że w tamtym okresie w naszym mieście nastąpił niesamowity rozkwit sportu rekreacyjnego, co pozwoliło na organizowanie wspaniałych imprez – uśmiecha się. Jedną z nich były zawody biegów przełajowych o Puchar Trybuny Robotniczej, które zgromadziły ponad 500 startujących. Swoboda z przykrością przyznaje, że dziś można tylko pomarzyć o takiej frekwencji. – To było wielkie święto, które organizowałem wspólnie z Władysławem Krętoszem i Leopoldem Przygodą. Oprawa imprezy była iście olimpijska, a my witaliśmy wszystkich zebranych z balkonu na stadionie OSiR-u – pokazuje mi liczne zdjęcia upamiętniające tamte chwile. Niewiele osób wie, że Swoboda był także prekursorem kobiecej piłki nożnej na terenie Raciborza. – Organizowaliśmy turnieje piłkarskie dla dziewcząt, w których brało udział nawet sześć zespołów – mówi.
Na piedestale
Jako wieloletni działacz i członek TKKF w Raciborzu Swoboda otrzymał wiele nagród i wyróżnień Do dziś dumny jest między innymi ze Złotej Odznaki od zarządu głównego TKKF w Warszawie otrzymanej w 1983 roku oraz medalu zasłużonego działacza ziemi raciborskiej, którym uhonorowano go rok wcześniej. – Najcenniejszą dla mnie nagrodą nie były jednak medale czy odznaczenia, ale ufundowanie przez mój zakład pracy – Rafako, wyjazdu na Igrzyska Olimpijskie w Moskwie. Jednym z takich pięknych prezentów było także zaproszenie do siedziby Parlamentu Europejskiego przez Jerzego Buzka – uśmiecha się Swoboda, który w karierze zawodniczej tak znakomitych chwil przeżył nieco mniej. Ma trzy, ale za to bardzo cenne medale. Najstarszy zdobył w 1962 roku w czasie Spartakiady na 800-lecie Kędzierzyna-Koźla, kolejny w 1880 roku w Gliwicach, natomiast w 2002 roku zdobył drugie miejsce w turnieju z okazji 45-lecia TKKF w Sierakowie koło Poznania.
Tenis ponad wszystko
Jednym z większych projektów Swobody było utworzenie Gran Prix Raciborza w tenisie ziemnym. – Nie doszłoby to do skutku gdyby nie wiceprezes Spółdzielni Mieszkaniowej Jerzy Krzyżek, który był budowniczym pierwszego kortu tenisowego w naszym mieście. Utworzyliśmy w końcu te rozgrywki, jednak umarły one w późniejszych latach śmiercią naturalną, a ja zająłem się trenowaniem młodych tenisistów. Jednak poprzez to przedsięwzięcie w Rafako powstał Społeczny Komitet Budowy Kortu Tenisowego, dzięki działalności którego wybudowano kort przy ulicy Łąkowej. Według mnie jest to dzisiaj jeden z najpiękniejszych obiektów sportowych na naszym terenie – mówi. Swoboda od wielu lat stoi na czele zarządu TKKF Rafako. Trenerem tenisa ziemnego pozostał do dnia dzisiejszego. – Jestem dumny z tego co robię. Wynika to na pewno z tego, że zawsze uwielbiałem ten sport oraz z tego, że praca z najmłodszymi sprawia mi ogromną frajdę. Żałuję jedynie, że w Raciborzu nie istnieje klub tenisowy. Moi podopieczni są bardzo uzdolnieni, ale na samym TKKF Rafako nie zajdą daleko. – tłumaczy Swoboda i podkreśla. – Myślę że przez te wszystkie lata mojej działalności zrobiłem kawał dobrej roboty. Być może większość moich podopiecznych nie osiągnęło nigdy spektakularnych sukcesów, ale mimo to radzą sobie świetnie. Ludzie muszą uświadomić sobie, że tenis nie jest prostym sportem i aby osiągać sukcesy trzeba mieć niezwykły talent i ciężko pracować. W historii tenisa tylko trzech Polaków dogoniło światową czołówkę: Fibak, Radwańska i Janowicz. Na pytanie czy nie chciał nigdy utworzyć tenisowego klubu odpowiada z uśmiechem: – Bardzo tego pragnę, ale gdy patrzę w metrykę i widzę ile mam lat, takie myśli bardzo szybko mi przechodzą. Henryk Swoboda mimo wieku nie zwalnia jednak tempa i niezmiennie od kilku lat organizuje dla swoich zawodników ponad 20 turniejów. Mimo to – a może właśnie dlatego – trener spotyka się z negatywnymi opiniami na swój temat. – Ludzie oceniają mnie głównie anonimowo na lokalnych portalach informacyjnych. Być może bierze się to z tego, że te osoby mają nudne życie i muszą oczerniać innych aby poczuć się lepiej, lub po prostu mi zazdroszczą. W wielu komentarzach zarzuca mi się, że działam bez uprawnień trenerskich, a tak nie jest – na dowód tego pokazuje różnorodne licencje, które posiada. Ich liczba robi wrażenie. Swoboda nie tylko jest szkoleniowcem tenisowym, ale także sędzią pływackim pierwszej kategorii. – Oprócz tenisa ziemnego to właśnie pływanie jest sportem, który wywarł na mnie ogromny wpływ. Przed pójściem do wojska byłem nawet kierownikiem sekcji pływackiej a później sędzią głównym wielu zawodów. Można powiedzieć, że tą dyscypliną zaraziłem córki, które z sukcesami pływały w Victorii Racibórz pod okiem niezwykłego Wojciecha Nazarki. Starsza, Ewa była rekordzistką Polski w delfinie, a w późniejszych latach siedmiokrotną mistrzynią świata w ratownictwie medycznym, natomiast Elżbieta zdobywała liczne tytuły w kategoriach młodzieżowych. Jestem z nich bardzo dumny – kończy jedna z ikon raciborskiego sportu.
Wojciech Kowalczyk