Schlagball po cyprzanowsku
Schlagball łączy pokolenia. W piłkę palantową grają w Cyprzanowie całe rodziny, zaczynając od dziadków, na wnukach kończąc.
Piłka i kij – jedyne atrybuty potrzebne do gry w pospolitego „palanta”. – To jeden z najłatwiejszych sportów świata i właśnie w tej prostocie tkwi jego ogromna atrakcyjność – przyznają osoby uprawiające tę dyscyplinę. Niegdyś, na naszych ziemiach piłka palantowa – znana u Ślązaków jako schlagball – święciła triumfy. Dziś, jej tradycja na raciborszczyźnie, zachowała się jedynie w Cyprzanowie.
Jasne zasady, prozaiczny sprzęt. Nawet brak butów nie jest przeszkodą. – Kiedyś grało się głównie bez obuwia – informuje prezes Schlagball Team Cyprzanów, Sebastian Ściborski. Do gry w palanta potrzebna jest zatem wyłącznie chęć. Schlagball na terenie powiatu raciborskiego uchował się jedynie w Cyprzanowie. A pomyśleć, że jeszcze kilka dekad temu, na terenie tym istniało aż dwanaście sekcji poświęconych tej dyscyplinie.
Tuzin ekip, tyle samo historii
– Pan zagra z nami... no, może chociaż spróbuje najprostszego uderzenia – słyszę za moimi plecami. Nie odmawiam. Po pierwszym zagraniu przypominają mi się lekcje wychowania fizycznego. To na nich – głównie w szkole podstawowej – grywało się w palanta. Nie ma chyba osoby, która choć raz w życiu nie oddałaby się tej przyjemności. Siłą gry jest bez wątpienia jej prostota. Dla wielu zawodników to niepowtarzalna forma rozrywki, której oddają się młodsze, jak i starsze już osoby. – Kiedyś tylko w to się tutaj grywało. Nie było piłki, siatkówki i jeszcze wielu innych, znanych później dyscyplin. Naszą tradycją było organizowanie meczów w czasie odbywających się w tym regionie, kilkudniowych festynów rodzinnych – mówi jeden ze świadków tamtych wydarzeń, wieloletni zawodnik LKZ Kornica – Werner Weiss. Gdy brakowało miejscach na trawiastych boiskach, lokalni mieszkańcy wyprawiali się na pietrowickie ścierniska. A miejsca faktycznie mogło brakować. W tym czasie istniało aż dwanaście sekcji piłki palantowej. – Krzanowice, Studzienna, Sudół, Lekartów, Samborowice, Wojnowice, Cyprzanów, Pietrowice Wielkie, Kornica, Pawłów, Maków oraz Żerdziny. Nawet po latach jestem w stanie je wszystkie wymienić. To było wówczas całe nasze życie – przyznaje Weiss, który przygodę z tym sportem zaczął jako szesnastolatek w 1951 roku. – W latach powojennych do piłki palantowej garnęło się mnóstwo młodzieży. Było jej tyle, że w każdym z tych klubów można było zorganizować dwie, ponaddwudziestoosobowe drużyny. Młodzież się integrowała, starsi mieszkańcy mieli na co popatrzeć – każdy był w pełni usatysfakcjonowany – wspomina pan Werner.
Ostatni bastion
Czarne chmury nad ligowymi zmaganiami zawisły w pierwszej połowie lat sześćdziesiątych. Słońce dla regionalnych rozgrywek zaświeciło w 1970 roku. W kolejnym LZS Kornica wywalczyła wicemistrzostwo Polski – tak bardzo pożądane, lecz nieosiągalne we wcześniejszych sezonach. – Po ciężkich latach nastąpiła „odwilż” i w zespole pojawiło się wiele młodych, utalentowanych zawodników, napędzających grę. Czerpali wiedzę od bardziej doświadczonych graczy. Można powiedzieć więc, że oba pokolenia się uzupełniały – wraca wspomnieniami do dawnych lat Weiss. Walkę o mistrzostwo – mimo upływu czasu – pamięta doskonale. – Ukończyliśmy sezon z taką samą liczbą oczek co Silesia Rybnik. W tym przypadku, w myśl regulaminu, obie drużyny musiały rozegrać barażowe spotkanie na neutralnym terenie. Wybór padł na stadion miejski w Raciborzu, który niestety nie przyniósł nam szczęścia. Przegraliśmy 32:47 i tytuł mistrzowski przypadł rywalowi – dodaje zawiedziony.
