Samorząd do góry nogami…
Dawid Wacławczyk radny miejski
Kiedy obserwuję działania władz Miasta Racibórz w sprawie poszukiwania miejsca dla Arki Bożka, dochodzę do wniosku, że pomnik ten zostanie najprawdopodobniej postawiony… na głowie!
Demokracja po raciborsku zawsze wygląda mniej więcej tak samo. Pewnego dnia Prezydent obwieścił, że ze względu na sprzedaż placu na ul. Opawskiej, pomnik lokalnego bohatera trzeba przenieść. Jego uchwała wskazywała na konkretną lokalizację: skrzyżowanie ulic Karola Miarki i Wojska Polskiego. Lokalizacja ta nie była poparta opinią historyków, konsultacjami czy choćby dyskusją wśród radnych.
Doskonale pamiętam, że podczas obrad komisji oświaty zwracałem uwagę, by polskiego działacza narodowego nie skazywać na konieczność wiecznego patrzenia na pomnik nazistowski, którym przecież jest wielki kamień na placu Wolności – tysiącletnie monumentum ruchu narodowo-socjalistycznego...
No ale prezydent i rządząca koalicja nie rozmawiają z opozycją, tylko demonstrują swoje racje przy pomocy większości głosów. Przed głosowaniem odezwały się wprawdzie ciche głosy z ław samej koalicji, które przestrzegały, że Bożek stanie na miejscu, w którym dawniej stał pomnik Germanii. A to nie wypada. Na to jednak radny Artur Jarosz (PO) stwierdził dobitnie, że należy go tam postawić właśnie dlatego, że wcześniej stał tam pomnik Germanii. Mimo pomruków niektórych szeregowych radnych, koalicja przyjęła prezydencką uchwałę bez żadnego głosu sprzeciwu, w myśl zasady, że lojalność jest cenniejsza niż logika, a milczenie premiowane wyżej niż głośne wypowiadanie swojego zdania. Uchwała podjęta, dyskusja skończona. Amen. A jednak...
Najdziwaczniejsze jest to, co stało się później. Oto bowiem prezydent – czyli organ zobowiązany do wykonywania zadań nałożonych na niego przez radę miasta kompletnie zignorował obowiązującą już uchwałę i potraktował radę miasta tak jakby nie istniała. Udając, że uchwały nie ma, zlecił prywatnej firmie wykonanie wizualizacji pomnika w kilku innych lokalizacjach… wskazanych przez siebie! Za wizualizacje, (zlecone wg mnie niezgodnie z prawem) zapłaciliśmy rzecz jasna wszyscy...
Żeby było weselej, w zupełnym oderwaniu od stanu prawnego, (czyli ignorując to, że uchwała rady miasta ma status obowiązującej), prezydent ogłosił „konsultacje społeczne”. Nie miały one wcale polegać na zapytaniu mieszkańców o ich propozycje, a jedynie na przedstawieniu im swoich własnych. Też mi konsultacje…
Wszystko odbyło się w kolejności zupełnie odwrotnej niż wskazywałaby logika i tzw. „dobry obyczaj”. Zgodnie z moim doświadczeniem – najpierw zaprasza się do dyskusji różne środowiska i organizuje konsultacje społeczne. Tam padają dziesiątki propozycji, z których w kolejnym etapie wybiera się te, które są możliwe do zrealizowania. Z nich pracownicy UM wybierają kilka najlepszych i prezentują w ostatniej fazie radzie miasta, która biorąc pod uwagę głos mieszkańców dokonuje ostatecznego wyboru. Tymczasem w Raciborzu najpierw została podjęta uchwała, która określiła gdzie pomnik stanie, następnie – nie uchylając uchwały i nie pytając o zdanie radnych – zlecono wykonanie wizualizacji pomnika w miejscach wybranych przez prezydenckich urzędników, zaś na samym końcu ogłoszono, że decyzja dawno już podjęta będzie teraz „konsultowana społecznie”. Nic dziwnego, że raciborzanie na takie „konsultacje” się nie nabrali.
Cała ta historia pokazuje niestety w przejrzysty sposób funkcjonowanie miejskiego samorządu. Wiadomo kto i gdzie ma kogo. Nieważne, co uchwali rada miasta, prezydent i tak zrobi swoje, po czym koalicja i tak mu przyklaśnie. Radni – zarówno opozycyjni, jak i koalicyjni – znaczą niewiele, a w praktyce – prawie nic. Łykają haczyk i podnoszą rękę nawet wtedy, gdy każe się im głosować dwukrotne w tej samej sprawie. Za każdym razem inaczej!
W całej tej hecy najbardziej zastanawia mnie postawa przewodniczącego Tadeusza Wojnara. Wśród wielu dobrych rzeczy, które można o nim powiedzieć, nie znajduje się bowiem pobłażliwe traktowanie tych, którzy grają mu na nosie i demonstracyjnie pokazują, że postanowienia rady miasta można ignorować, a ją samą traktować niepoważnie. Nawet, gdy chodzi o „jego” prezydenta.