Kto wybuduje Zbiornik Racibórz?
Kwas po nieodbytym spotkaniu z głównym wykonawcą
Miejscowi przedsiębiorcy i samorządowcy chcieli spotkania ze spółką Dragados, mającą wybudować zbiornik Racibórz.
Hiszpanie spotkanie odwołali, choć nie byli jego organizatorem.
Umowa z Dragadosem opiewa na kwotę niemal 1 miliarda zł. Na ukończenie inwestycji spółka ma czas do 2017 r. Zgodnie z zapewnieniami obu stron do ugadania zostały kwestie wykorzystania dróg lokalnych przy budowie zbiornika. Wiadomo przecież, że ciężki sprzęt rozjeździ niejedną lokalną ulicę. Nie wiadomo jednak czy i kiedy dojdzie do takiego spotkania.
W połowie czerwca Henryk Rymiszewski z Radlińskiego Centrum Gospodarczego rozpoczął organizację spotkania z głównym wykonawcą Suchego Polderu Racibórz. Sprawą zainteresował okolicznych przedsiębiorców i samorządowców. Wszystko po to, aby zachęcić hiszpańską spółkę Dragados do współpracy z miejscowymi.
Najpierw skonsultowano termin i zakres spotkania. Przedstawiciel spółki poprosił w końcu o przesłanie zaproszenia. Następnie, aby zagaić co mogą zaoferować miejscowi przedsiębiorcy, przesłano do siedziby Dragados’a ofertę. W niej przedstawiciel miejscowych firm wylicza moce przerobowe i możliwości przedsiębiorców z powiatów wodzisławskiego i raciborskiego. Zapewnia niemalże pełną gotowość od załatwienia zakwaterowania, przez zaopatrzenie w sprzęt i siłę roboczą, obsługę prawną, po dostawy jedzenia na plac budowy.
Aby wszystko dograć potrzeba było pół roku. Chęć współpracy zaoferowało ponad 600 podmiotów gospodarczych z okolic.
Termin spotkania ustalono na 16 lipca. W Raciborzu-Markowicach omówić współpracę mieli przedsiębiorcy, mieszkańcy, rolnicy a także samorządowcy. W imieniu tych wszystkich (m.in. starostów powiatów wodzisławskiego i raciborskiego) zaproszono głównego wykonawcę. Krótko przed tym terminem spotkanie odwołano. Nie udało się uniknąć tego, że na umówione miejsce dojechali niedoinformowani goście. Co się stało?
Uprzejmie, ale stanowczo
Wiadomości o odwołaniu spotkania mieli rozesłać sami przedstawiciele Dragados’a w Polsce. Pomimo tego, że byli na nie zaproszeni w roli gości! Henryk Rymiszewski, w imieniu zaangażowanych w całą akcję, czuje się tym (delikatnie mówiąc) urażony. – Spotkalibyśmy się tak czy inaczej w naszym gronie, i omówili dalsze działania. Wszystko było konsultowane i załatwione. Jak się czują teraz osoby, w imieniu których to się wszystko działo? – zastanawia się.
Wyjaśnienie swojej decyzji przedstawił Andres Gonzalez Lopez, dyrektor regionalny Dragados SA. W skrócie to obraził się na Henryka Rymiszewskiego, jako rzekomo podającego się za przedstawiciela hiszpańskiej spółki. – Nie jest Pan upoważniony do reprezentowania firmy Dragados w żadnej sytuacji, ani też uprawniony do występowania jako pośrednik pomiędzy naszą firmą a jakąkolwiek instytucją, firmą czy osobą fizyczną. […] Z tego powodu uprzejmie, ale stanowczo odmawiamy przyjęcia zaproszenia jakie Pan do nas wystosował i zwracamy się z prośbą o nie podejmowanie żadnych czynności mających na celu organizowanie prac, mobilizowanie podwykonawców itd. – podpisał 10 lipca Andres Gonzalez Lopez.
Ktoś kogoś źle zrozumiał
Wczytując się w pisma i zaproszenie sporządzone przez przedsiębiorców i samorządowców, których reprezentuje Henryk Rymiszewski trudno znaleźć odniesienie do tego co napisał dyrektor Lopez. Sam zainteresowany, nieco podburzony, odpisał Hiszpanom w tym tonie: Jeżeli zaproszenie na spotkanie i poczęstunek jest czymś obraźliwym to bardzo przepraszam, ale słowiańska (polska) tradycja widocznie różni się od hiszpańskiej, z którą bardzo mało obcowałem, ale postaram się te braki uzupełnić i więcej zaproszenia Wam nie wysyłać. […] Nie przypominam sobie, abym się starał być pracownikiem Waszej Firmy lub Waszym managerem, i w Waszym imieniu nikogo nie zapraszałem. […] Chciałem tylko zasygnalizować, że w razie potrzeby można skorzystać z umiejętności firm lokalnych znających topografię terenu i sprzętu budowlanego lokalnych firm. […] Odmowa uczestnictwa w naszym spotkaniu bardzo nas rozczarowała. Nie sądziłem, że firma Dragados nie chce omówić problematyki związanej z budowa zbiornika, oraz ciekawością mieszkańców i mediów lokalnych. […] Jest z Pana strony nietaktem informować naszych zaproszonych gości o Waszym nie przyjęciu zaproszenia, to jest wyłącznie nasz problem, ja nie odwołuję Waszych spotkań z firmami lokalnymi i włodarzami naszego terenu.
Życzę pomyślności przy realizacji budowy zbiornika i tą złośliwą energię proszę wykorzystać dla dobra prac dla naszych mieszkańców i firm lokalnych – podpisał 11 lipca Henryk Rymiszewski.
Marcin Wojnarowski
Komentarz
Próbowałem się skontaktować z przedstawicielami Dragados’a zarówno w Warszawie jak w Krakowie. Trudno było od razu uwierzyć w czyjąś złą wolę. W stolicy o całej sprawie budowy zbiornika niewiele wiedzą i odsyłają do Krakowa. Tu pani odbierająca telefon, nie podająca swojego imienia, ucina wszelkie pytania stwierdzeniem: żadnych komentarzy do prasy nie udzielamy. Dodaje, że nic nie wie o żadnym spotkaniu. Być może zadzwoniłem nie w porę, być może akurat w biurze panowała sjesta? Coby nie było to nie wróży to dobrze atmosferze przy budowie zbiornika. Nieoficjalnie wiadomo, że jeden z samorządowców na zaplanowane spotkanie urwał się z urlopu – na pewno się wkurzył zostawiając żonę na plaży. Do tego zupełna ignorancja 600 przedsiębiorców, którzy po prostu wyciągnęli dłoń, niczego nie narzucali, a chcieli współpracować. Panie Andres Gonzalez Lopez proszę pamiętać o tym, że takie traktowanie ludzi może się obrócić przeciwko Wam.
Marcin Wojnarowski