30 lat temu papież Jan Paweł II był na Górze św. Anny
Ks. Jan Szywalski przedstawia.
Nie możemy nie wspomnieć o okrągłej rocznicy jednego z największych wydarzeń dla naszej śląskiej ziemi: o pobycie Ojca św. na Górze św. Anny. „To był jakby sen, który stał się rzeczywistością” – mówił mi później ojciec franciszkanin, gwardian Góry św. Anny.
W tym historycznym wydarzeniu miał swój udział Racibórz. Najpierw do komitetu przygotowawczego powołano ks. Pieczkę. Jako wytrawnego dyplomatę wyznaczono do ważnego a delikatnego zadania kontaktów z władzami. To on rozmawiał ze służbą bezpieczeństwa, która miała czuwać nad papieżem, ale także dyskretnie nad reakcją tłumu.
Do procesji z darami, jako przedstawicieli duchowieństwa, wybrano proboszcza z Ocic, ks Bernarda Gadego, a towarzyszył mu raciborzanin z pochodzenia ks. Brunon Ploch, rodem z Sudołu. Rejon raciborski prezentowały przed papieżem dwie „raciborskie dziołchy” w barwnych strojach regionalnych Gertruda Urbas i Weronika Musioł ze Studziennej z darem kosza pełnym świeżych warzyw z żyznej ziemi raciborskiej.
Tej pielgrzymki na Górę św. Anny właściwie miało nie być. – Według wstępnego programu pielgrzymki do Polski w 1983 r. Ojciec św. miał tylko przelecieć nad nami helikopterem w drodze między Wrocławiem a Katowicami. – wspomina arcybiskup emeryt Alfons Nossol. – Na spotkaniu Rady Stałej Episkopatu tłumaczyłem, że diecezjanie będą to sobie tłumaczyć po swojemu. Powiedzą, że papież do nas nie przyjechał, bo mamy w regionie mniejszość niemiecką. W ten sposób nieobecność papieża u nas się upolityczni. Ówczesny sekretarz Episkopatu zdenerwował się na mnie wtedy i kazał mi jechać w tej sprawie do Watykanu – dodaje.
Do Rzymu poleciał już następnego dnia rano
– Miejsce w samolocie załatwił mi kard. Józef Glemp. On też pożyczył mi pieniądze na bilet. Nazajutrz byłem już u papieża na kolacji – opowiada biskup – i powiedziałem Ojcu św. wprost, że niestety, jak zawsze o Opolszczyźnie zapomniano. Papież zapytał ks. Stanisława Dziwisza kiedy definitywnie Sekretariat Stolicy Ap. zamknie program pielgrzymki do Polski. Okazało się, że następnego dnia w południe. Zdążyłem w samą porę – relacjonuje.
– Przekonywałem Ojca św., że wystarczy o dwie godziny skrócić pobyt we Wrocławiu, gdzie papież i tak spędzi dwa dni i o godzinę wizytę w Katowicach opóźnić i to na nasze nieszpory w sam raz wystarczy, a przy okazji, proponowałem, ukoronujemy obraz Matki Bożej Opolskiej papieskimi koronami. Okazało się przy tym, że Jan Paweł II zna nasz obraz opolskiej katedry, bo gdy odwiedzał Opole jako profesor i biskup, zawsze chodził przed nim modlić się za bpa Jopa, który był jego współkonsekratorem. W końcu powiedział, że mu na tej Świętej Annie zależy, zwłaszcza, gdy mu powiedziałem, że był u mnie w kurii staruszek Ślązak, z jednej podopolskich parafii. „Słyszołżech, że Łojciec Świynty do nos nie przyjadom – mówił dziadek – U nas we wsi rządzom, że papiyż niy chcom do nołs przyjechać, bo oni som barzi Polokiem niż Łojcym Świyntym”. Ty też tak myślisz? – zapytał zdenerwowany papież. Nie – odpowiedziałem – ja tylko pokazuję, jak nas ludzie odczytują, że papieża może u nas nie być, i z jakim żalem to przeżywają. Ojciec św. w odpowiedzi kazał mi przyjść nazajutrz na obiad i wtedy zapadła definitywnie decyzja na tak – kończy biskup.
