PK i tak nie wygrałoby przetargu śmieciowego
Miejska spółka traci raciborski rynek odpadów. Chce powetować sobie tę stratę umowami w gminach powiatu
Należąca do niemieckiej grupy spółka z Rudy Śląskiej będzie po 1 lipca odpowiedzialna za wywóz śmieci w Raciborzu. Prezydent Lenk rozstrzygnął przetarg na tę usługę, 23 maja zaplanowano podpisanie umowy.
Przedsiębiorstwo Usług Komunalnych kiedyś było, podobnie jak raciborskie PK, zakładem podległym samorządowi. Ten sprzedał je Grupie Tönsmeier. Rynek śmieci w Raciborzu przejmie zatem prywatna firma. W przetargu była o ponad milion złotych tańsza od propozycji miejscowej spółki miejskiej. – Patrząc tylko na cenę, to sytuacja bardzo korzystna dla raciborzan. Różnica między PK a PUK wyniosła 50 zł na tonie śmieci – komentuje prezydent Raciborza Mirosław Lenk. Według niego stawka zaproponowana przez zwycięzcę pozwoli Gminie zmieścić się w planowanej kwocie opłaty śmieciowej w wysokości 9 zł od mieszkańca. W innym przypadku zabrakłoby pieniędzy na ten cel w budżecie. – Cena jaką zgłosiło PK była nie do przyjęcia dla Miasta i gdyby była jedyną ofertą w przetargu, ten zostałby powtórzony – dodaje Lenk.
Rezultat przetargu odbiera, jako przedstawiciel właściciela PK, za istotny sygnał by zastanowić się dlaczego spółka przygotowała tak drogą ofertę. – Koszty działalności w tym sektorze widocznie są w Raciborzu za wysokie – przypuszcza prezydent. Dał prezesowi przedsiębiorstwa dwa tygodnie na przygotowanie scenariusza jego działalności w nowych warunkach. – Zarząd stoi przed trudnym zadaniem. Nawet wzmożoną pracą w gminach powiatu, gdzie aktualnie wygrywa przetargi nie da się uzupełnić straty rynku miejskiego – uważa włodarz. Przyznaje też, że problemy z utrzymaniem PK (chodzi o sprawy kadrowe) mogą się pojawić, ale jego zdaniem nie można ich rozwiązywać kosztem utrzymywania wysokich cen usług komunalnych. – Spodziewaliśmy się takiej sytuacji, dlatego przygotowaliśmy przetarg na rok. Decyzja o tym była przemyślana i poparta doświadczeniem – podsumowuje prezydent Lenk.
Prezes raciborskiego PK Krzysztof Kowalewski podchodzi do rozstrzygnięcia przetargu ze spokojem. Szanuje wynik, zarządzana przez niego firma przegrała w końcu z dużym koncernem, dysponującym nowoczesnym sprzętem. – Przetargi mają to do siebie, że decyduje wyłącznie cena, cóż tu komentować? Pracujemy już nad scenariuszem na przyszły rok, by rywalizować skuteczniej – zapowiada. Przegranej w Raciborzu żałuje, ale wskazuje na małe sukcesy PK jak rychłe podpisanie umowy w Kornowacu i duże szanse na takie porozumienie w Lyskach (najniższa cena w przetargu) gdzie wcześniej raciborzanie nie wywozili śmieci. Do zdobycia pozostaje jeszcze rynek odpadów w Nędzy, Kuźni Raciborskiej i Pietrowicach Wielkich. Kowalewski liczy ponadto na kontrakt ze zwycięzcami przetargu w magistracie. – Jesteśmy już po spotkaniu z przedstawicielami zarządu rudzkiej firmy. Jest mowa o podwykonawstwie, szczegóły poznamy 27 maja. Jestem otwarty na tę współpracę. Oferta wypłynęła od konkurencji. To dla nas bardzo ważne. Może się okazać, że będziemy wykonywali tę samą pracę, pewnie za niższe stawki, ale w tej sytuacji łatwiej będzie nam przetrwać ten rok w mieście – podkreśla prezes PK. Wierzy w finansowy montaż, jaki stworzą umowy w gminach i kooperacja z PUK Ruda Śląska. – Liczę, że luka po utracie raciborskiego rynku tym sposobem się zapełni, co da nam gwarancję normalnego funkcjonowania – kończy.
Rada miasta stanie wkrótce przed podjęciem ważnych decyzji w sprawie przyszłości gospodarowania odpadami w Raciborzu. Od dawna mówi się, że Gmina chciałaby uzupełnić własny system (przedsiębiorstwo, składowisko odpadów i kompostownia) o profesjonalną linię sortowniczą i rozbudować składowisko miejskie. Już teraz prezydent Lenk poddaje pod rozwagę rajcom, jak dalece angażować środki publiczne w te inwestycje, bo zagrożenie ze strony koncernów śmieciowych robi się coraz większe, a nie wiadomo, czy te będą później zainteresowane korzystaniem z sortowni na miejscu i składowaniem śmieci na komunalnym wysypisku.
maw