Czescy złodzieje zmorą gminy
KRZYŻANOWICE. Główne problemy policji i straży miejskiej w gminie Krzyżanowice.
24 stycznia odbyło się posiedzenie gminnej komisji do spraw gospodarczych, na którą zaproszono przedstawicieli policji i straży miejskiej, pełniących służbę na terenie gminy. Byli obecni również wszyscy sołtysi z okręgu krzyżanowickiego.
Wójt Grzegorz Utracki w swoim wystąpieniu przyznał, że zeszłoroczna reorganizacja policji, likwidacja posterunków i powstanie komisariatu, wcale nie poprawiła bezpieczeństwa w jego gminie. Przestępczość wzrasta. – Od nowego roku mamy nowego komendanta, czekamy na nowy samochód i nowe etaty w krzyżanowickim komisariacie. Być może dzięki temu coś się poprawi – mówił. Zdaniem wójta teren gminy Krzyżanowice jest o tyle trudnym, że graniczy z Czechami. To głównie z zagranicy mają przyjeżdżać do nas złodzieje.
Wójt zachęcał sołtysów aby przekazywali mieszkańcom wiosek, że komendant zapewnia każdemu informatorowi pełną anonimowość przy zgłaszaniu przestępstw. Przy tym zaznaczył, że nie namawia do „kapowania” z błahych powodów.
Nadkom. Mirosław Mularski, nowy komendant w Krzyżanowicach potwierdził, że największą zmorą okolic są właśnie kradzieże. Uspokoił jednak, że funkcjonariusze złapali już kilku obywateli Czech, odpowiedzialnych m.in. za włamania do samochodów. – Obecnie teren gminy patrolują trzy radiowozy: w Chałupkach, Krzyżanowicach i Tworkowie – wyjaśnił. Jeden patrol to policjanci z Raciborza, którzy pomagają kolegom z gminy. Od niedawna na terenie komisariatu w Krzyżanowicach panuje względny spokój. Komendant zapowiedział współpracę z czeską policją. Nasi sąsiedzi mają pomagać m.in. przy identyfikacji podejrzanych osób.
Andrzej Łaba, strażnik miejski patrolujący gminę, wyjaśnił, że podczas swojej służby stara się większość spraw załatwiać polubownie. Jako główne problemy wymienił wałęsające się po wioskach psy. – Niektórzy nadal uważają, że pies musi sobie pobiegać i wypuszczają go poza zagrodę – tłumaczył. Inni znów wzywają wtedy urzędników aby wezwali hycla. – Był przypadek, że w Bolesławiu po ulicy biegało siedem psów. Również wpłynął wniosek do wójta o odłowienie zwierząt. Nam się udało ustalić wszystkich właścicieli – opowiedział.
Innym problemem, z którym walczy straż to dzikie wysypiska. Ci, których złapano na gorącym uczynku, zwykle muszą po sobie posprzątać. Nie wszyscy jednak czują się naprawdę winni i uważają, że skoro wyrzucają na „państwowe” to nikomu krzywdy nie robią. W ten sposób wywożą np. gruz na teren Meandrów Odry. – Nie ma terenów państwowych, te wszystkie dzikie wysypiska muszą posprzątać służby gminy. Wszyscy na tym tracimy – podsumował wójt.
O uwagach i spostrzeżeniach sołtysów i radnych do pracy funkcjonariuszy będziemy pisać wkrótce.
(woj)