O tych rozmowach z ks. bpem Nossolem papież wspomniał potem na Górze św. Anny. „Przypominam sobie przyszedł do mnie ks. bp Nossol. Zaprosiłem go na kolację po starej znajomości, a on w jadalni, gdzie jedliśmy kolację, czyli wieczerzę, ustawił figurkę św. Anny Samotrzeciej. I tak św. Anna Samotrzecia tam stoi i swoje robi – i swoje zrobiła”.
Ks. bp Nossol przyznaje, że bał się, że gen. Jaruzelski i jego ekipa będą chcieli mnożyć trudności. Zaproponował więc na miejsce spotkań przestrzeń przy pomniku Powstańców Śląskich wiedząc, że czemu jak czemu, ale idei powstań władze nie będą się przeciwstawiać. Tymczasem przy pierwszym spotkaniu organizacyjnym to miejsce odrzuciła – jako zbyt małe – strona watykańska. Bo przy pomniku można było zmieścić najwyżej 30 tys. ludzi, a na spotkanie z papieżem przyjechało ok. miliona wiernych.
Mimo że nieszpory z papieżem zaplanowano dopiero na godz. 17.00, a mszę św. celebrowaną pod przewodnictwem kard. Johna Króla z Filadelfii w południe, to tłumy zbierały się od ciemnego świtu. Do godz. 15.00, na której planowano zamknięcie sektorów, wiernych było dziesięć razy więcej. Pielgrzymów było tak wielu, że w ostatniej chwili trzeba było przygotować dwa dodatkowe sektory.
Ktokolwiek wtedy był obecny owego czerwcowego popołudnia na nieszporach odśpiewanych pod gołem niebem w ozłacającym blasku zachodzącego słońca, nie zapomni tego klimatu entuzjazmu i radości. Gromki śpiew psalmów z towarzyszeniem 1 500-osobowej orkiestry zrobił na papieżu niezapomniane wrażenie. Atmosfera modlitwy i bliskości międzyludzkiej. Przed homilią zawiązał się dialog między papieżem a ludźmi. Na krzyki „Niech żyje papież! Kochamy papieża” odpowiedział: „Trzeba dodać: na Górze św. Anny”. Nie odbyło się bez śpiewu „sto lat” na co żartobliwie odparł: „Od dziecka chodziłem na nieszpory, śpiewałem je i odprawiałem jako kapłan, ale pierwszy raz słyszę na nieszporach sto lat – to jakaś nowa liturgia!”
Potem jednak w ciszy i ze skupieniem wysłuchali kazania papieskiego. Nawiązało ono do potrzeby „wielorakiego pojednania, które potrzebuje ta ziemia”.
Następnie Ojciec św. ukoronował obraz Matki Bożej Opolskiej. Biskup Nossol wspomina: Papież najpierw ukoronował Dzieciątko, ale że był nieco niższy ode mnie, wspiął się na palce, by dosięgnąć do głowy MB. Wreszcie wyszeptał w moją stronę: „Pomóż mi, bo nie sięgam”. Ja stałem z boku, bo gdzie mi się mieszać do papieskich koron, ale przynaglony pomogłem i razem umieściliśmy koronę na głowie Matki Bożej. A papież odsunął się trochę od obrazu i wyszeptał: Jaka Ona piękna! Był bardzo rozradowany.
Na zakończenie papież rzekł: „Dziękuję wam za tę piękną liturgię nieszporów i, jeśli mogę was o coś prosić w tym sanktuarium, a prosiłbym o to w wielu miejscach, abyście tę piękną nieszporną liturgię dalej kultywowali, tak jak dzisiaj sprawowaliście ją wspólnie z papieżem. To tyle mi przychodzi do głowy – na razie”. „Przyrzekamy!” – odpowiedzieli wierni. „Teraz chciałbym jeszcze odwiedzić sanktuarium i robić, to co do mnie należy, to znaczy wsiąść do helikoptera i jechać do Krakowa. Tam macie swoich rodaków, tam jest św. Jacek, tam jest błogosławiona Bronisława. Chociaż w Krakowie – to będę pod Górą św. Anny”.
„Zostań z nami!” – skandował tłum. „To nie takie proste, trzeba by przenieść bazylikę św. Piotra” „Przeniesiemy!” Ojciec św. wtedy zaczął wspominać jak do tego doszło, że „pierwszy raz jest na wsi” – jak mu wojewoda opolski na powitaniu powiedział.
Nie zapominajmy tej wielkiej i pięknej chwili historii naszego śląskiego świętego miejsca i że przyrzekliśmy chodzić na nieszpory!