Marian Niewiadomski – żył trudnym, ale lepszym życiem
Nic chyba lepiej nie charakteryzuje postaci Mariana Niewiadomskiego niż słowa wiersza Leopolda Staffa, „Kochać i tracić, pragnąć i żałować, padać boleśnie i znów się podnosić”. Wersy te – z perspektywy przeżyć raciborzanina z wyboru – nabierają zupełnie nowego sensu. Człowiek ten z dwóch jakże skrajnych żyć wybrał to lepsze, w trzeźwości, co więcej, postanowił też dać coś z siebie innym.
Najlepiej znał i rozumiał go przyjaciel i powiernik, Zenon Stube – kierownik Domu dla Bezdomnych w Raciborzu. Wspomina, jak przez kilka lat na Ostrogu mieszkali w bliskim sąsiedztwie, ale z Marianem nigdy wcześniej się nie spotkał. Poznali się dopiero w 1985 r. w ośrodku odwykowym w Gorzycach, gdzie pan Marian leczył się od maja. Pan Zenon trafił tam we wrześniu. Od tego czasu obaj przestali pić. 19 maja tego roku Marian Niewiadomski obchodziłby 28 rocznicę abstynencji. Ta wspólna droga w trzeźwość nie tylko ich połączyła, ale sprawiła, że zaczęli razem działać na rzecz osób uzależnionych.
Życie w trzeźwości
Marian Niewiadomski pochodził z Lubania k. Kłodzka. Na Śląsk przyjechał do pracy w kopalni Borynia. Zamieszkał w Raciborzu. Pił. 13 razy był na odwyku w Branicach. – Na nic taki odwyk, który mieści się na oddziale psychiatrycznym, tak to jednak wtedy wyglądało – wspomina pan Zenon. Jego życie zmieniły dopiero Gorzyce, gdzie po raz 14. pojechał się leczyć. Sam nie wiedział skąd wziął siły, by wyzwolić się z nałogu. Zmobilizowały go słowa jednego z terapeutów, który oznajmił mu: „Marian, będziesz pił”. Na przekór temu postanowił inaczej, zwierzając się panu Zenonowi: „Udowodnię mu, że nie będę pił”.
Wtenczas w Raciborzu nie istniało nic, co mogłoby pomóc alkoholikom wyjść z uzależnienia. – W październiku 1985 r. spotkaliśmy się w Klubie Wzajemnej Pomocy Aktywnego Abstynenta Helios, który wspólnie zakładaliśmy. Wcześniej miejscem spotkań była poradnia zdrowia psychicznego i Społeczny Komitet Przeciwalkoholowy przy ul. Zborowej. Później dyrektorka ZOZ Gizela Pawłowska udostępniła nam na jeden dzień w tygodniu Klub Medyka przy ul. Ludwika – wylicza Zenon Stube. Ponieważ jednak trzeźwiejący alkoholicy nie byli tam mile widziani, za namową prezydenta Zbigniewa Demczuka zaczęli wspólnie szukać pustostanów w Raciborzu. W marcu 1986 r. miejsce na Klub Helios otrzymali przy ul. Fabrycznej.
Pomysł na rajd dookoła Polski
Sukces w walce z uzależnieniem, zmienił w porażkę życie rodzinne. Pan Marian rozstał się z żoną Krystyną. Nie zrezygnował jednak z samodzielnego wychowania córek. Spłacał też swoje długi. Aby przy ograniczonych funduszach wystarczyło dla wszystkich jedzenia, przywoził z kopalni zupę i zaprawiał w słoiki opieńki rosnące na drzewach. To przyzwyczajenie pozostało mu do końca życia. Z Boryni na kilka lat przeszedł na rentę, a potem na emeryturę.
– Miał serce dla ludzi. Ponad 24 lata jeździł do zakładu karnego na mitingi grupy AA. W jego życiu różnie bywało, ale trzeźwe myśli zawsze miał fajne. Szanowałem go bardzo, nigdy się nie kłóciliśmy. Zawsze słuchałem go uważnie, czasem doradzałem – wspomina pan Zenon.
Pasją pana Mariana był rower, z którym nigdy się nie rozstawał. Zenon Stube pamięta jak dziś, gdy mu zakomunikował: „Zenek mam fajny pomysł”. „Marian zgłupiałeś” odpowiedział mu, gdy usłyszał, że chce zorganizować rajd trzeźwościowy dookoła Polski. Miał to jednak już wtedy wszystko poukładane w głowie.