Nawet sukcesy nie pozwoliły przetrwać schlagballowi długo. W 1986 roku na jednym z podsumowujących miniony sezon spotkań najwyższych władz ligowych, padła propozycja, aby sekcje przekwalifikowały się na modny w tamtym czasie baseball. – Żadna z drużyn powiatu raciborskiego nie zgodziła się na taki krok. Stwierdziliśmy, że „starych drzew się nie przesadza”. Nasza decyzja oznaczała jednak kres tej dyscypliny na Raciborszczyźnie – zdradza Weiss. Pan Werner sam o sobie mówi, że jest ostatnim bastionem piłki palantowej w regionie. – Rozpoczynając amatorską karierę w wieku szesnastu lat byłem najmłodszym zawodnikiem w zespole, zawieszając buty na kołku, równe 24 lata później, byłem najstarszy – śmieje się. – Gdy kilka lat temu reaktywowano w Cyprzanowie sekcję, poproszono mnie o pomoc. Cieszę się, że po tylu latach tradycja gry w piłkę palantową wraca do łask – dodaje. Dziś dawna legenda raciborskiego schlagballa ma 78 lat. Sędziując lokalne spotkania, nadal może poświęcać się swojej pasji i służyć zdobytą przez lata wiedzą. A tej potrzebują głównie młodzi zawodnicy, którzy na szczęście, rozumieją co oznacza podtrzymywanie sportowych tradycji. Oby te dotyczące schlagballa, w Cyprzanowie przetrwały wieki.
Wojciech Kowalczyk
Obecnie działająca na terenie Cyprzanowa sekcja powstała w 2008 roku. – Obchodziliśmy wówczas 80-lecie istnienia naszego klubu. Nawiązując do tradycji postanowiliśmy rozegrać pokazowe spotkanie baseballa oraz właśnie schlagballa. Jak się później okazało, ta druga dyscyplina okazała się dla widzów bardzo atrakcyjna – przyznaje Sciborski. Rok później, na jednym z festynów parafialnych zorganizowano mecz palanta, który ponownie przypadł do gustu publiczności. – Uszyliśmy na tę okazję nawet cyprzanowskie flagi. Zagraliśmy także fantastyczny mecz, który zainspirował nas do dalszej przygody z tym sportem. Problemem była niewielka liczba polskich drużyn zajmujących się piłką palantową, z którymi moglibyśmy grać – tłumaczy i dodaje: Dowiedziałem się jednak, że w Kilonii istnieje podobna do naszej tradycja. Pojechaliśmy więc do Niemiec na towarzyski turniej, w którym wystartowało kilka europejskich drużyn. W kolejnych latach cyprzanowska drużyna brała udział w wielu zagranicznych zawodach, organizując także u siebie międzynarodowe imprezy sportowe. Jedna z nich odbędzie się już 29 i 30 czerwca 2013 roku. Do Cyprzanowa zjadą między innymi ekipy z Niemiec i Rumunii.
Sprintem przez zasady gry:
Spotkanie trwa 60 minut, z jedną pięciominutową przerwą. Przed meczem sędzia wspólnie z kapitanami obu ekip dokonuje losowania pól boiska, czyli miejsca w którym dany zespół rozpocznie grę. W korzystniejszej sytuacji są zawsze ci, którym przypadło tak zwane „gniazdo”. Drużyna znajdująca się tam ma dwie możliwości zdobycia punktów: wybicie piłki na odległość nie mniejszą niż 70 metrów lub przebiegnięcie jednego z zawodników z miejsca startu do słupków biegowych i powrót na tę pozycję. Rywale w polu boiska mają wyłącznie jedną szansę złapania wybitej piłki, przy czym chwyt gracz wykonać musi jedną ręką. Drużyna z pola, aby zdobyć „gniazdo” musi złapać piłkę i trafić nią któregokolwiek z biegnących zawodników rywala. Każda z drużyn składa się z 12 zawodników, podzielonych na tzw. dwie serie – każdą po sześciu graczy. Spotkanie rozpoczyna seria pierwsza, składająca się głównie z ludzi sprawdzonych, doświadczonych i wyróżniających się rewelacyjną wytrzymałością oraz szybkością biegu, aby nie mogli zostać trafieni piłką przez przeciwnika. Każdy z nich ma przydzielony numer, który decyduje o kolejności kto pierwszy dokona wybicia piłki.