Złośliwy przegląd miesiąca
Bożydar Nosacz.
Całuj, pieniędzy nie żałuj
Mam dobrą wiadomość dla wszystkich śledzących rozwój talentu oratorskiego przewodniczącego Manfreda Wrony. Moc jest ciągle z nim! Na dodatek pan przewodniczący uzupełnia swój warsztat mówcy o perswazyjne techniki terapeutyczne. Podczas ostatniej sesji rady gminy Kuźnia Raciborska wyjątkowo pomysłowo pocieszał przewodniczącego zarządu Starej Kuźni Mariusza Brześniowskiego, zatroskanego faktem, że budżet jego dzielnicy wciąż jest uszczuplany na rzecz inwestycji w stolicy gminy. Wrona obiecał mu, że władze nie zapomną o sprawie, a „na razie pani Krysia może dać panu buzi”. To powiedziawszy wskazał szefową Osiedla Krystynę Borutko. Sprawozdawcy sesyjni nie podają czy ta innowacyjna terapia doszła do skutku. Miny zainteresowanych uchwycone na zdjęciu skłaniają do wniosku, że przewodniczący Wrona musi swój innowacyjny pomysł na rozwiązywanie problemów budżetowych jeszcze trochę dopracować.
No, tośmy się ożywili za 50 tysięcy złotych
Raciborski radny Dawid Wacławczyk nie tylko dużo mówi, ale i pisze, na przykład felietony. Tę ostatnią pasję wspierają redaktorzy z lokalnych redakcji, którzy czasem mu je publikują. Jeszcze kilka lat temu to polityk musiałby zapłacić gazecie za to, żeby reklamowała jego światłe myśli, ale teraz wszystko stanęło na głowie. Atrakcyjność Wacławczyka – felietonisty polega również na tym, że pisze za darmochę, a dziennikarze są albo zbyt leniwi, albo nie mają pomysłu by swoje łamy i strony internetowe zapełnić czymś ciekawszym. Zapewne trudno też pominąć aspekt miłosierdzia i szacunku dla mozołu radnego: mógł przecież obżerać się krewetkami w Tajlandii, a jednak wrócił do takiej dziury jak Racibórz i chce ją ożywić. A propos „ożywiania” to stowarzyszenie, na którego czele stoi radny, zakończyło właśnie realizację projektu pt. „Obywatelski Plan Rewitalizacji Centrum Raciborza”. NaM dostał na jego realizację 50 tysięcy złotych od Fundacji Batorego. Obywatele Raciborza przedsięwzięcie raczej olali, o czym najlepiej świadczy mizerna frekwencja na spotkaniach i to nawet tych z bezpłatnym żarciem. Na koniec powstał raport z pomysłami, które można podzielić na garstkę konkretów wartych dalszej dyskusji i tzw. bajania ludowe, znane od dawna i to za darmo. Jednym słowem istna kopalnia inspiracji do kolejnych bezpłatnych felietonów. Do wyborów powinno radnemu wystarczyć…
Wiesz tyle, ile moja córka!
Ostatnią sesję przed wakacjami niektórzy raciborscy radni wykorzystali żeby nawymyślać sobie na zapas, bo wtedy łatwiej znieść letnią rozłąkę. Zwłaszcza jeśli już wcześniej mieli ze sobą na pieńku, jak na przykład Ryszard Frączek i Franciszek Mandrysz. Ten pierwszy nazwał publicznie Mandrysza „niedouczonym szefem komisji budżetu”, a jego wiedzę porównał do tej, którą szczyci się córka Frączka uczęszczająca do IV klasy szkoły podstawowej. Mandrysz zrewanżował się oponentowi zarzutem, że ten śpi na posiedzeniach komisji, nie pracuje i ciągle wychodzi z obrad nie wiadomo dokąd. Są jednak tacy, którzy zastanawiają się czy porównanie jakiegokolwiek polityka do ucznia IV klasy to obelga czy może jednak komplement. Dlatego, w razie dalszej eskalacji konfliktu, może zajść konieczność bezpośredniej konfrontacji, której celem będzie porównanie umiejętności córki Frączka z kwalifikacjami radnego Mandrysza. Jedno z zadań dla uczestników testu będzie polegać na tym, żeby (bez kalkulatora) obliczyli, jaką część swoich diet radni powinni oddać podatnikom za czas, w którym zajmują się pierdołami.
Szanowna pani, chciałbym uprzejmie ukraść pani pieniądze!
23 czerwca dwaj uciekinierzy z Młodzieżowego Ośrodka Wychowawczego w Rudach napadli na wracającą z kościoła 80-letnią staruszkę. Przewrócili ją, wyrwali torebkę z pieniędzmi i uciekli. Nie zdążyli się nacieszyć łupem bo po kilkudziesięciu minutach zostali złapani przez policję. Dwa tygodnie wcześniej Ministerstwo Sprawiedliwości poinformowało, że ma zamiar przeznaczyć prawie 700 tysięcy złotych na szkolenia wychowanków poprawczaków z zasad savoir-vivre i etyki w biznesie. Jak uważają urzędnicy, są to umiejętności, które pilnie są tym młodym ludziom potrzebne. Przecież gdyby powyższa dwójka została wcześniej przeszkolona z dobrych manier i etyki biznesowej to opisana wyżej sytuacja wyglądałaby zupełnie inaczej. Młodzi dżentelmeni najpierw ukłoniliby się nisko, poprosili kulturalnie o otwarcie torebki, wyjęli potrzebne im pieniądze, a na pożegnanie zaśpiewali „całuję twoją dłoń madame”. No i oczywiście przekazaliby 1 proc. pozyskanej kwoty na wskazaną przez staruszkę organizację pożytku publicznego.
Tajne strzelnice w Pietrowicach
Narzekanie na urzędników w naszym kraju robi się już nudne, więc tym bardziej zainteresowało mnie zaproszenie od urzędu gminy Pietrowice Wielkie, który widać swojej pracy się nie wstydzi i na stronie internetowej zachęca do wypełnienia „Kwestionariusza Pomiaru Satysfakcji Klienta z usług Urzędu Gminy Pietrowice Wielkie”. W pytaniu numer 2 należy wskazać z jakich usług urzędu się korzystało. Dla ułatwienia podane są liczne możliwości do wyboru. Mnie najbardziej zainteresowała usługa o nazwie „strzelnice”. Nie wiedziałem, że gmina świadczy usługi w tym zakresie. Super, myślę sobie, przyda się trening przed sezonem odpustowym. W poszukiwaniu szczegółów przeszukałem urzędową stronę internetową wyjątkowo uważnie, bo chciałbym się dowiedzieć czy broń trzeba mieć własną czy też można pożyczyć od wójta, czy na tarczach jest wydrukowany wizerunek jakiegoś radnego, aby przyjemniej się celowało. Ale w internecie o strzelnicach nic a nic, a podpytywani pietrowiczanie też robią zdziwione miny. Chodzą wprawdzie ploty, że budynek urzędu skrywa jakąś tajemnicę, może nawet o dużej sile rażenia, ale na razie ani wybuchów, ani strzałów w nim nie słychać. Może strzelanie zacznie się bliżej wyborów, a na razie mamy tylko strzelnicę – tajemnicę!