Choroba Alzheimera
Felieton Ryszarda Frączka Radnego Miejskiego (KOR – OBLICZA).
Starość, jeżeli jeszcze dziś nas nie dotknęła, dopadnie nas wcześniej czy później. Dlatego im bliżej jesieni życia, tym bardziej przerażać może choroba Alzheimera. Postępujące stopniowo zaburzenia działania mózgu doprowadzają do utraty pamięci, jasności umysłu, oceny sytuacji. Tak długo istniejemy jak długo pamiętamy.
Spotkałem człowieka, który zapomniał wiele z lat swego życia. To straszne cierpienie – zwierzał się, wolałbym nie mieć nóg, gdybym mógł przywrócić pamięć.
Troszczymy się dzisiaj o wiele spraw, martwimy się o rodziców, o dzieci. Przeżywamy los naszej Ojczyzny, naszego miasta. Tym samym niepostrzeżenie zżera nas jak rak choroba Alzheimera. Pisząc to myślę o ludziach, którzy nasze miasto tworzyli. Dziś leżą gdzieś tam w na Jeruzalem. Odeszli w zapomnieniu, osamotnieniu i tęsknocie.
Czytam o osiągnięciach miasta. ISO 14001, systemy jakości, segregacji śmieci. Piękny piastowski zamek, mumia w muzeum, centrum informacji, znakomicie prezentujący się Urząd Miasta.
Niestety, człowieka w tej biurokracji nie ma. Nikt nie postawi świeczki na grobach Alojzego Holony, Franciszka Gzika, Edwarda Wende i wielu innych dziś bezimiennych bohaterów. Nikt nie nazwie ich nazwiskiem ulicy, placu, skweru, ronda, orlika sportowego. Nie ma miejsca dla nich „z imienia i nazwiska” w izbie pamięci, bo takiej w naszym mieście nie ma.
Przypominając słowa marszałka Józefa Piłsudskiego, „naród, który traci pamięć, przestaje być narodem, naród, który nie dba o swoją pamięć tak, by ona naród łączyła, szkodzi samemu sobie”. Chciałoby się dodać – miasto, które traci pamięć przestaje być miastem.
Franciszka Gzika, księdza, ofiarę terroru stalinowskiego skatowano w roku 1951 w dawnym domu partii mordowni UB przy ul. Ogrodowej. Jeszcze do dzisiaj żyją ludzie pamiętający jęki dochodzące z piwnic Urzędu Bezpieczeństwa. Jeszcze dzisiaj żyją ludzie, którzy tych haniebnych czynów dokonywali. Ks. Franciszek został odznaczony pośmiertnie przez Prezydenta RP – Lecha Wałęsę. Jego krzyż jeszcze kilka lat temu leżał w chaszczach raciborskiego cmentarza.
Wspominam kolejnego bohatera, oficera szwadronu kawalerii Korpusu Ochrony Pogranicza. W roku 1939 zesłany na Kamczatkę, gdzie noc trwa 10 miesięcy, dzień pozostałe dwa, a temperatury ujemne dochodzą do 60 stopni. Po 22 latach pracy w kopalni złota, trafia do Raciborza. Tu żyje w małym mieszkanku w okolicach Rynku. Pamiętam jako młody człowiek, wstrząsające opowieści zesłańca. Pochowany urzędowo przez raciborską opiekę, bez księdza i należnych honorów.
Wspomnę jeszcze, Alojzego Holonę – starszego miłego Pana mieszkającego przy ul. Szewskiej. Po latach dowiedziałem się, że był kierowcą generała Stanisława Maczka.
„Naród, który nie pamięta swojej historii, nie ma także swojej przyszłości” powiedział Jan Paweł II.
Marzy mi się taka troska ojców naszego miasta, w której pochylą się nad tymi ludźmi, i ze sztabu urzędników zbudują taką komórkę, zaopiekują się tymi, którzy latami opiekowali się nami...
Pamięć nadaje sens życiu. Pamięć pozwala nam żyć, sprawia, że istniejemy. Nie pozwólmy dopaść się amnezji. A długi, jakie zaciągnęliśmy wobec Gzików, Wendych, Holonów czas już spłacić.
Opinie oraz treści przedstawiają wyłącznie własne zdanie autorów i mogą, ale nie muszą odzwierciedlać poglądów redakcji.