Pierwsze rajdy były bardzo skromne. Zakończenia ich odbywały się w Klubie Helios przy ul. Szkolnej. Na rowerzystów, przed powrotem do domu czekała kiełbaska. Po czterech latach, ktoś zaproponował finał rajdu na terenie OSiR-u.
– Urzędnicy zapewniali, że wszystko jest przygotowane. Coś mnie jednak tknęło. Pojechałem na stadion, a tam nikt o niczym nie wiedział. Na szybko ustawialiśmy stoliki obok lodowiska. Obecny był przedstawiciel urzędu miasta, który wręczał medale i dyplomy. Rajd zakończył się przy wodzie mineralnej – wspomina pan Zenon.
Wszystko zmieniło się, gdy do współpracy włączyło się Stowarzyszenie Przyjaciół Człowieka „Tęcza”. Rajdy z roku na rok były lepiej zorganizowane. Panowie Zenon z Marianem nieustannie komunikowali się ustalając tematykę profilaktyczną oraz liczbę uczestników. Pan Marian został komandorem rajdu, a pan Zenon – jego koordynatorem. Zakończenia odbywały się przy ul. Lwowskiej na boisku Zespołu Szkół Społecznych, następnie przy ul. Topolowej, później na stadionie w Studziennej, a ostatnie w szkole na Ocicach, przyjmując formę festynów prozdrowotnych. W każdym z rajdów uczestniczyło ponad 200 ludzi, w tym ok. 20 osób objeżdżało całą Polskę.
Przed ok. 7 laty, podczas pobytu w Skoczowie, gdzie wcześniej gościł również papież, padła propozycja nadania Trzeźwościowym Rajdom Rowerowym dookoła Polski imienia Jana Pawła II. Spór, jaki z tego powodu powstał ucięło pozwolenie, o które w kurii w Warszawie postarał się pan Marian.
Zakaz jeżdżenia na rowerze
W ubiegłym roku w pobliżu „Mechanika” w jadącego na rowerze z miasta pana Mariana uderzył TIR z przyczepą. Upadł, złamał obojczyk i dwa żebra. Trafił do szpitala, gdzie założono mu usztywnienie. Pan Zenon z trudem namówił go, aby na rajd pojechał w nysce, ulubiony rower musiał na wszelki wypadek znaleźć się jednak w samochodzie. Tradycyjnie rajd ruszył 1 lipca z raciborskiego rynku, dokładnie w urodziny pana Mariana. Trasa od czterech lat wiodła przez Gorzyce, gdzie w ośrodku odwykowym zwyczajowo kolarzy podejmowano zupą, fasolką po bretońsku lub flaczkami. W Jastrzębiu, gdzie kończył się pierwszy etap czekał na uczestników rajdu poseł RP, prezydent miasta, dyrektor domu kultury i dyrektor parku zdrojowego. Po części oficjalnej wszyscy za darmo mogli popływać w miejscowym basenie. Poza tym np. w Olsztynie i innych miastach zorganizowano specjalne sesje samorządowe i posiedzenie urzędu marszałkowskiego w czasie etapu rajdu.
Jak wspomina pan Zenon, wszystko musiało być dokładnie ustalone. Rajd kończył się 14 lub 15 sierpnia, a od września – października przygotowywano już następną imprezę rowerową. W piątek, 4 stycznia panowie spotkali się i przez prawie trzy godziny rozmawiali. Pan Marian cieszył się już na kolejny rajd. Nie doczekał, zmarł za trzy dni.
W ostatniej drodze towarzyszyli mu przyjaciele z tak odległych miejscowości, jak: Przemyśl, Hrubieszów, Siemiatycze, Biała Podlaska, Wałbrzych czy Gubin. Nie zabrakło też delegacji ze Śląska, m.in.: Rudy Śląskiej, Bytomia, Zabrza, Knurowa, Jastrzębia, Żor i Rybnika. Pamięci pana Mariana poświęcona była półtoragodzinna audycja w Radiu Podlasie przygotowana w dniu pogrzebu.
– Mariana już nie ma, ale zrobimy wszystko, aby odbył się kolejny, 15. rajd. Takie z pewnością byłoby jego życzenie –mówi Zenon Stube.
Ewa Ociecka